Bożonarodzeniowa atmosfera – najczęściej kojarzy się z polskimi tradycjami, choinką, wigilijną wieczerzą, dwunastoma potrawami, dzieleniem się opłatkiem. Jednak w krajach misyjnych świętowanie tego okresu wygląda zupełnie inaczej. I nie chodzi tylko o brak śniegu czy upały. W dalekich zakątkach świata, scenerię Bożego Narodzenia okraszają odmienne tradycje. Jednym z takich krajów jest kolorowe i hałaśliwe Peru.
Na tym skrawku Ziemi grudzień kończy nie tylko rok kalendarzowy, ale także szkolny. Dzieci i studenci po egzaminach końcowych zrzucają szkolne mundurki i przywdziewają wakacyjne koszulki oraz krótkie spodenki. W betonowych miastach, na kolorowych, odpadających tynkach i starych oknach pojawiają się świąteczne ozdoby z barwnych papierów, wstążek i bibuły. Po dziurawych ulicach przemykają żółte taksówki oraz barwne moto-taxi, czyli motor z budką, w której można przewozić ludzi. Biedniejsi Peruwiańczycy gnają na duże i tłoczne bazary zwane mercado, gdzie kupują za niewielkie pieniądze materiały do dekoracji, drobne prezenty dla bliskich oraz wyroby spożywcze. W bogatszych dzielnicach są nowoczesne sklepy i supermarkety z europejskimi produktami. Pełno w nich sztucznych, białych choinek, lampek, mikołajów. Pojawiają się stoiska, gdzie za odpowiednią opłatą można zrobić sobie zdjęcie w zimowej scenerii, w sztucznym śniegu, z sankami i misiem polarnym.
Obrzeża miasta otaczają ogromne dzielnice nędzy, zwane popularnie slumsami. Tam rozpościerają się szare piaski i kolorowe śmieci połyskujące w żarze południowego słońca. Wśród nich stoją ciasno przyklejone do siebie domki z cegły wypalonej w glinie i chatki sklecone z tektur, kawałków blachy i mat trzcinowych. Często brakuje prądu, wody, stołu. W dzielnicach śmierdzi padliną, pomyjami i odchodami. Tu i tam dochodzą dźwięki salsy, śmiechu, kłótni. Piaszczyste uliczki pełne są wychudzonych psów, bawiących się dzieci. Nie ma tu świątecznego przepychu, ale jak w każdym peruwiańskim domu nie może zabraknąć trochę mrocznej, ciemnozielonej szopki bożonarodzeniowej, z figurkami świętej Rodziny i innymi postaciami. Najczęściej przyozdobione lampkami migoczącymi w rytmie kolęd. W domach Peruwiańczyków szopka bożonarodzeniowa towarzyszy im przez cały Adwent, a znika dopiero po święcie Trzech Króli.
W Peru okres Adwentu nie jest tak mocno przeżywany duchowo. W kościołach księża, misjonarze, odprawiają nabożeństwo adwentowe do Matki Bożej, Królowej Adwentu. Nie cieszą się jednak one dużą frekwencją wiernych. Bardziej popularna Nowenna do Dzieciątka Jezus gromadzi dużo większą liczbę Peruwiańczyków w świątyniach. Dziewięć dni przed Bożym Narodzeniem Latynosi modlitwą przygotowują się na przyjście Pana. Większość dzieci z ubogich rodzin nie otrzyma w święta prezentów, dlatego przez cały grudzień w różnych wioskach i miejscowościach parafie, misje, samorządy, firmy czy indywidualni sponsorzy organizują zabawy zwane „Chocolatada”. Nazwa pochodzi od gorącej czekolady, którą w bliskim okresie Bożego Narodzenia, mimo dokuczliwych upałów wszyscy piją ze smakiem. Prawdziwą peruwiańską gorącą czekoladę przyrządza się z czekolady, mleka, kakao, z dodatkiem cynamonu i mąki kukurydzianej. Jako pyszny dodatek czekoladzie towarzyszy paneton. Ta słodka babka podobna do ciasta drożdżowego, do którego dodaje się rodzynki, kandyzowane owoce i orzechy, króluje absolutnie wszędzie: na ulicach, w sklepach, supermarketach. Przy okazji tych atrakcji dzieci dostają zabawki. Dla większości z nich jest to jedyny moment w roku, kiedy otrzymują prezenty.
Latynosi uwielbiają dobrą zabawę, muzykę, śpiew i taniec. Dlatego nawet kolędy muszą być rytmiczne, skoczne i wytańczone. Przed świętami dzieci i młodzież organizują się w grupki, aby stworzyć oryginalne układy taneczne do pastorałek. Dodatkową motywacją są udziały w konkursach na najlepiej zatańczoną kolędę. Przy okazji zabaw i atrakcji dużą popularnością cieszą się żywe Szopki Bożonarodzeniowe z udziałem dzieci, dorosłych i zwierząt. Przedstawienia biblijnej historii narodzin Jezusa zawsze cieszą się dużym zainteresowaniem licznej publiczności. Adwent jest okresem bardzo radosnym. W takiej atmosferze mieszkańcy Peru z niecierpliwością oczekują Wigilii.
Zanim Peruwiańczycy zasiądą do wspólnej wieczerzy wigilijnej, ubierają się w odświętne, letnie stroje i żwawo biegną do swoich kościołów na Pasterkę. Między 18.00 a 22.00 wierni gromadzą się na tzw. „Missa de gallo”, czyli „Mszy koguta”. Choć tamtejsza Msza świąteczna jest trochę mniej popularna od naszej pasterki, zwykle jest od niej znacznie bardziej kolorowa i głośna. Czymś normalnym są występy, pokazy czy tańce. Zamiast organów w świątyni rozbrzmiewają dźwięki perkusji, gitary elektrycznej, tamburyna czy trąbki. Ludzie często przynoszą do kościoła figurki ze swoich domowych szopek. Kładą je przed ołtarzem, aby ksiądz obficie je poświęcił. Podczas mszy, przed śpiewem Gloria, kapłan procesyjne wnosi Dzieciątko Jezus i układa w żłóbku. Po radosnym Gloria całą świątynię wypełniają wielkie brawa dla Pana Jezusa i Matki Bożej. Po Eucharystii życzenia, uściski i pogawędki. Dość szybko jednak wszyscy udają się do swoich domów. Tutejszy zwyczaj nakazuje jedzenie kolacji dopiero po Mszy świętej.
Do wigilijnej wieczerzy Peruwiańczycy zasiadają dopiero o północy, w akompaniamencie wystrzelanych w niebo petard i fajerwerków. Oznajmiają one Narodziny Bożego Syna. Kolację rozpoczyna toast szampanem lub musującym winem. Młodsi domownicy piją popularną żółtą oranżadę zwaną „Inca Cola”. Na świątecznym stole króluje pieczony indyk, który jest tradycyjnym daniem wigilijnym. Rodziny, których nie stać na zakup indyka, przyrządzają kurczaka, gdyż jest najtańszym dostępnym mięsem. Inne potrawy to purée z jabłek i ziemniaków oraz peruwiański chleb powszedni, czyli ryż. Biesiadowanie trwa zazwyczaj do rana. 25 grudnia w Dzień Bożego Narodzenia wszyscy odpoczywają w gronie rodzinnym. Nabierają sił na kolejny dzień, który w Peru jest dniem pracującym.
Peruwiańskie slumsy są jak jedna z miliona ubogich szopek, w której rodzi się Pan Bóg. Choć lekko zakurzeni, wszyscy są uśmiechnięci, radośni i przyjaźni. Wierzący w Boga i Jego obecność. W Boże Narodzenie nie ma nic ważniejszego od nowonarodzonego Jezusa i rodziny. I o tym wie każdy Peruwiańczyk!
Sylwia Drążkiewicz