Jesienne wieczory, ciepło naszych mieszkań, fotel bujany, kubek gorącego kakao i jak nic pasuje tu bajka… Nie mam już małych dzieci, ale temat bajek jest mi bardzo bliski. Nadal lubię wracać do starych filmowych wersji Baśni Rosyjskich, czy bajek z mojego dzieciństwa. Kiedy byłam z odwiedzinami u znajomych, którzy mają troje dzieci w wieku przedszkolnym, otarłam się o współczesny świat bajek.
Nie każda bajka to bajka
Podziwiałam dzieciaki z jaką znajomością tematu przełączają kanały w poszukiwaniu bajek, które lubią. Zdziwiłam się, że wyłączyły telewizor, gdy na jednym kanale pojawiła się bajka pt. „Jak borsuk z lisem”, a na drugim, który też oglądają, inna – „Zafari”. Na moje pytanie, dlaczego ich nie oglądają, jednogłośnie odpowiedziały, że tego się nie da oglądać i zgodnie poszły układać puzzle. Nie chciałam naruszać zasad panujących w tym domu, ale bardzo mnie to zaintrygowało, bo były to kolorowe i na pierwszy rzut oka, dopracowane bajki. Przy kawie dowiedziałam się od ich rodziców, w czym tkwi sedno tych bajeczek. Jedna z nich w bardzo przyjazny sposób opowiada wesołe przygody dwóch rodzin – tatę borsuka z dziećmi i mamę lisiczkę z jej potomstwem, które odzyskują radość i pełnię życia, kiedy zaczynają tworzyć jedną rodzinę. Treść każdego odcinka przeplatana jest bardzo prostymi piosenkami, które szybko wpadają w ucho. „Bo choć wiele dzieli nas, łączy nas wspólny dom, krąg przyjaciół, przygód sto, tak z borsukiem żyje lis…” W prawdziwym świecie lis chętnie zamieszka w norze borsuka, jak uda się mu znaleźć jakąś porzuconą, lub zająć siłą, ale nie ma szans, żeby w naturze, taka symbioza była możliwa. Ktoś może powiedzieć, ale co w tym złego, przecież to bajka… Tak, bajka, ale jak mocno osadzona we współczesne postrzeganie rodziny i postaw: samotna mama, pełna energii i zaradna, a z drugiej strony tatuś leniwy, niezaradny, któremu trudno zmierzyć się z rzeczywistością i wychowaniem dzieci. Wchodzenie w związki z pobudek czysto egoistycznych – ktoś inny rozwiąże moje problemy, powie mi co mam robić… Tak przemyca się konkretne wzorce.
W pakiecie z umową
W Internecie natknęłam się na przerażający materiał o gender w szwedzkich bajkach, w których m.in. samochody i samoloty zmieniły płeć. Dyrektor jednego z dziecięcych kanałów szwedzkich uznał, że emitowane przez niego bajki są zbyt dyskryminujące płeć, dlatego tez wymusiła na zagranicznych producentach korekty polegającej transformacjach płciowych. SVT (Szwedzka Telewizja Publiczna) zapowiedziała, że przy zawieraniu umów na zakup nowych serii, będzie brała pod uwagę to, czy nie dyskryminują one płci przeciwnej. Tej bajki jeszcze nie ma w naszych stacjach telewizyjnych, ale czy to tylko kwestia czasu… Ale jest już bajeczka o wyjątkowej krainie u stóp Kilimandżaro, gdzie w dolinie zamieszkały zwierzęta, które w swoim świecie były „inne”. Są tam zwierzęta m.in. takie jak.: słoń w paski zebry, żyrafa z pawimi piórami, kangur w tygrysie paski, pawian – przypominający pingwina, czy lew w kolorze flaminga…: Producenci wyjaśniają, że zwierzęta wspólnie uczą się i bawią, a co najważniejsze razem odkrywają, że są doskonali, tacy jacy są. Bo bycie innym to powód do dumy. Bajka w zrozumiały dla dzieci sposób opowiada o tolerancji, inności i przyjaźni”. I co wy na to? Jednak bliższa mi jest definicja bajki niegdyś wygłoszona przez Hansa Christiana Andersena, który wyjaśniał: „Mędrcy starożytni chytrze obmyślili, w jaki sposób można by ludziom mówić prawdę prosto w oczy, nie robiąc tego w sposób grubiański.
Pokazywali im dziwne lustro, w którym ukazywały się różnego rodzaju zwierzęta i dziwaczne przedmioty. Był to/
widok zarówno ciekawy, jak budujący. Nazwali to „bajką”. I zależnie od tego, czy zwierzęta zachowywały się głupio, czy też mądrze, ludzie musieli patrząc na nie, myśleć przy tym: „To o tobie mówi bajka.” Bądźmy świadomi, że niestety, dzisiaj bajka zmieniła swoją rolę i nie można jej traktować jako zajmującą, rozwijającą kreatywność, wychowawczą, czy zaspokajającą potrzeby poznawcze i emocjonalne formy spędzania czasu naszych pociech.
Bajki telewizyjne
Ogólnie można powiedzieć o nich, że dzisiaj bajki telewizyjne w większości nie umożliwiają dzieciom na uchwyceniu wyraźnego rozgraniczenia między dobrem a złem. Bohaterowie z pozoru pozytywni walczą za pomocą takich samych narzędzi, co postacie negatywne. Dzieci otrzymują informacje, że można się źle zachowywać i dostać za to nagrodę. Wiele z emitowanych bajek nie zawiera żadnego, czytelnego przesłania, ani morału. Bajki zatraciły swoją rolę edukacyjną i prospołeczną. Nie budują pozytywnych relacji oraz właściwego nastawienia do ludzi w kluczu wartości społecznych, a tym bardziej chrześcijańskich. Przykładem takich szkodliwych bajek jest m.in. amerykański serial animowany „Atomówki”, „Blaze i mega maszyny”, „Wissper”, itp. Kiedy słyszę, że jakieś dziecko w każdej wolnej chwili ogląda bajki, bo teraz są nawet specjalne kanały dziecięce, to jestem przekonana, że wcześniej, czy później będą kłopoty. Chyba, że rodzice czuwają nad tym, co ich dzieci oglądają.
Bajki mają swoją moc
W jednej z książek przeczytałam, że bajki wzbogacają doświadczenie wewnętrzne dziecka poprzez docieranie do sfery nieświadomej. Wspomagają jego rozwój, socjalizację i determinują wiele przydatnych dla niego odkryć oraz umiejętności. O takich mądrych bajkach dzisiaj mówimy, że są to „bajki terapeutyczne”. Tego typu bajki zaspokajają potrzeby dziecka, które znajduje się w trudnej dla niego sytuacji, dowartościowują je, przekazują wsparcie przez akceptację, zrozumienie, nadzieję, przyjaźń, budowanie pozytywnych emocji przez postacie bajkowe. Przekazują też odpowiedni zasób wiedzy na temat konkretnej sytuacji, podpowiada różnorodne sposoby radzenia sobie ze stresem. Ma to stymulujący wpływ na psychikę, intelekt, kompetencje emocjonalne, społeczne i moralne dziecka. W okresie wczesnoszkolnym wpływ bajek na dzieci jest bardzo istotny. Nasze stacje telewizyjne maja bardzo bogatą ofertę dla dzieci 1-12 lat. Czyli obejmują ten najważniejszy czas poznawczo-rozwojowy. Bajki i baśnie od zarania są chętnie słuchane przez dzieci, zwłaszcza opowiadane czy czytane przez rodziców. Stanowią one pierwsze lekcje z wyobraźni w życiu dziecka, niejednokrotnie rozbudzając na całe życie jego zainteresowania.
W tym krótkim zamyśleniu chciałabym zasygnalizować istotę problemu. Nie czuje się kompetentna do analizowania wszystkich bajek i programów kierowanych do dzieci. Jednak pełna podziwu dla moich znajomych, że nauczyli dzieci rezygnować z bajek, które nie są wartościowe, zachęcam do tego też i was. Bo jest to możliwe – sama widziałam – bez płaczu, wrzasków i innych terrorów dziecięcych chcą oglądać to, co dobre, wartościowe. A takie bajki i programy też są. Na koniec rodzicom dedykuję słowa Bogny Białeckiej: „Gdy twoje dzieci będą miały ciebie i twój czas, nie będą potrzebowały telewizji i wszystkich modnych zabawek. Naucz się mówić swoim dzieciom „nie”.
Monika Rogińska