Kim jest Stefan Wyszyński? Jednym z najwybitniejszych Polaków XX wieku, a jednocześnie w całych dziejach polskiego narodu. Duchownym Kościoła rzymskokatolickiego. Człowiekiem o niezłomnej wierze i sile ducha. Kolejno stawał się biskupem, arcybiskupem, kardynałem, prymasem – Prymasem Tysiąclecia. Kim jeszcze? Mężem stanu, kaznodzieją, politykiem, publicystą. Sługą Bożym, a już wkrótce błogosławionym.
Umiał i lubił pisać
Jednak żadne kompendia nie określają Wyszyńskiego jako pisarza. A jest kimś, komu przysługuje – i wcale nie na wyrost – to miano. Oczywiście pisarstwo nie było jego głównym zajęciem, ale towarzyszyło mu przemożnie z racji na profesję, pełnione funkcje i związane z tym oraz kontekstem politycznym i ideologicznym życiowe sytuacje. Przykładowo – podczas trzyletniego odosobnienia powstały Zapiski więzienne, niewątpliwie najwartościowszy nie tylko dokument, ale jednocześnie utwór literacki Prymasa. Nadmieńmy, że pisarstwo to nie jest jedynie plon w postaci tekstów, które powinny czy nawet musiały powstać w związku z pełnionymi urzędami. Gdyby tak było, niekoniecznie odznaczałyby się zauważalnym komponentem literackości. A że tak jest, to wynik tego, że Wyszyński umiał i lubił pisać. Miał literacką charyzmę.
Pisanie było Bożym nakazem
Czasami, o czym czytamy w Zapiskach więziennych, pisanie było wewnętrznym przymusem, Bożym nakazem oraz pełniło funkcję katharsis: „Nie wiem dlaczego, ale muszę to zapisać, choć tak bardzo się lękam. Nakazujesz mi chcieć i nakazujesz mi napisać, choć opieram się i jednemu, i drugiemu Twemu chceniu. A więc, prawdziwie: jeśli Ci, Ojcze, jest potrzeba coś więcej, niż dotychczas się dzieje ze mną, to czyń. Jeśli Ci jest potrzebne moje więzienie, piwnica dla mnie, udręki śledcze, procesy, widowisko z Twego sługi, oszczerstwa i pośmiewisko, wzgarda pospólstwa i wszystko, czego tylko zapragniesz… Oto jestem. Napisałem i… spadł mi ciężar z serca”.
Wypowiadał się jako interpretator literatury i językoznawca
Prymas Tysiąclecia jawi się nie tylko jako twórca literatury, ale także jej interpretator – przy różnych okazjach wcielając się subtelnie w rolę literaturoznawcy, krytyka literackiego, czy po prostu wnikliwego czytelnika dzielącego się opiniami o swoich lekturach. Zabiera głos, komentując – najczęściej nie całościowo, ale w pewnych aspektach – utwory z literatury pięknej, jak również z teologii czy filozofii. Wypowiada się też w sprawach związanych z rolą pisarza w społeczeństwie i szerzej – na temat życia literackiego i kulturalnego. Komplementarnie, wielowątkowo jako teolog, biblista, ale i aspektowo jako teoretyk literatury i językoznawca, dywaguje na rozległy temat genezy i funkcji słowa – między innymi związków z boskim Logosem.
Rezygnował z literackości na rzecz życia
Kazania, dzienniki, listy, modlitwy Wyszyńskiego są przykładem takiej literatury, która potrafi zrezygnować z „literackości” – sama nie osłabiając się przy tym – na rzecz życia. Literackość kojarzy się nam z nowatorstwem języka, oryginalnością formy, jak również z bytami idealnymi i trochę ulotnymi w przestworzach estetyki. A jednak oprócz tego w literaturze istotne jest też nowatorstwo myśli – przejawiające się w szerokim naświetleniu ludzkiej egzystencji: od strony religijnej, filozoficznej, psychologicznej, społecznej, politycznej… Literatura jest przecież nieodłączną częścią życia, formą poznania: ma nie tylko zamykać się w wąskiej literackości – kształtu, formy dzieła, ale i być pożyteczną człowiekowi jako dostarczająca wiedzy o otaczającym go świecie, wiedzy o nim samym; dająca wskazówki i rady, podpowiadająca – jak żyć?
Więcej znaczył mszalik niż cała biblioteka
Na pewno to, co Prymas Tysiąclecia czytał – po odpowiednim krytycznym przewartościowaniu – wpływało również na styl, czyli ukształtowanie własnego języka w zależności od potrzeb pisarskiej ekspresji. Prymasowi jest bliska zwłaszcza taka literatura, która nie zatrzymuje się tylko na emanacji piękna, na warstwie estetycznej, ale odsłania życie człowieka z całą konfiguracją egzystencjalnych doświadczeń. Taka literatura, która nie stroni od wyraźnego wartościowania. Kardynał hierarchizuje i dobiera dla siebie literaturę według potrzeb duchowych, a nie czysto estetycznych. Mówił: „Gdybym miał do wyboru: posiąść na własność bibliotekę Muzeum Brytyjskiego, czy też jeden mszalik, wybrałbym mszalik”.
ks. dr. Jerzy Sikora