W tradycyjnie patriarchalnym społeczeństwie polskim wciąż marginalizowana jest społeczna rola matki. Nie pomaga w tym nawet katolicyzm, który odróżnia nas od silnie zlaicyzowanych państw świata zachodniego. Musimy zacząć nareszcie doceniać ogromną rolę, jaką kobiety pełnią w procesie kształtowania świata. W przeciwnym wypadku obudzimy się w rzeczywistości zlepku sprzecznych indywidualności, wiodących ów świat ku przepaści.
Kobieta dawniej
Już pierwotne ludy koczownicze dostrzegały kluczową dla przetrwania rolę kobiet. Jak pokazują badania plemion współczesnej Oceanii, istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że przed kilkoma tysiącami lat to kobiety decydowały o losach swych społeczności. Społeczeństwa były bowiem matriarchalne. Taka sytuacja wydaje się być dość logiczna, zważywszy na cud nowego życia, jaki w sposób naturalny podarowany został właśnie kobietom.
Również w czasach współczesnych to damy były otaczane niemal bezgranicznym szacunkiem. Nawet w brutalnym świecie, w którym rządziła siła, dostrzegano rolę, jaką z pozoru słabsza płeć pełni w społeczności. Abstrahując od różnic klasowych, istniała pewna różnica w podejściu do płci – kobiety obdarzane były szacunkiem w sposób naturalny, nie musiały o niego walczyć.
Kobieta współcześnie
Kontrowersyjne było jednak spojrzenie na prawa kobiet w dotychczasowej historii. Przez większość czasu sprowadzały się one do rodzenia dzieci oraz opieki nad domowym ogniskiem. Są to z pewnością czynności naturalnie kobiece, jednak ograniczanie praw przedstawicielek płci pięknej ze względu na ich domniemaną słabość, uznać można za haniebny relikt przeszłości, podsycany przez wieki męską żądzą władzy.
Dzięki przemianom XX wieku kobiety otrzymały pełnię praw – społecznych i ekonomicznych. Ich zarobki zrównują się z pensjami mężczyzn, otwierają się dla nich kolejne branże. Kobieta może pracować teraz na dowolnym zarządczym stanowisku, które pochłaniać będzie całą jej życiową uwagę. I tu dochodzimy do kolejnego problemu. Wahadło przechyliło się bowiem w drugą stronę.
Kult macierzyństwa
Wieki ograniczeń nakładanych na kobiety sprawiły, iż we współczesnym świecie zachodnim starają się one nadrobić „stracony czas”. Dążą do zajmowania za wszelką cenę stanowisk dotąd kojarzonych z męskością, nie zważając zupełnie na koszty, które muszą przez to ponieść. Te koszty to natomiast najczęściej rezygnacja z życia rodzinnego. Trudno dziwić się drastycznie niskim współczynnikom przyrostu naturalnego w Europie Zachodniej, gdy kobiety uczone są od dziecka konieczności pokonania mężczyzn, pokazania, że są wystarczająco silne, by zająć ich miejsce.
Gdzież zatem podział się kult macierzyństwa? Dlaczego obecnie sukcesem nazywa się miejsce w zarządzie zachodniej korporacji, porażką zaś wychowanie pięciorga dzieci? Kapitalistyczny świat tak bardzo napędza mechanizm bezmyślnego owczego pędu, że nie mamy już czasu zastanowić się nad tym, co stanowi prawdziwą wartość – zarówno ludzką, jak i Boską. Do czegóż może doprowadzić poświęcenie życia na gromadzenie czegoś tak sztucznego i wątłego jak pieniądz? Odpowiedź może być tylko jedna – do zgubienia sensu.
Ostatnia nadzieja
Jedyną nadzieją na ustabilizowanie sytuacji społecznej jest powrót do nauki 2 tysięcy lat myśli chrześcijańskiej, zgodnie z którą to rodzina stanowi prawdziwe ziemskie bogactwo. Tylko powrót społecznego uznania macierzyństwa za wzór spełnionego życia może zagwarantować cywilizacji łacińskiej, której jesteśmy częścią, przetrwanie.
By to jednak osiągnąć, nie możemy polegać jednak wyłącznie na wzorcach kulturowych. Musimy o to zadbać na każdym poziomie – również prawnym, a przez to i ekonomicznym. Czymś oczywistym stać się muszą zatem wydłużone urlopy macierzyńskie, możliwość pracy zdalnej dla młodych matek, prawna gwarancja bezpieczeństwa zatrudnienia oraz wsparcie finansowe i doradcze w momencie pojawienia się problemów. W przeciwnym razie coraz mniej młodych kobiet będzie chciało w życiu zostać matką, coraz więcej zaś poświęcać się będzie złudnej wizji zaspokojenia swych żądz w postępującym konsumpcjonizmie.
Pamiętajmy, że prawdziwym herosem nie jest dyrektor zarządzający wielkiego holdingu, który w ramach odstresowania od codziennych absurdów przebiegnie maraton. Rzeczywistą bohaterką jest „zwykła” matka, która pracując, potrafi zadbać nie tylko o utrzymanie domu, ale – co znacznie trudniejsze – o prawidłowe wychowanie potomstwa. Sprawmy wreszcie, by jej trud został doceniony, nie zaś – jak dotąd – spychany na margines społecznej uwagi, jako przeżytek epoki słusznie minionej.
Marcin Kawko