Strona główna III. Formacja UMYSŁU POKAŻ JĘZYK! Czytając, poczuć smak języka

Czytając, poczuć smak języka

1069
0

Po co czytamy książki? Po to, aby karmić się pięknem, aby stać się mądrzejszym, a nawet lepszym człowiekiem. Również po to, aby delektować się językiem. Poczuć jego smak. Dobrego pisarza poznajemy przede wszystkim po dobrym języku. Po pięknym i ciekawym jego ukształtowaniu, czyli stylu. I przez to możemy wzbogacić własny język.

Gdy opowieść się zaczyna

Sięgnąłem po książkę Amosa Oza Opowieść się rozpoczyna. Szkice o literaturze. Pasjonująca lektura! Amos Oz to izraelski pisarz, znany z takich powieści, jak: Czarna skrzynka, Poznać kobietę, Dotknij wiatru, dotknij wody, Tam, gdzie wyją szakale. Tym razem oferuje nam zbiór dziesięciu esejów, w których błyskotliwej analizie poddaje pierwsze zdania między innymi z Jesieni patriarchy Gabriela Garcii Marqueza, z Lekarza wiejskiego Franza Kafki, ze Skrzypiec Rotszylda Antoniego Czechowa, z Nikt nie powiedział słowa Raymonda Carvera.

Oza interesuje więc szczególnie moment, gdy opowieść się zaczyna. Według niego każdy początek opowieści jest kontraktem zawieranym między autorem a odbiorcą. I tutaj, tak jak w życiu, umowy mogą być różne – pewne i niepewne. Zdarzają się kontrakty podstępne. Zdarza się, że pisarz wyjawia przed czytelnikiem wszystkie swoje zamierzenia i tajemnice, a ten ufnie je przyjmuje. I co? Staje się ofiarą spisku, podstępu. Wywiedziony w pole. Nie jest to lekceważenie czytelnika. Wręcz przeciwnie. Zaproszenie do literackiej gry, zabawy. Pisarz, nie wykładając kawy na ławę, traktuje czytelnika bardzo poważnie. Ufa, że przy lekturze uaktywni on swoje możliwości poznawcze, namiętności i pasje. Oz chce, abyśmy z lektury czerpali jak najwięcej przyjemności. I nie chodzi tu wcale o czytanie tylko książek łatwych, miłych i przyjemnych. Chodzi o aktywne podejście do utworów literackich. O odczytanie nie tylko, o czym jest książka, ale i jak jest zrobiona, czyli jak napisana. Jaki jest jej język, strona stylistyczna i formalna.

Rozpoczynanie opowieści Oz porównuje do przysiadania się w restauracji do kogoś obcego. I trzeba zacząć rozmowę. Jak? Na poważnie, bezpośrednio, podstępnie, flirtując… Jakie napisać pierwsze zdanie? Co w nim odsłonić przed czytelnikiem? Jest ono tak trudne i tak ważne nie tylko w przypadku powieściopisarzy, ale wszystkich parających się literaturą. I nie jedynie literaturą. „Najtrudniejszy pierwszy krok, zanim innych zrobisz sto” – śpiewał Andrzej Dąbrowski. Także w miłości.

 Pobawmy się w lekturę

Lektura – z pożytkiem dla naszego języka – wymaga od nas, czytelników, aktywnego udziału, wykorzystania życiowego doświadczenia, uwagi, a nawet przebiegłości i niewinności zarazem. Dlaczego? Dlatego że pisarz chce nam czasem zrobić psikusa: albo wprowadzić do labiryntu, albo zaprosić do tańca. Po co? Dla zaciekawienia. Dla przyjemności. Dla intelektualnej zgrywy. Ważne jest nie tylko umieć pisać, ale i czytać, podobnie – nie tylko mówić, ale i słuchać. Dzisiaj prawie każdy – nawet pomijając ogromną jak zwykle rzeszę grafomanów – bierze się do pisania: nie tylko rasowy pisarz, ale i aktor, piosenkarz, sportowiec, zamknięty w więzieniu bandyta. Cóż, papier wszystko zniesie? Otóż, nie! Bo szkoda lasu. Bo to okropne, aby niewinna kartka papieru była tak często gwałcona.

Teraz modne są kursy creative writing, nie tylko na Zachodzie, ale i ostatnio w Polsce. Może warto byłoby też pomyśleć o creative reading? W Warszawie na budynku przy ul. Nowogrodzkiej wielkimi literami krzyczy szyld: Fast Reading. Nauka Szybkiego Czytania. W naszym zwariowanym świecie już na nic nie mamy czasu. Wszystko musi być szybko. Fast! Szybkie jedzenie, szybkie samochody, szybki seks, szybkie czytanie… Opowiadam się za slow reading.  Za lekturą powolną, przyjemną. Dobry czytelnik to taki, który zatapia się w lekturze. Dajmy się wciągnąć w literacką zabawę – w świat tajemnych znaczeń, przyjemności i radosnej gry, prawdziwych, że aż niewyobrażalnych, olśnień.

Isaac Bashevis Singer w Miłości i wygnaniu ze szczerością mówił: „Wszystko to próżność cała ta pisanina, lecz skoro już się to robi, trzeba to robić dobrze”. Zarówno od strony autora – zabawa w literaturę, jak i patrząc od strony czytelnika – zabawa w lekturę, obie zabawy niech będą radosne i przyjemne, a nawet szalone, ale, broń Boże!, nie bezmyślne i leniwe. Tadeusz Peiper, „papież awangardy”, we wstępie do swoich Poematów wydanych w Krakowie w 1935 roku wyznawał z ulgą (ale i chyba z wielką odwagą!): „Uwolniłem moją sztukę od terroru leniwego czytelnika, mimo że ten właśnie czytelnik ma w sobie dla autora tyle wdzięczności”.

Od czytelnika, jak od ucznia czy studenta, trzeba wymagać, za co jeden i drugi także okażą wdzięczność. Aczkolwiek nie zawsze od razu – częściej dopiero po ukończeniu nauki, dopiero po doczytaniu książki do końca.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here