Strona główna III. Formacja UMYSŁU OTWÓRZ OCZY, ZACZNIJ MYŚLEĆ Jak nie my, to kto? Kościół liderem społecznych zmian

Jak nie my, to kto? Kościół liderem społecznych zmian

502
0

Z różnych historycznych powodów jesteśmy wciąż dość apatyczni, uważamy, że zmianami powinni zająć się politycy. Błąd! Zmiana dzieje się niemal samoistnie, za naszą przyczyną. Naszą decyzją jest, po której stronie zmiany staniemy – okopiemy się na defensywnych pozycjach, czy też jednak mądrze postanowimy wyjść naprzód i działać razem – dla dobra nas wszystkich.

Zbyt długo trwamy w apatii, bezczynności i ogólnym marazmie życiowym. Otoczeni wspaniałymi krajobrazami, kosztując Piękno wbudowane w naszą cudowną zieloną krainę, sami reprodukujemy swą prowincjonalność. Nie, nie tę prowincjonalność, oznaczającą bycie gorszym od dużych miast. Mam na myśli prowincjonalność umysłową, przejawiającą się właśnie poczuciem braku sprawczości, brakiem jakiejkolwiek inicjatywy, marazmem, obudowywanym każdego dnia setkami wymówek.

Inspiracji nie powinniśmy szukać daleko

Do niniejszego tekstu zainspirowały mnie dwa doświadczenia związane z pobytem w rodzimych Suwałkach w 103. rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości – 11 listopada. Pierwszym z nich było kazanie, jakie wygłosił podczas oficjalnych uroczystości miejskich bp. Adrian Galbas. Muszę przyznać, że widząc w polskim (i nie tylko) Kościele już całkiem sporo, straciłem właściwie nadzieję na płomienne kazania, które nie tylko będą aktualne, ale jednocześnie płomienne i piękne w swej strukturze oraz estetyce. Jakież to było pozytywne zaskoczenie! Cytowana niejednokrotnie poezja, wykorzystanie prozy, odpowiednia modulacja głosu i najważniejsze – treść!

Moi Drodzy, obecnie niewielu już niestety mamy przywódców (jakkolwiek rozumieć to słowo), którzy potrafią sytuację nie tylko zdiagnozować, opisać, ale i sformułować właściwe wnioski, zgodne nie z polityczną poprawnością, a z właściwie rozumianą Prawdą. Pozostaje mi jedynie wyrazić nadzieję, że Ksiądz Biskup zechce swe kazanie z 11 listopada z suwalskiej konkatedry opublikować – w formie audio lub przynajmniej tekstowej.

Nasza przewina – brak pomyślunku

W zupełnym kontraście jest, niestety, drugie doświadczenie, o którym chcę napisać. Mianowicie, przy temperaturze ledwie zbliżającej się do 0°, powietrze w „Zielonych Płucach Polski” było zastraszające. Brak było wiatru, w związku z czym doświadczyliśmy boleśnie podejścia mieszkańców domów jednorodzinnych do pojęcia „wspólnoty”. Drodzy, palenie w piecach śmieciami i tanimi odpadami węglowymi (czyli wciąż śmieciami) jest nie tylko złamaniem prawa, ale również grzechem. Jak pokazują przykłady ze świata, niestety, kontrole dronami odnoszą wątpliwy skutek, pozostaje więc mieć nadzieję, że kiedyś zacznie działać podejście etyczno-moralne. Jestem świadomy, że to idealizm, dlatego użyję prostszego argumentu. Moi Drodzy, paląc w piecach śmieciami, trujecie nie tylko nas wszystkich – najmocniej trujecie siebie, bowiem najgorsze substancje nie wylatują bowiem wcale w przestrzeń wspólną – osiadają one w bezpośrednim otoczeniu Waszych dzieci, rodziców, dziadków. Trujecie nie tylko nas – zabijacie również własne rodziny.

Dawniej było źle, ale nie było gorzej

Irytuje mnie egoizm, stąd tyle miejsca poświęconego powietrzu. Chciałem jednak mówić o czymś nieco innym. O tym, że nie jesteśmy skazani na marazm i apatię. Wręcz przeciwnie. Wbrew pozorom jest nieco prawdy w micie Polski jako przedmurza chrześcijaństwa. Nasza tradycja i historia pokazuje, że księża przez wieki byli liderami społecznej zmiany, animowania społeczeństwa obywatelskiego. Pomyślmy choćby o św. Bracie Albercie Chmielowskim, ks. Franciszku Blachnickim, św. Maksymilianie Kolbe – oni byli prawdziwymi liderami, wcielającymi w życie słowa Prawdy.

Nie musimy się jednak odwoływać do tak wysokich przykładów. Podajmy dwa inne: ks. Wacław Bliziński i ks. Jose Maria Arizmendiarrieta. Nie mam tu miejsca, by opisać zasługi obu, napiszę więc krótko. Pierwszy na przełomie XIX i XX w. objął parafię w małej wsi Lisków w Wielkopolsce, którą zmienił z zapadłego końca świata w modelowy przykład spółdzielczości, którego uczyć powinniśmy się wszyscy. Drugi natomiast jest założycielem Mondragon – największej na świecie spółdzielni, będącej wciąż jedną z największych firm w Hiszpanii. Obaj całym swym życiem wdrażali Prawdę zawartą w katolickiej nauce społecznej, lokalne tworząc struktury społeczne, w których centrum stała godność człowieka, wyrażająca się w aktywności społecznej każdego z nas.

Quasi-idealny świat

W takim świecie chciałbym żyć. Bądźmy ze sobą szczerzy – Kościół jest w ogromnym kryzysie i tylko powrót do najlepszych Jego kart może być dla niego ratunkiem. Nie możemy się po prostu okopać, zaryglować drzwi i za wszelką cenę bronić przed wrogiem. Nie możemy reprodukować apatii i marazmu, musimy zmienić system kształcenia w seminariach. Tak naprawdę musimy zmienić znacznie więcej, jednak zapewne będziemy robić to stopniowo.

Chciałbym żyć w świecie, w którym duchowni są lokalnymi liderami. Wcielają Słowo, którym żyją: budują spółdzielnie, pomagają potrzebującym, niosą kaganek oświaty, aktywizują młodszych i starszych – są lokalnymi autorytetami. Tylko tak możemy głosić Słowo Boże – będąc proaktywnymi, dokształcając siebie i innych, prowadząc duchowe, emocjonalne i jakościowe odnowienie Wspólnoty.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here