Mam 39 lat i przynależę do Bractwa św. Józefa w Nowej Wsi Ełckiej. Pragnę przedstawić w wielkim skrócie moje świadectwo powrotu do Boga i godności Dziecka Bożego.
Przez większość mojego życia miałem bardzo słabe relacje z Bogiem. Wiele grzeszyłem i ku uciesze szatana zanurzałem się coraz bardziej w błocie tego świata. Byłem słabym mężem, ojcem, synem i człowiekiem. Dobry i miłosierny Bóg wielokrotnie wyciągał ku mnie swą świętą dłoń, lecz i Ona zostawała przeze mnie odtrącana. On się jednak nie poddawał i po wielu staraniach i Bożej miłości zacząłem powracać na drogi Naszego Ojca.
Trwało to przez wiele lat, bardzo powoli. Mógłbym się porównać do starego i schorowanego człowieka kroczącego z trudem po schodach Bożej wiary. W pewnym momencie życia, myślę, że około pięciu lat temu, Bóg widząc moje słabości, postanowił obdarzyć mnie łaską i wielkim cudem, po którym ten stary człowiek już nie schodami a „windą” wracał do Boga. Muszę wtrącić, iż będąc jeszcze grzesznikiem, byłem również wielkim przeciwnikiem Pisma świętego. Uważałem, że jest ono za trudne i nie do końca autentyczne, a wielokrotnie tłumaczone zatraciło prawdę i sens. Wmawiałem sobie i innym ludziom, że wystarczy sam Dekalog, by poznać i zrozumieć Boga, że Pismo święte jest zbędne.. Och doprawdy żałosne! Ślepy przewodnik. Ów łaską i cudem, którego nie jestem w stanie wyjaśnić, był nakaz, by kupić i zgłębiać słowa świętej lektury.
Z mojego wnętrza, jakby z serca i duszy, rozsadzały mnie słowa : „kup i czytaj Pismo święte”.
Nie do opisania! Walczyłem z „Nim” trzy dni. Z każdym kolejnym, głos stawał się coraz silniejszy, potężniejszy. W trzecim dniu Bożych trąb runęły mury, jakby Jerycha. Bóg wygrał. Jeszcze tego samego dnia kupiłem i rozpocząłem czytanie świętych stron .. Czułem radość a zarazem strach. Przez wiele tygodni czytania a raczej analizowania, sprawdzania, porównywania, doszukiwania się sprzeczności, błędu, czy czegokolwiek co uprawniałoby mnie do uznania Biblii za bezwartościowy stos kartek, nie znalazłem nic, co mogłoby zdyskredytować to Boże dzieło. Szatan kusił, dręczył, zwodził, ale dzięki modlitwie i pomocy Ducha Świętego z każdym kolejnym tygodniem było coraz lepiej, z radością w sercu zatapiałem się w Bożych słowach przesyconych miłością i troską o nas, Swoje dzieci.
Moją „windą” jest Słowo Boże, które ukazuje nam Boga i nasze dziedzictwo.. Jak, moi drodzy, można poznać i rozkochać się w kimś, kogo nie znamy? Jak możemy zawdzięczać komuś coś, nie wiedząc, ile dla nas uczynił? Jak możemy rozkochać się w kimś, nie wiedząc, jak bardzo On nas umiłował ?
W moim życiu jest wiele takich cudów i łask. Kolejnym, o którym pragnę wspomnieć, jest spotkanie na swej drodze wspaniałego człowieka, księdza, proboszcza Andrzeja Bryka, który dzięki swej determinacji i charyzmatom wniósł do naszej wspólnoty miłość i Boga. Duchowny utworzył również Bractwo świętego Józefa, do którego zostałem zaproszony. Wspomniana wspólnota jednoczy nas w codziennym uświęcaniu Imienia Boga i determinuje do bycia dobrym mężem, ojcem, synem i człowiekiem. Na wzór świętego Józefa, opiekuna świętej rodziny…Króluj nam Chryste. Niech Wam Bóg błogosławi.
Krzysztof
Wcześniej byłem średnio zaangażowanym katolikiem. Tzw. dalszym znajomym Jezusa. Z czasem pojawił się o. Augustyn Pelanowski, jego kazania oraz książka „Dom Józefa”. W międzyczasie zawierzenie Jezusowi przez ręce Maryi wg św. Ludwika de Montfort. Była chęć pełniejszego zaangażowania w liturgię, ale brak doświadczenia, wiek itd. Pewnego dnia proboszcz przed bierzmowaniem syna zmarszczył brew – tu jest wasza parafia – dodał stanowczo! I rzucił pomysł zaangażowania w życie wspólnoty parafialnej i bractwa. Dałem się namówić. Obecnie przeżywanie Eucharystii jest zdecydowanie mocniejsze. Większa świadomość opieki św. Józefa, Maryi i obecności Jezusa w Eucharystii. Modlitwa jest inna, choć nadal można wiele poprawić. Żyje się radośnie, a wszelkie przeciwności nabierają sensu. I człowiek częściej patrzy w Niebo a nie pod nogi.
/ imię i nazwisko do wiadomości redakcji/
Do bractwa Św. Józefa wstąpiłem 2 lata temu wraz z 6 innymi mężczyznami. Od początku zaistnienia bractwa którego opiekunem duchowym i założycielem jest nasz ksiądz proboszcz Andrzej Bryg , było i jest formowanie mężczyzn w duchu Ewangelii i duchowości św. Józefa – cichego wojownika .
Wojownika który na kartach Ewangelii nie wypowiedział żadnego słowa . Ale jak dobrze wiemy z ogromną wiarą i pokorą odpowiadał na Boże natchnienia i bez wahania je realizował.
Bractwo to nie tylko comiesięczne spotkania mężczyzn na rozważaniu słowa Bożego, dzielenia się swoim doświadczeniem, to także czynny udział w życiu parafii , pomoc sobie nawzajem w różnych sytuacjach. To też możliwość spędzenia czasu w męskim towarzystwie, które swoje powołanie męża, ojca czy też osoby samotnej może realizować i rozwijać w Duchu Bożym.
Dla mnie osobiście jest to kolejny etap na codziennej drodze nawracania się i odkrywania swojej męskości, stawania się lepszym mężem, ojcem, ale także konfrontacja ze swoimi słabościami, ułomnościami i grzechem który wpisany jest w naszą ziemska wędrówkę.
Tomasz