Strona główna I. Formacja SERCA Z ZAKONNEGO SKARBCA Weź nie leź…

Weź nie leź…

1357
0

Pragnę się cała przemienić w miłosierdzie Twoje…

Dopomóż mi, Panie, aby nogi moje były miłosierne, bym zawsze spieszyła         z pomocą bliźnim, opanowując swoje własne znużenie i zmęczenie. Prawdziwe moje odpocznienie jest w usłużności bliźnim  /Dz. 163/.

 

„…bym zawsze spieszyła z pomocą bliźnim…”

                Po co właściwie tam „ leziesz”? Po co się spieszysz? Gdzie tak biegniesz? Czy Twoje zabieganie, jest aż tak pomocne bliźniemu ?

Bliźni jest blisko… na wyciągnięcie Twojej dłoni. Blisko, w Twojej rodzinie, małżeństwie, wspólnocie, parafii, mieście… Uwierz, to nie przypadek, że Bóg postawił nas w tej, a nie innej rodzinie, w tym, a nie innym miejscu, wśród takich, a nie innych ludzi.

Bliźni bywa trudny… Jest na co dzień. Zazwyczaj nie zmienia się szybko, a nawet wcale. Jest wymagający… Pokazuje tę trudniejszą prawdę o Tobie. Odkrywa Twój egoizm  i niecierpliwość. Nieumiejętność bycia tu i teraz. Twoje skupienie na sobie i na tym co dla Ciebie ważne…

Bliźni odkrywa Twoje rany… Nieuleczone relacje, niezamknięte sprawy, zatuszowane słabości i grzechy… Twoją bezsilność… Tak po „ludzku”, nikomu nie spieszy się na spotkanie z takim bliźnim…

Masz rację, to jest trudne. Możesz spotkać się z odrzuceniem, brakiem wdzięczności i niezrozumieniem najlepszych chęci. Jednak nie trać czasu. Pospiesz w kierunku Twoich dzieci, żony, męża, rodziców, współsiostry i współbrata, aby nie było za późno…   Nie uciekaj, by pomagać tym, którzy są daleko…, którzy „nie bolą” i nie dotykają tak mocno jak „swoi”…

„ …opanowując swoje własne znużenie i zmęczenie.”

Spiesząc ku najbliższym, można się zmęczyć i znużyć. Czasami, jest to po prostu Twój „osiołek” – ciało, które ma ograniczone siły fizyczne. Trudno nie być zmęczonym, kiedy człowiek się nie wysypia. Jednak zbytnie zajmowanie się sobą, też może zmęczyć…

 Czasami zdarza się, że tracisz sens swojego poświęcenia, starań, zabiegów… i zaczynasz ulegać pokusie: po co to wszystko? Po co tak właściwie gonię? Za czym i dla kogo? To nie ma sensu… Co wtedy?

Opanuj się! Nie swoją siłą i mocą… Nie dla swojej chwały i poklasku… Nie dla dobrej opinii i ludzkiej wdzięczności… Wyśpij się, odpocznij.

Potem przyjdź i popatrz na Tego, który może wszystko… Oddychaj Jezusem, rozmawiaj z Nim. Powiedz o swoich trudnościach z bliźnimi. Powiedz o Mamie, która w swej starości wypowiada względem Ciebie trudne i nieprawdziwe słowa, a potrzebuje Twojej pomocy… o Tacie, który został przykuty do łóżka i stał się nieznośny dla najbliższych, a potrzebuje Twojej pomocy… o Żonie, która jest trudna do zniesienia i potrzebuje Twojej pomocy… o Mężu, który stracił pracę, zaczął pić i potrzebuje Twojej pomocy… o Dziecku, które uzależniło się od narkotyków i potrzebuje Twojej pomocy…

Zaufaj Jezusowi. Pozwól, aby zabliźnił rany, jakie Ci zadali najbliżsi. To nie oznacza, że wszystko będzie już dobrze:  poradzisz sobie w każdej sytuacji… poznasz odpowiedzi na wszystkie nurtujące Cię pytania… rozwiążesz wszystkie swoje życiowe problemy i już nie będzie bolało…

Nie o to chodzi. Zaproś Jezusa tak, jak Święta Siostra Faustyna, by opanował Twoje znużenie i zmęczenie. Poproś, aby dodał Ci odwagi i wytrwałości i „weź nie leź”  tam, gdzie nie trzeba, aby nie stracić danego Ci czasu.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here