Strona główna III. Formacja UMYSŁU NA LUDZKIE DYLEMATY Ja się potnę!

Ja się potnę!

389
0

Mówiliście tak kiedyś? Ja się chyba pochlastam, ja się potnę, nic, tylko sobie żyły podciąć etc. Mówiliście, nie wiedząc nawet, że dotykacie ogromnego problemu społecznego, jak i dramatu jednostki.

Pamiętam pewien letni dzień w mieście L. Ulicą szła dziewczyna, wysoka, zgrabna i kiedyś pewnie ładna. Ale cala pokryta bliznami – łącznie z twarzą. W miarę nabierania doświadczenia w pracy, spotykałam takich osób coraz więcej – młodych i starszych, kobiet, mężczyzn, dziewcząt, chłopców a nawet…dzieci.

Samookaleczenia to problem, który w ostatnich czasach zdaje się narastać wręcz lawinowo, ale nadal jest owiany pewną tajemnicą i niezrozumieniem. W dzisiejszym artykule postaram się uporządkować nieco Państwa wiedzę na ten temat, jak i podpowiedzieć, jak pomóc osobom, które dokonują samookaleczeń.

W zasadzie – co to jest samookaleczenie?

Właśnie – wpierw kwestia nazewnictwa. Polskie określenie ‘samookaleczenie’ nie oddaje złożoności problemu – wolę angielskie określenie ’self-harm’, które można przetłumaczyć jako ‘krzywdzenie siebie samego’. Dlaczego? Z tej przyczyny, że samookaleczenie to nie tylko to, co się zwykle z nim kojarzy – czyli cięcie swego ciała ostrym narzędziem, ale też i nasilone drapanie się, gryzienie, przekłuwanie, wyrywanie włosów, przekłuwanie ciała, przypalanie, połykanie rozmaitych przedmiotów, uderzanie głową o ściany i meble, a także nadużywanie leków… wachlarz zachowań jest bardzo szeroki.

Kto jest narażony? Dlaczego ludzie to robią?

Statystycznie rzecz biorąc, najczęściej samookaleczeń dokonują osoby młode, coraz częściej problem dotyka nawet dzieci. Przeważają dziewczęta, znamiennie więcej przypadków odnotowywanych jest wśród osób homoseksualnych i biseksualnych, jak i również wśród osób należących do różnych subkultur młodzieżowych. Zazwyczaj do samookaleczeń dochodzi w stanach zdenerwowania, silnych emocji, wzburzenia. Należy podkreślić, że jako takie nie ono ma celu samobójczego – raczej jest metoda radzenia sobie z bólem emocjonalnym, niejako zastąpieniem go cierpieniem fizycznym, odwróceniem uwagi od przeżywanych stresów. Jest też przeniesieniem negatywnych emocji nastawionych w kierunku otoczenia na siebie samego. Przyczyn pierwotnych, leżących niejako u podłoża zachowań autoagresywnych należy upatrywać w sytuacji życiowej danej osoby: samookaleczenia są często następstwem doznawanej przez daną osobę przemocy, bolesnych wydarzeń w życiu, z którymi nie można sobie poradzić. Pacjenci dokonujący samookaleczeń często charakteryzują się niskim poczuciem własnej wartości, cierpią na zaburzenia depresyjne. Mają problemy z relacjami międzyludzkimi, z akceptacją przez otoczenie (to szczególnie często dotyka dzieci i młodzież szkolną). Samookaleczanie staje się więc wyrazem samotności, bezradności, braku zrozumienia i zainteresowania wśród najbliższego otoczenia. Jest to też wyraz poczucia braku kontroli nad własnym życiem – tłumaczy to do pewnego stopnia częste występowanie zachowań autodestrukcyjnych u osób nastawionych perfekcjonistycznie, ale także obarczonych traumą, złymi przeżyciami ponad ich siły. Ból fizyczny, doznany przy samookaleczeniu, jest też w pewnym sensie mechanizmem ochronnym, czynnikiem chroniącym przed podjęciem próby samobójczej – aczkolwiek niekiedy, w przypadku skrajnych samookaleczeń, może dojść do śmierci – nie tyle w wyniku działania celowego, co przez przypadek. Samookaleczenia z działań impulsywnych, sporadycznych, często mogą przejść w nałóg i zachowania powtarzalne. W około jednej trzeciej odnotowywanych przypadków do kolejnego samookaleczanie dochodziło w ciągu jednego roku od pierwszej próby, ryzyko samobójstwa zaś wzrastało 50-krotnie w odniesieniu do średniej w populacji.

Jakie zatem są ’korzyści’ wynikające z samookaleczenia? Co ono powoduje u pacjenta?

Przede wszystkim – jak już wspomniałam – przeniesienie bólu z poziomu emocjonalnego, na poziom fizyczny daje poczucie odprężenia, pomaga zapomnieć o problemach przez skupienie się na czysto fizycznym doznaniu. Daje też poczucie władzy, kontroli nad własnym ciałem i życiem. Pozwala dać wyraz emocjom i uczuciom, ale też może być wykorzystywane jako forma ukarania siebie i otoczenia.

 

Czy mogę to przewidzieć? Jakie są sygnały ostrzegawcze? Kiedy możemy podejrzewać, że np. nasze dziecko – lub nasz podopieczny w szkole – dokonuje samookaleczeń?

Niepokoić nas powinny urazy o niewiadomym pochodzeniu – rozmaite rany, sińce, zadrapania dla których nie ma sensownego wytłumaczenia. Mogą być obecne ślady krwi na ubraniu, a na ciele liczne, częste opatrunki – plastry, bandaże. Pacjenci często starają się ukryć ślady urazów przez noszenie ubrań z długim rękawem, długich spodni, spódnic okrywających ciało do kostek – często nieadekwatnie do pogody i okoliczności. Wskazówką może być unikanie sytuacji, kiedy trzeba się przebierać i odsłonić – np. na lekcjach WF lub na basenie. Pacjent okaleczający się często szuka miejsc odosobnionych, przebywa więcej i dłużej od innych w toalecie. Często nosi przy sobie ostre przedmioty – małe nożyki, ostrza skalpeli, pinezki, agrafki…Naturalnie, są to pewne wskazówki, a nie pewne w 100% sygnały, ale skumulowanie ich może być przyczyną do niepokoju. Mniej specyficznym sygnałami ostrzegawczymi mogą być podejmowane zachowania ryzykowne, w tym używanie alkoholu, narkotyków. Prace dzieci lub młodzieży (plastyczne, wiersze, opowiadania) mogą zacząć koncentrować się na bólu, zranieniu, krwi, smutku.  Dana osoba może też nagle zacząć zamykać się w sobie, wycofywać z kontaktów z otoczeniem, jej zainteresowania mogą ulec nagłej zmianie. Niepokoić winny też stany depresyjne lub skrajne reakcje emocjonalne na stresy lub wydarzenia, także niska samoocena i niechęć wobec samego siebie. Sygnałem budzącym czujność może być też brak sieci wsparcia wśród najbliższych – osoby, mające dobry kontakt z najbliższym otoczeniem znamiennie rzadziej dokonują samookaleczeń niż osoby wyobcowane, samotne.

Jak można pomoc?

Przede wszystkim – nie krytykujmy, nie oceniajmy, nie krzyczmy. Starajmy się spokojnie, szczerze rozmawiać, słuchać uważnie i starać się zrozumieć i przeanalizować uczucia rozmówcy. Ważnym jest dojście – wspólne z pacjentem – do zrozumienia przyczyn samookaleczenia, problemów leżących u jego podłoża a także okazanie dużej cierpliwości i wsparcia moralnego. Nie jest sensowne zabranianie, grożenie – bo nie możemy oczekiwać rozwiązania problemów z dnia na dzień. W żadnym razie nie powinniśmy okazywać złości, porównywać do innych, ‘normalnych’ ani zabraniać się okaleczać. Takie metody są bezskuteczne, a kończą się w zasadzie zerwaniem wszelkiej szansy na dalszą współpracę z daną osobą i pogłębieniem jej stresu i wyobcowania. Nie wymuszajmy pustych obietnic, że ‘nigdy tego nie zrobię’ – to jest postawienie pacjenta przed wyzwaniem, któremu on nie sprosta!

Jak zatem sensownie zadziałać?

Przede wszystkim wykazać się zrozumieniem dramatu osoby okaleczającej się, bez krytykanctwa i moralizatorstwa. Warto namawiać do podjęcia terapii. W przypadkach autoagresji stosuje się najczęściej terapię słowną, polegającą na rozmowach i identyfikowaniu problemów oraz ich przyczyn. Często korzysta się z grup samopomocy.  Szczególnie przydatna i skuteczna jest terapia w zakresie rozwiązywania problemów, ale także i inne rodzaje psychoterapii, jak poznawczo-behawioralna i psychoterapia dynamiczna.

Z ciekawostek – pacjentom z utrwalonymi zachowaniami autoagresywnymi często proponuje się zachowania zastępcze, a pomagające opanować emocje. Zalicza się do nich i działania destrukcyjne (np. tłuczenie kubków lub talerzy, rzucanie przedmiotami, łamanie patyków), jak i tzw. ‘okaleczenia zastępcze’ – pacjent zamiast ciąć się żyletką, rysuje sobie na ciele czerwone kreski flamastrem, markerem, szminką lub lakierem do paznokci – ważny jest tu kolor ‘rany’ – możliwie zbliżony do krwi. Zachęca się też pacjentów, aby spisywali na kartce swoje emocje, potem kartkę darli, aby krzyczeli, śpiewali, szli na spacer…metod i możliwości jest wiele. Mogą się one wydawać dziwaczne albo nawet głupie, ale…są zadziwiająco skuteczne. W każdym razie – w trakcie terapii musimy się nastawić na długi okres jej trwania, wzloty, upadki, ale cel jest jeden – osiągnięcie równowagi i poprawa funkcjonowania, zaprzestanie okaleczania się. To może się jednak udać tylko przy odpowiednim wsparciu i współpracy wszystkich stron – pacjenta, jego otoczenia, psychoterapeutów i psychiatrów. Nie bójmy się zatem korzystać z pomocy specjalistów, do czego niezmiennie Państwa namawiam.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here