Pisać tak, aby czytelnik nie mógł się oderwać od lektury – to marzenie, które nie każdy kto bawi się piórem, jest w stanie zrealizować. Jest to jeszcze trudniejsze, gdy rzecz dotyczy nie powieści kryminalnej, a wielotomowej historycznej syntezy. A przecież wielotomową „Historię Chrześcijaństwa” Warrena Carrolla czyta się jednym tchem, często w dodatku mając wrażenie, że jest się czy to wśród Krzyżowców zmierzających do Jerozolimy, czy też towarzyszy się w modlitwie królowej Jadwidze, gdy ta przygotowuje się do podjęcia najważniejszej w życiu decyzji… Bez wątpienia autor pisze z pasją, ale gdyby była to jedyna zaleta jego dzieł, nie warto byłoby o nich wspominać. Swoje dzieła tworzył jako człowiek dojrzały i w sposób dojrzały.
Droga pod prąd
Warren Hasty Carroll urodził się w 1932 r. w Stanach Zjednoczonych w stanie Maine. Dwadzieścia trzy lata później ukończył Wydział Historii na Uniwersytecie Columbia. Po ukończeniu uczelni trafił do Centralnej Agencji Wywiadowczej, gdzie zajmował się analizą propagandy komunistycznej. Służbę pełnił też w Departamencie Sił Powietrznych USA. Czuł się wówczas deistą. Uważał, że Bóg stworzył świat, ale w niego nie ingeruje. W latach 1967-1972 i kolejnych współpracował z Johnem Schmitzem senatorem stanu Kalifornia, a następnie senatorem federalnym. W roku 1967 ożenił się z z nauczycielką Anne Westhoff. Anne była od niego o dziesięć lat młodsza. Pochodziła z prostej, farmerskiej, gorąco katolickiej rodziny z Colorado pewnej tego, że Przenajświętsza Panienka otacza opieką Amerykę. On był deistą wychowanym w charakterystycznej dla starych rodzin ze Wschodniego Wybrzeża atmosferze intelektualnej. Ich małżeństwo wydawało się źle dobrane i nie rokujące zbyt dobrze na przyszłość. Rok później Carroll nawrócił się na katolicyzm. Senator Schmitz został jego ojcem chrzestnym. Był to rok wielkiej rewolucji obyczajowej, hippisów, „Ery wodnika” i początków triumfalnego pochodu progresywistycznej etyki. Droga Warrena Carrolla zmierzała w dokładnie przeciwnym kierunku – tym, który wyznaczył Jezus Chrystus.
Wychowywać i uczyć
Już wcześniej Carroll dostrzegał, jak ważna jest zwrócona ku wartościom edukacja. Rozumiał, że ta, którą serwuje się młodzieży amerykańskiej, nie będzie dawała dobrych owoców. Po upadku katolickiego czasopisma „Triumph”, w którym pracował, postanowił zająć się edukacją. Podobne postanowienia podjęła jego żona. On założył College, ona szkołę średnią. Szkoła Anne Westhoff Carroll – Seton School integrowała religię z przedmiotami nauczania. Wspólnie z mężem napisała ona dwa podręczniki historii: „Chrystus i Ameryka” oraz „Chrystus Król Pan Historii”. Jak mówiła – niektórzy pytają mnie, jak udało mi się zintegrować religię z przedmiotami ścisłymi. Mój nauczyciel matematyki mawia, że matematyka jest ulubionym przedmiotem Boga z powodu absolutnej prawdy. Pomaga ludziom formować umysły tak, aby myśleli logicznie i jasno i nie dali się zwieść kłamstwom. Christendom College założona przez Carrolla miała taką samą misję – jak wzywał Sobór Watykański II – formować świeckich apostołów. Warren Carroll pełnił w nim funkcję Prezesa Kolegium oraz szefa Wydziału Historycznego.
Szacunek dla prawdy
We wstępie do swojej wielotomowej „Historii Chrześcijaństwa” napisał tak: „Nade wszystko konieczne jest, aby zdać sobie sprawę z podstawowego błędu, jakim opatrzony jest powszechnie wyznawany pogląd, że historia religii jest >>obiektywna<< wtedy, kiedy piszą ją ludzie, którzy owej religii nie wyznają (lub, co się często zdarza, nie wyznają żadnej), kiedy zaś spisuje ją osoba wierząca, jest ona zawsze tendencyjna. Odrzucenie części bądź całości prawd religijnych, to pewne stanowisko intelektualne, mające dokładnie taki sam charakter, jak ich akceptacja. Zarówno wierzący jak i niewierzący, reprezentują określone poglądy oraz punkty widzenia. Obaj w równej mierze podatni są na pokusę tendencyjności, ale opierając się jej, mogą też zdobyć się na obiektywizm. Obiektywność nie wyrasta z braku poglądów. Bez określonej perspektywy nie sposób pisać historii. Obiektywność wymaga jednak zawsze uczciwości i szacunku dla prawdy”.
Zajmująca opowieść
Prawda jest najważniejsza, ale jak uważał Carroll, każde dzieło historyczne powinno być zajmującą opowieścią. Nie istnieje przecież żadna reguła, iż wiarygodna i naukowo opisana historia ma być nudna. Wszak przeszłość obfitowała w wydarzenia o wiele bardziej dramatyczne niż te, które oglądamy na scenie, zaś najbardziej przejmujące odnoszą się do czynnej obecności w świecie Chrystusa!
I tak właśnie pisał Warren Carroll. Nie cofając się też przed kreśleniem możliwych ścieżek rozwoju wydarzeń, które z różnych powodów nie nastąpiły. Tak właśnie jest w drugim tomie jego „Historii Chrześcijaństwa”, gdy pisząc o świętym Wojciechu, próbuje przewidzieć, co przyniosłoby polityczne połączenie Polaków, Czechów, Morawian i Słowaków – „Gdyby tak się stało, odmieniłoby to na wiele stuleci historię Europy (najprawdopodobniej na lepsze), gdyż powstałoby państwo słowiańskie, które odpowiadałoby wielkością i siłą Niemcom, Włochom i Francji”. No cóż, dziś, kilka dziesięcioleci później my, mieszkańcy tych ziem, widząc rodzące się inicjatywy Trójmorza możemy uznać, że wszystko, a nawet może trochę więcej przed nami! Nie należy sądzić, że Warren Carroll w swojej syntezie skupia się na naszej, polskiej przeszłości. Gości ona na kartach jego dzieła raczej rzadko, proporcjonalnie do miejsca jakie zajmowała w dziejach Chrześcijaństwa na świecie. Autor sporo miejsca poświęca choćby Dalekiemu Wschodowi, który dla nas egzotyczny jest przecież i dziś bogaty w wyznawców wiary katolickiej. To monumentalne dzieło warte jest przeczytania chociażby i z tego powodu. Ale wracając na nasze podwórko, jednym z najbardziej poruszających fragmentów III tomu, jest opowieść o królowej Jadwidze, o tym jak mimo strachu przed nieznanym wybrała większe dobro, jak dzięki niej światło Chrystusa opromieniło Litwę. Jak zauważa Carroll – „Ani przed nią, ani po niej, żadna jedenastoletnia dziewczynka nie miała tak ogromnego wpływu na przyszły bieg dziejów…”
O prawdę trzeba walczyć
Ze swoich doświadczeń z czasów pracy w CIA, gdy analizował propagandę komunistyczną, Carroll wyniósł przekonanie, że należy jej przeciwdziałać. Ponieważ był pisarzem i historykiem, przeciwdziałał jej piórem, wracając do historycznych przesileń, gdy walka o wartości przybierała nie raz charakter walki zbrojnej. Taką właśnie napisaną z niezwykłą pasją jest jego książka o jednym z najbardziej zmitologizowanych przez lewicę wydarzeń XX wieku – hiszpańskiej wojnie domowej. Bohaterami „Ostatniej krucjaty. Hiszpanii 1936” są Karliści, obrońcy Alcazaru w Toledo i wszyscy Ci, którzy dostrzegali, jak niebezpieczni są ekstremiści spod znaku czerwonej gwiazdy. O ich poprzednikach z czasów rewolucji francuskiej mówi jego dzieło „Gilotyna i Krzyż”, a o przełomowym roku zwycięstwa bolszewickiej rewolucji „1917. Czerwone sztandary, biała opończa”, choć dla czytelnika polskiego ocena caratu jest tu zdecydowanie zbyt uproszczona. Z kolei tytuł „Narodziny i upadek rewolucji komunistycznej” dobrze charakteryzuje zawartość tego dzieła. „Izabela Katolicka, królowa Hiszpanii” pozwala zmierzyć się z tak charakterystyczną dla protestanckiej Ameryki stereotypową, negatywną oceną katolickiej kultury Hiszpanii. Carroll napisał szereg innych książek, wśród nich jedną poświęconą Matce Boskiej z Guadalupe, jednak tylko te, które wymieniłem, są dostępne dla czytelnika polskiego. Warren Carroll w swoich barwnie opowiedzianych historiach, których zamysły powstawały na seminariach ze studentami w Christedom College, stara się zawsze pamiętać, kto jest królem historii. I także dlatego warto jego dzieła czytać.
Warren Carroll zmarł dziesięć lat temu – 17 lipca 2011 r. – dokładnie w 75. rocznicę wybuchu w Hiszpanii powstania generała Franco.
Jarosław Schabieński