Są położne, które poród odbierają, a są takie, które go przyjmują. Czy przyjmowanie i odbieranie porodu znaczy to samo i oba pojęcia można stosować zamiennie? A może jednak za jednym i drugim sformułowaniem kryje się coś więcej?
Poród jest wydarzeniem, które silnie oddziałuje na kobietę, rodzące się dziecko, rodzinę, a nawet społeczność. Dobrze przeżyty będzie twórczy, rozwijający, podnoszący samoocenę i dający poczucie własnych kompetencji. Poród odarty z godności, traumatyczny będzie przynosił ból, przygnębienie, frustrację, zwątpienie, a może i poczucie winy. Czy istnieje sposób, by znaleźć się w pierwszej grupie? Za definicjami „przyjmowania” i „odbierania” porodu kryje się całe myślenie o nim – o postawie personelu medycznego, o rodzicach dziecka i rodzinie, przygotowaniu do tego wydarzenia, wyborze miejsca porodu itp. To jest świadomość tak po stronie rodziców dziecka, jak i po stronie służby zdrowia.
Inna sprawa – czy wolimy, gdy coś się nam odbiera, czy gdy możemy coś przyjąć? Tak właśnie jest też z porodem.
Przyjmowanie porodu
Pod tym pojęciem zakodowane jest wszystko to, co jest pozytywne, miłe i ciepłe w porodzie. Przyjęcie porodu to postawa personelu medycznego, rodziców, gdy dziecko jest serdecznie witane na tym świecie, gdy pomaga się mu się łagodnie wejść w nową rzeczywistość, kobieta i jej mąż/osoba towarzysząca natomiast otrzymują akceptację, zrozumienie i wsparcie w tej wyjątkowej dla nich sytuacji. To także dopuszczenie do głosu oczekiwań i próśb rodziców rodzącego się dziecka, co jest wyrazem zaproszenia ich do współuczestniczenia w tym procesie. Gdy personel medyczny towarzyszący (postawa towarzyszenia nie jest użyta tutaj przypadkowo) przy porodzie przyjmuje go, wówczas nie dość, że będzie on dla wszystkich dobrym wspomnieniem, to dodatkowo będzie przebiegać bardziej naturalnie – w przyjaznej atmosferze lepiej i skuteczniej wydzielają się hormony niezbędne do porodu. Położne (lekarze) przyjmując poród, pozostają de facto w tle tego zajścia, asystują, mobilizują i motywują, dodają sił i otuchy, wlewają nadzieję, monitorują z bezpiecznej (psychicznie) odległości przebieg procesu i udzielają wskazówek (nie narzuca się swojego zdania, nie krytykuje, nie komentuje) oraz dobierają odpowiednio słowa, bo wiedzą, że niewłaściwie użytymi można zahamować akcję porodową (stres kobiety podczas porodu to ostatnia rzecz, która powinna ją spotkać). To nie jest bajka, choć dla wielu może tak to brzmieć. To właśnie tak powinien wyglądać poród (nawet jeśli jest on drogą cesarskiego cięcia) i to jest naprawdę osiągalne. Mało tego! Do tego powinno się dążyć, a w renomowanych szpitalach ginekologiczno – położniczych w naszym kraju staje się to normą. Takiej postawy trzeba szukać i wymagać od personelu szpitala.
Odbieranie porodu
W skrócie można powiedzieć, że jest to dokładnie odwrotność przyjmowania porodu. Swoją drogą, z czym kojarzy się słowo „odbierać”? Raczej ciężko spodziewać się, że przywoła na myśl coś dobrego, pozytywnego i chyba na ogół nikt nie lubi, jak mu się coś odbiera/zabiera. Co można odebrać w porodzie? Intymność, prywatność, naturalny przebieg, godność, poczucie mocy, radość, spokój. Odbieranie porodu daje kobiecie sygnał, że jej rola jest przedmiotowa a nie podmiotowa (jak to jest w przypadku przyjmowania porodu). Oczekuje się od niej wykonania zadania pod warunkami personelu; może odnieść wrażenie, że nie jest aktywnym uczestnikiem tego, co się dzieje. Kobieta w takiej sytuacji nie jest otoczona ani poczuciem bezpieczeństwa, ani akceptacji, ani zrozumienia.
Nawet, jeśli poród przebiega nie po myśli rodziców dziecka, nawet jeśli pojawiają się komplikacje albo trzeba interweniować procedurami okołoporodowymi, to personel wciąż może zadbać (a rodząca i jej towarzysz powinni domagać się), by poród był przyjmowany nie zaś odbierany. To tylko z pozoru gra słów, w rzeczywistości nawet podświadomie idzie za tym określona postawa. Zdecydowanie należy szukać takich miejsc do porodu i takiego personelu, który poród będzie przyjmował a nie odbierał. W naszym regionie jest to wykonalne – również sama miałam okazję testować – w szpitalu i w domu.