Pozdrawiam po raz kolejny czytelników „Martyrii”, tj. Polskę. Madagaskar bardzo boleśnie dotknęła epidemia Covid -19. Dwa miesiące temu mieliśmy jej drugą falę. Wielu moich parafian i znajomych zmarło po nierównej walce. Było wśród nich także sporo księży. Miesiąc temu pochowaliśmy salezjanina, który pochodził ze Słowenii, ks. Wladimira. Tydzień temu zmarł polski Jezuita o. Tadeusz, w tamtym roku na wakacjach w Polsce Kamilianin. Tych wszystkich misjonarzy znałem bardzo dobrze. Ludzie są bardzo przestraszeni panującą sytuacją. Oficjalnie bardzo zaniża się statystyki covidove. Wielu nie stać na leczenie się w szpitalu, w których i tak są duże braki leków oraz personelu. Tlen do respiratorów załatwia rodzina chorego, są to bardzo duże wydatki. Szpitale są przepełnione. Ci bogatsi leczą się w prywatnych klinikach, w których o dziwo, można znaleźć wszystko.
Jeżeli chodzi o pracę pastoralną, to wszystkie kościoły i świątynie wszystkich religii na Madagaskarze są zamknięte. Jest to trochę dziwne, bo oprócz szkół, reszta funkcjonuje normalnie. Sklepy, bazary, restauracje itp. są otwarte. Często przychodzi policja w towarzystwie żołnierzy, aby sprawdzić, czy wszystkie restrykcje są przestrzegane w mojej parafii. Ostatnio poinformowano mnie, że nie mogę w kościele odprawiać Mszy św. nawet dla trzech sióstr zakonnych. Więc nie mam teraz wiele styczności z moimi parafianami. Szkoda, bo jeszcze trzy tygodnie temu, kiedy byliśmy dosłownie w samym środku pandemii, mogliśmy odprawiać Msze św. z zachowaniem oczywiście ograniczeń sanitarnych, tj.: maseczki, żel dezynfekujący, odstęp 1. metra itd. Kupiliśmy nawet specjalny termometr, by kontrolować temperaturę u wiernych. Niestety, restrykcje się zwiększyły. Jednak biuro parafialne jest cały czas otwarte dla naszych parafian.
Teren mojej parafii, jak już pisałem w poprzednim artykule, zamieszkują głównie ludzie biedni. Nie stać ich na to, aby zamknąć się w domach i przeczekać tę trudną sytuację. Oni żyją z dnia na dzień. Bardzo często jest to dla nich ryzyko, bo gdy wyjdą na zewnątrz, mogą zarobić na życie, inaczej będą głodni. Niestety, nie noszą maseczek. Są przyzwyczajeni żyć w grupach, więc i Covid szybko się przenosi na inne osoby. Oczywiście, w tym czasie ubodzy mieszkańcy Madagaskaru stali się jeszcze biedniejsi. Może i nie ma jeszcze głodu, ale jest niedożywienie, szczególnie u dzieci. Nasza parafia stara się pomóc tym najbiedniejszym w ich dożywianiu. Tutaj chciałbym podziękować za Waszą pomoc.
Proszę o modlitwę za mnie i całą „Czerwoną Wyspę”.
o. Paweł Petelski OMI, Madagaskar