Strona główna III. Formacja UMYSŁU NASZ GOŚĆ Towarzyszenie w duchu miłości

Towarzyszenie w duchu miłości

922
0

W tym roku mija 30 lata od powstania naszej diecezji. Jak wspomina Ksiądz czas tworzenia diecezji ełckiej i jakie wydarzenia z tamtego okresu miało największe znaczenie dla Księdza ?

30 lat. I mało i dużo. Kiedy została odczytana bulla powołująca diecezję ełcką byłem klerykiem roku pierwszego w Olsztyńskim Seminarium Hosianum. Zaproszona wszystkich seminarzystów do kaplicy i poinformowano, że nastąpiła reorganizacja struktur kościelnych w Polsce i poproszono osoby z terenu nowopowstałej diecezji o zadeklarowanie przynależności do niej. Potem zaproszono już nas na Wielki Czwartek na uroczystości Triduum do Ełku i tak zaczęła się nasza przygoda z ełcką strukturą diecezjalną. Do seminarium przyjechaliśmy już na drugi rok. To było dla mnie takie bardzo zadziwiające, bo nie wiedzieliśmy, co, gdzie, jak… Były różne propozycje umiejscowienia seminarium: była propozycja, żeby seminarium było w Stradunach koło Ełku, bo tam stały niewykończone mury, gdzie dzisiaj mieści się szkoła. Biskup Ziemba rozmawiał wtedy z władzami, i szukano poza Ełkiem, w różnych miejscach, aż w końcu zapadła decyzja o umieszczeniu seminarium w budynku naprzeciwko katedry który po części był używany przez Studium Medyczne, a po części nie, ze względu na stan techniczny budynku. Kiedy przyjechałem w wakacje na dyżur do seminarium zobaczyłem, że dach prześwitywał a stropy były pozarywane. 1,5 miesiąca do końca wakacji, opłakany stan budynku, a rektor mówi, że od początku października zaczynamy nowy rok akademicki. Patrząc na rektora, nie sądziłem, że będzie to możliwe. A jednak… Rok był też taki nietypowy, bo mieliśmy wykłady w pokojach seminaryjnych. Mieszkaliśmy po kilku w jednym pokoju, łóżka to były typowo wojskowe prycze. Jednym słowem warunki były nie do pozazdroszczenia. Natomiast niesamowitym atrybutem naszej wspólnoty seminaryjnej było, że myśmy wszyscy tworzyli to miejsce: w ciągu dnia wykłady, a po obiedzie wszyscy stawaliśmy do pracy. Robiliśmy wszystko: malowanie, skrobanie, przenoszenie cegieł, szorowanie, a później parę godzin na naukę, modlitwa, spanie i znów kolejny dzień. To było bardzo łączące nas wszystkich. Było nas wtedy chyba z 80 kleryków, warunki były słabe, bo jeszcze przez pierwszy rok naszego studiowania, w części edukacyjnej były dziewczęta. I to był ewenement na skalę Polski, gdzie seminarium i studium medyczne razem ze sobą się uczyli.

 

Czyli takie największe wydarzenie to przejście do Ełku?

Tak. Dla nas młodych, to była wielka niewiadoma co i jak, jak to będzie. Wtedy było połączenie jednej grupy seminarium z Olsztyna i drugiej z Łomży. Na moim roku to się tak równolegle rozłożyło, że było trzech chłopaków z Łomży i trzech z Olsztyna. Nasz rocznik był 6cio osobowy. Poznawaliśmy się. Nie mieliliśmy jakiś porównań, że my to my a wy to wy, zawsze trzymaliśmy się razem, i to było bardzo fajne. Na niektórych rocznikach, szczególnie u starszych księży, był widoczny podział na my, wy, oni… u nas tego nie było i do dzisiaj myślę, że na naszym roczniku tego nie ma.

 

Mogłoby się wydawać ze 30 lat działalności jakiejś instytucji to niewiele, ale kiedy popatrzy się na konkretne liczby, podejmowane inicjatywy przez Caritas, to robi to ogromne wrażenie…

Praktycznie od początku istnienia diecezji moje życie jest z nią związanie. Księdzem jestem 25 lat i wcześniej 5 lat edukacji w ełckim seminarium. Przez ten czas widziałem wiele, obserwowałem, towarzyszyliśmy w tym wszystkim, wykonywaliśmy dużo prac. Uczestniczyliśmy w tworzeniu struktur diecezjalnych. Kuria była przecież przy ul. 3 maja, wcześniej przy katedrze, później nowa kuria, przyjazd Ojca Świętego… Te wszystkie wydarzenia były i my jako klerycy braliśmy w nich czynny udział.

W strukturach Caritas jestem od początku. Przyszedłem do pomocy, do ks. prał. Tadeusza Hermana, jako młody kapłan, bo miałem dopiero 4 lata kapłaństwa. Struktury były trudne, bo prawie żadne. To był początek diecezji, początek seminarium, początek Caritasu, początek sądu, początek wszystkiego, i tak jak młoda rodzina, zaczynaliśmy wszystko od zera. Ale to tworzenie łączyło nas bardziej niż jak dzisiaj jest wszystko gotowe. Ja widzę, że jak pracownicy, którzy są od początku w Caritas, oni czują to, a ci, którzy już przychodzą w trakcie, to często na zasadzie, no dzisiaj jestem, jutro mnie nie ma. To kwestia też pewnej tożsamości, bo Caritas to nie jest firma czy korporacja, Caritas, to jest przede wszystkim służba i bycie.

30 lat – dzisiaj możemy powiedzieć, ze mamy fajną strukturę, która realizuje. Nie ściga się z państwem czy samorządami, bo to nie jest rola Caritas. W pomocy społecznej nie ma rywalizacji, nie ma lepszych i gorszych. W pomocy społecznej trzeba się uzupełniać. My jako kościelna jednostka, przede wszystkim jesteśmy jednostką pomocową. My pomagamy często tam, gdzie struktury samorządowe czy rządowe zawodzą, bądź nie mają możliwości by pomóc, bo są pewne przepisy. My jesteśmy w stanie pomóc i reagować od ręki. Jako ełcka Caritas mamy kilkadziesiąt placówek na terenie całej diecezji, w których obejmujemy opieką od narodzenia dziecka aż po śmierć. Towarzyszenie w duchu miłości to przesłanie Caritas. Staramy się być wszędzie, staramy się pomagać. Dzisiaj jest trudno zliczyć ile to jest ton udzielonej pomocy, ile to jest uzdrowionych serc, bo my często patrzymy na Caritas poprzez materie i liczby, a to są też często długie godziny rozmów, poradnie, towarzyszenie w jakiś dramatach duchowych czy rodzinnych. My nie pytamy o wyznanie religijne, czy też o to, czy ktoś chodzi do kościoła, bo to jest rola duszpasterzy. Praca pastoralna to jest towarzyszenie w imieniu Kościoła, w imieniu Chrystusa wszystkim potrzebującym. I to jest właśnie piękno Kościoła, piękno tej instytucji, że przede wszystkim pomagamy w imię Chrystusa, a później pytamy się jak pomóc naprawić w życiu pewne kręte drogi.

 

Jakie są najważniejsze wyzwania i jakie zadania stoją przed diecezjalna Caritas?

Na pewno dzisiaj większy akcent trzeba położyć na pracę na rzecz seniorów. My często mówimy, że jest potrzeba by zająć się dziećmi, młodzieżą, samotnymi matkami, bezdomnymi. To wszystko jest i mamy, natomiast dzisiaj trzeba bardziej pokazywać potrzebę opieki senioralnej. Na przykład nasze miasto biskupie – Ełk: bodajże 23% społeczeństwa to są osoby 65 +, czyli biorąc obecne statystyki przy 60.000 to ok. 15.000 mieszkańców. To jest, tak brzydko mówiąc, taka tykająca bomba, gdzie my nie jesteśmy, ani państwo, ani samorząd przygotowani do tego, aby otoczyć opieką tak mocno, tak profesjonalnie, jak choćby nawet w Niemczech to jest. Moim marzeniem jest, by przynajmniej w każdym mieście powiatowym na terenie naszej diecezji powstało Centrum Senioralne na wzór ełckiego, żebyśmy mogli w tych 9 powiatach diecezji ełckiej na mniejszą lub większą skalę objąć opieką ludzi starszych, bo jak widzimy dzisiaj, człowiek starszy jest mało komu potrzebny, zapominamy nawet o tym, że to dzięki naszym dziadkom, naszym rodzicom funkcjonuje nasz Kościół, nasza Ojczyzna, nasza struktura, nasza rodzina. I to jest najważniejsze.

 

Na przestrzeni lat zmieniło się pomaganie. Jak to wyglądało kiedyś i jak to pomaganie wygląda teraz?

Początki były trudne. Struktura początkowa, nie mieliśmy środków, nie mieliśmy niczego, nie byliśmy też wiarygodnym partnerem, bo po komunizmie patrzyli na nas z nieufnością, że po co Kościół tu się pcha, po co Kościół w tej kwestii ma coś robić, my sami poradzimy…  Dzisiaj, po 30 latach widzimy, że na wielu płaszczyznach, dla wielu samorządów jesteśmy godnymi partnerami. Niejednokrotnie samorządy same do nas się zgłaszają i chcą zlecić nam wykonanie jakiegoś zadania, bo widzą, że jest to tańsze i będzie to lepiej wykonane. Dzisiaj nie tylko w urzędach pracują ludzie profesjonalni, ale też i w naszej instytucji Caritas są ludzie dobrze wykwalifikowani, przygotowani merytorycznie. Przez 30 lat Caritas rozwija się w różnych płaszczyznach i to zostało dopracowane. A pomoc też została dzisiaj spersonalizowana, bo dzisiaj mamy struktury parafialne Caritas, które zajmują się już bezpośrednią pomocą, gdyż bardziej znają potrzebę parafii, a my wspomagamy parafialne Caritasy. Poprzez programy pomocowe, realizujemy zadania ogólnopolskie czy rządowe, to wtedy wykazujemy, że mamy strukturę 152 parafii. I to jest właśnie piękne, bo żadna instytucja nie jest w stanie tak mocno dotrzeć do najniższego szczebla, czyli jednostki, jak my Caritas.

 

Istotnym elementem działalności Caritas są wolontariusze. Czy ełcka Caritas ma wypracowany system jak zachęcać ludzi do wolontariatu?

Tak. U nas wolontariat rozwija się dopiero na dwóch płaszczyznach, czy inaczej mówiąc w dwóch grupach. Pierwsza grupa to wolontariat osób dorosłych przy parafialnych oddziałach Caritas, a druga grupa to Szkolne Koła Caritas, które są przyszłością, i to jest wielka grupa w diecezji. To jest kilkaset niesamowicie działających kół w różnych szkołach. W Szkolne Koła Caritas angażują się nie tylko katecheci, ale także nauczyciele świeccy. Dzieci pod nadzorem opiekunów uczestniczą w różnych akcjach i to nie tylko zbierania rzeczy, ale także odwiedzają chorych i samotnych, robią im zakupy. Pomagają słabszym uczniom w nauce, czy też pomagają i dzielą się, wiedząc, że np. kolega pochodzi z rodziny uboższej. To jest piękne. Dzisiaj więcej szczęścia jest w dawaniu, a nie w braniu. I jeżeli dzisiaj za młodu nauczymy się dawać, to też będziemy tak samo działali w przyszłości jako dorośli ludzie.

System jest wypracowany i jeżeli ktoś chce się włączyć w system pracy w Caritas, to zachęcamy do parafialnego Caritasu, do Szkolnych Kół Wolontariackich, czy do nas do centrali.

Caritas aby pomagać innym potrzebuje współpracy z innymi osobami czy instytucjami. Jak to wam wychodzi?

Współpraca z instytucjami i samorządami, może nie wszędzie, ale wygląda dobrze. Jeżeli samorząd widzi nas jako poważnego partnera to współpracuje, a jeżeli nie, to my się nie narzucamy, bo trudno wchodzić w kompetencje samorządu. My jesteśmy otwarci na współpracę, my jesteśmy otwarci przede wszystkim na to, żeby profesjonalizować także naszą pracę, ale też nie uciekamy od współpracy.

Jak wygląda pomoc ełckiej Caritas w obecnej sytuacji?

Na pewno nikt w Polsce nie był i nie jest przygotowany na to co się wydarzyło na Ukrainie. Nie mieliśmy tak dużej fali uchodźców, jaką teraz mamy. Wcześniej, wiele lat temu, mała grupa Czeczenów przyjechała do Polski, którzy zostali gdzieś tam zagospodarowani, natomiast teraz nikt się nie spodziewał, że tak to będzie liczebnie wyglądało. To jest kolejny już tydzień naszej pracy. Opracowujemy pewne modele, bo ani Państwo, ani Kościół nie ma tak naprawdę twardych norm, reguł, zasad. Na dzień dzisiejszy mogę powiedzieć, że dzięki wykwalifikowanym i profesjonalnie przygotowanym do tej pracy ludziom udało nam się stworzyć pewien system. Podglądamy jak robią to Włosi, Niemcy, Austriacy, którzy maja większe doświadczenie od nas, jak Kościoły tamte działają w tej sferze. Do tej pory wyjechało na Ukrainę od nas 40 tirów, czyli tak ponad 500 ton różnego rodzaju produktów.

Staramy się obejmować pomocą bazę lokalową w naszych ośrodkach, czy też pośredniczyć z ludźmi, którzy zgłaszają chęć przyjęcia uchodźców pod swój dach. Obejmujemy też pomocą zaopatrzenie potrzebujących w żywność, ale też tworząc strukturę pomocową poprzez wydawanie ubrań, żywności, różnego rodzaju artykułów czy środków czystości dla tych, którzy przyjechali. Tworząc takie diecezjalne centrum kryzysowe dla Ukraińców, zatrudniliśmy dwie osoby z Ukrainy, które rozmawiają w języku polskim i ukraińskim i biegle się nimi posługują także w piśmie. Chcemy tym, którzy do nas przyjeżdżają pomóc umieć się odnaleźć w polskiej strukturze samorządowej, rządowej, prawnej, na rynku pracy. Chcemy, by te osoby usamodzielniały się, żeby mogły poczuć się godnie.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here