Strona główna III. Formacja UMYSŁU OTWÓRZ OCZY, ZACZNIJ MYŚLEĆ Kościół – ani instytucja, ani budynek

Kościół – ani instytucja, ani budynek

454
0

Czasy kościoła oddalonego, wydzielonego, kontraktowego mają się ku końcowi. Chcemy oczywiście, by Prawda wciąż gościła na Ziemi. Od nas zatem teraz zależy, jak Kościół będzie wyglądał. Nareszcie mamy szansę mieć na to wpływ. Kościół to Ty, ja, my i oni. Wspólnota. Nie grupa ludzi z pracownikami na kontrakcie.

Przebywając w Rzymie, doświadczam właśnie czegoś niezwykłego. Otóż, w drugą niedzielę swego pobytu, zamiast do kolejnego ładnego z prawie tysiąca rzymskich kościołów, wybrałem się do bardzo niepozornego kościoła parafialnego. Kościół z pozoru mało atrakcyjny, przy ruchliwej ulicy na osiedlu, niemalże już podmiejskim. Jakże wzmocniło to me zaskoczenie tym, co tam ujrzałem.

Osobliwe spotkanie

Już na pierwszy rzut oka kościół przypominał nieco betonową piwnicę, był również zaprojektowany na planie połowy koła, w związku z czym twarze wszystkich wiernych były naturalnie zwrócone ku ołtarzowi. Dziś jednak nie o architekturze. Chodzi o to, co zobaczyłem w samym kościele. Zaczęło się właściwie jeszcze przed nim. Wchodząc, szedłem bowiem przez mały tłum wiernych, którzy wyszli właśnie z poprzedniej mszy. Nie rozchodzili się jednak, tylko rozmawiali w mniejszych i większych grupach, wspólnie korzystali z parafialnego ryneczku charytatywnego – panowała bardzo przyjemna atmosfera żywej wspólnoty.

Co ciekawe, podobnie było w samym kościele. Przed kolejną Mszą świętą (na którą przyszedłem), również nie było klasycznej dla polskich kościołów ciszy, a raczej wyraźnie zauważalne miłe spotkanie bliskich sobie ludzi. Ludzie ci zamilkli właściwie dopiero po ujrzeniu kapłana wychodzącego już z zakrystii.

Cała liturgia była przygotowana przez wiernych – śpiew, czytania, psalm, dary. Nawet komunia święta nie była udzielana wyłącznie przez księży, ale również przez przedstawicieli wiernych (podejrzewam, że byli to szafarze, jednak nie ubierali żadnych szat). Nawet ogłoszenia parafialne wygłosiła jedna z wiernych uczestniczących we Mszy świętej. Homilię wygłosił, oczywiście, ksiądz proboszcz, jednak nie stał za amboną, tylko wziął mikrofon, zszedł między ludzi i praktycznie z nimi rozmawiał. Nie tyle oczekując od nich odpowiedzi, ile po prostu mówiąc bezpośrednio do nich.

Czym Kościół nie jest

Byłem absolutnie zafascynowany liturgią, w której uczestniczyłem. Silne emocje towarzyszyły mi zarówno wtedy, podczas samej mszy, jak i teraz, gdy tylko to wspominam. To niesamowite, że w XXI w. Msza święta może jeszcze wyglądać tak, jak powinna. A jak powinna? To są właśnie przemyślenia, które poczyniłem od tamtej chwili.

Otóż, Kościół to my – wspólnota ludzi wierzących. Nie grupa ludzi opłacająca kontrakt kilku „najemników”, tylko wspólnota, którą animują księża, którzy przyjęli sakrament – poświęcili się właśnie owemu animowaniu. Cierpimy w Polsce na okropny kontraktualizm umysłowy – wszystko ma być według schematu: ja płacę, ja uczestniczę, dla mnie jest przygotowane, ale robią to inni. Tak zachowujemy się w sklepie, uważając, że nam się należy uprzejmość kasjera. Tak zachowujemy się w urzędzie, podkreślając na każdym kroku, że urzędnicy otrzymują pensję z naszych podatków. Tak zachowujemy się, niestety, również w kościele. Oczekujemy, że my tylko zaliczymy godzinną mszę raz w tygodniu, za wszystko inne mają odpowiadać opłacani najemnicy (przypominam, że nie mówimy tylko o księżach).

Czym Kościół jest

Otóż nie! Minął już czas kazań z wysokich i dalekich ambon, kiedy wierni nie mieli nic do powiedzenia, a ich zadaniem było jedynie słuchanie. Minął już czas kontraktowej bierności, w której od swoich obowiązków odkupujemy się drobną daniną. Jedna z najważniejszych zasad katolickiej nauki społecznej – pomocniczość – nie dotyczy tylko życia społecznego, ale również (przede wszystkim!) życia Kościoła jako wspólnoty, Kościoła prawdziwego.

Czym jest pomocniczość? Mówiąc krótko, zasadą, zgodnie z którą instancja wyższa winna udzielać pomocy wyłącznie wtedy, gdy instancja niższa z czymś sobie nie radzi. Przykładem w życiu społecznym jest samorządność – państwo winno interweniować tylko w dziedzinach, które wymagają zarządzania centralnego i nie mogą być zorganizowane na poziomie gminy i powiatu.

Nadzieja papieża Franciszka

Synodalność. To jedno magiczne słowo, jakże aktualne. Papież Franciszek zaprasza nas – Kościół – do współuczestnictwa w jego dalszym tworzeniu. Franciszek przypomina – po raz wtóry – że to my tym Kościołem jesteśmy. Znajdźmy więc czas i zaangażujmy się wreszcie na rzecz naszej wspólnoty. To nie jest kontrakt, to żywa Prawda. Nie możemy jej ani kupić, ani sprzedać. Musimy jej poszukiwać, zaś znalazłszy – w niej trwać. Odpowiedzmy na papieskie zaproszenie. Zorientujmy się w swoich parafiach, w jaki sposób możemy to zrobić. Zrobić to może bowiem każdy. Każdy zrobić to powinien.

M. Kawko

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here