Kontynuując temat poronień i martwych urodzeń, dziś skupimy się na tym, czego rodzice doświadczający straty dziecka nie chcą/nie potrzebują usłyszeć. My, jako otoczenie, możemy takiej parze słowem wspierającym pomóc przejść tę sytuację lub pogrążyć ich słowem raniącym w jeszcze większym bólu. Zatem jakich „pocieszeń” unikać w kontakcie z rodzicami po stracie?
„Jak się czujesz?”
To jest pytanie za sto punktów! Jak czuje się ktoś, kto właśnie pożegnał bliską osobę? Prawdopodobnie każdy z nas kiedykolwiek doświadczył śmierci kogoś z rodziny, znajomego. Dzięki temu doskonale wiemy, że wiadomość o odejściu nie napawa radością, za to przysparza nam emocji takich jak: smutek, żal, rozgoryczenie, gniew, zagubienie. Rodzice po stracie dziecka czują dokładnie to samo. Często pytanie to wynika z tego, że osoby z otoczenia nie potrafią zagaić rozmowy, nie wiedzą, co w takiej sytuacji powiedzieć i właśnie wtedy pierwsze na myśl przychodzi to pytanie. Zdecydowanie lepszym pomysłem będzie przytulenie takich rodziców, nawet bez słów lub tak jak w przypadku śmierci dorosłych osób powiedzenie „bardzo wam współczuję, jest mi bardzo przykro”.
„Jeszcze będziecie mieć inne dzieci”
Przede wszystkim rodzice w takiej sytuacji potrzebują wiary, że to wydarzenie nie przekreśla ich szans na ponowne rodzicielstwo. Jednak, takie pocieszenie po stracie dziecka jest odbierane jako „było, minęło, pomyśl o kolejnych dzieciach”. To tak jakby wdowie będącej w żałobie powiedzieć „jeszcze wyjdziesz za mąż”. W chwili, gdy rodzice tracą dziecko, potrzebują opłakać to, które odeszło, zdecydowanie to nie jest czas na myślenie o kolejnym potomstwie, oni zwyczajnie nie mają do tego głowy, bo ich uwaga skupia się na żałobie. Pocieszanie mówieniem o następnym dziecku w okresie żałoby jest po prostu nietaktowne. Inna sprawa, że nikt nie da gwarancji, że para będzie mieć jeszcze potomstwo. A co jeśli to utracone dziecko jest ostatnim?
„Bądźcie dzielni, silni”
Strata dziecka niesie za sobą ból, rany w sercu. Ten ciężar w mniejszym bądź większym stopniu będzie już towarzyszyć do końca życia. Dramatyczne przeżycia nie zawsze czynią rodziców silniejszymi, często wręcz odwrotnie. Małżonkowie po stracie dziecka chcą po prostu przeżyć żałobę, pozwolić sobie na łzy, smutek i słabość. To nie jest czas na bycie silnym, wzięcie się w garść, a już na pewno na udawanie bycia dzielnym. Przyniesie to tylko szkodę w przechodzeniu żałoby i wydłuży czas jej trwania. Oczekiwanie otoczenia, że ci, których dotknęło nieszczęście szybko podniosą się i ruszą dalej przez życie jak gdyby nigdy nic, jest bardzo złudne i nie na miejscu.
„Wiem, co czujesz”
To, co ktoś czuje, to wiemy na pewno, gdy dana osoba konkretnie nazwie nam swoje uczucia. W pozostałych wypadkach możemy jedynie domyślać się, wyobrażać, co czuje i przeżywa. Najlepiej rodziców po stracie zrozumieją inni, którzy byli w podobnej sytuacji, ale też nie ma to znamion pewności, bo doświadczenie straty ma różny przebieg, charakter i okoliczności. Nie każda strata dziecka jest sobie równa, choć niewątpliwie każda dostarcza przykrych oraz trudnych emocji i uczuć.
„To był tylko początek ciąży”
Ludziom często wydaje się, że kobieta tracąca dziecko na tak wczesnym etapie ciąży nie zdążyła się jeszcze do niego „przyzwyczaić”. Jednak niezależnie, czy ciąża była niespodzianką dla rodziców czy nie, w głowie kobiety już w chwili zrobienia testu ciążowego zaczyna się rewolucja. Mężczyźni również nie pozostają obojętni na tę informację. U obu stron zaczyna się miłość do dziecka. Dlatego, gdy nagle okazuje się, że dziecko odeszło, rodzice przeżywają tragedię, rozpacz. Wtedy nie ma znaczenia, czy maleństwo, które kochali, miało kilka tygodni czy miesięcy. Ono było i już zdążyło być kochane.
„Zajmij się czymś innym, by ciągle o tym nie myśleć”
Od lat psychologowie i terapeuci mówią, że spychanie nieprzyjemnych emocji do podświadomości i ukrywanie ich przed światem i sobą nie przynosi nikomu korzyści. Wręcz maskowanie trudnych emocji może w przyszłości skutkować ich eskalacją w najmniej oczekiwanym momencie. Zajmowanie się czymś innym daje tylko chwilowe zagłuszenie całej plejady emocji, które odczuwają rodzice po stracie. Zapominanie o tym, co się stało na żądanie otoczenia jest nienaturalne i bardzo szkodliwe. Rodzice mają prawo i powinni przeżyć żałobę od początku do końca, by po niej podnieść się i żyć dalej w spokoju serca. Po odpowiednio przeżytym czasie żałoby, wracają siły, chęć do podejmowania nowych decyzji i aktywności. Dlatego rodzicom opłakującym stratę potrzebny jest czas i wsparcie, a nie odciąganie na siłę ich myśli od dziecka.
„Czas leczy rany”
Prawdopodobnie w wypadku straty własnego dziecka czas nigdy nie uleczy rany. Może z czasem przeżywanie tego, co się stało i ból nabierze innego znaczenia, ale to wciąż będzie rana serca i ona pozostanie w rodzicach już na zawsze. Poronienie czy urodzenie martwego dziecka to jest coś, czego nie da się zapomnieć i w tym wypadku czas nie ma znaczenia.
Inne nietrafione sformułowania wobec rodziców po stracie to także: „lepiej tak niż dziecko miałoby urodzić się chore”, „dobrze, że już macie dzieci”, „nie wy pierwsi nie ostatni”, „co nas nie zabije, to nas wzmocni”, „jeszcze jesteście młodzi, jeszcze wam się uda”, „postarajcie się szybko o kolejne dziecko”, „Bóg tak chciał”, „nie dostaje się więcej cierpienia niż jest w stanie unieść”. Te teksty na ten moment życia małżonków nie są odpowiednie.
Rodzice, którzy właśnie pożegnali swoje dziecko, nie oczekują, a wręcz nie potrzebują słyszeć słów, o których pisałam wyżej. Wsparciem będzie obecność, przytulenie, odwoływanie się do ciężaru uczuć, które właśnie niosą (np. „to jest dla was trudny czas”, „jestem z wami w tym żalu” itp.). W tej sytuacji bardzo dobrze sprawdzi się rada św. Pawła z Listu do Rzymian „Weselcie się z tymi, którzy się weselą, płaczcie z tymi, którzy płaczą.” (Rz 12,15). Pocieszanie na siłę, to kiepski pomysł.