Najświętsza Panno Maryjo, Niepokalana Dziewico, która szczególniejszą cześć odbierasz w Gietrzwałdzie, gdzie wsławiłaś się łaskami, wyciągnij do mnie Swą dobrotliwą i pomocna rękę i wstawiaj się za mną ułomnym, słabym i nędznym grzesznikiem u Twego Boskiego Syna Jezusa Chrystusa, abym to, o co proszę, jeśli to się zgadza z wolą Bożą, mógł łatwiej i prędzej otrzymać. O Matko Boża, która nie patrzysz obojętnie na nasze cierpienia i niedostatki a szczególnie na potrzeby naszej duszy, okaż mi łaskę, o którą Cię błagam. Wstawiaj się za mną do Boga, abym mógł otrzymać to, czego tak bardzo dusza moja pragnie. Choć nie jestem godzien prosić Cię, nie odrzucaj i nie odmawiaj mojej prośbie. Dopomóż mi także poznać me winy i grzechy, abym mógł je szczerze obżałować i Boga najlepszego przeprosić oraz abym zaczął prowadzić lepsze i doskonalsze życie. Przyjdź litościwa i miłosierna Pani niebios z pomocą moim prośbom i postanowieniom. Amen.
Jest to Modlitwa do Matki Boskiej Gietrzwałdzkiej znaleziona w starej książeczce, która zawiera jeszcze wiele innych, choć już pomału zapomnianych, ale jakże pięknych modlitw.
Niech służą, a nie tylko zdobią
„Dzisiaj już takich książeczek do nabożeństwa nie robią. Było w nich wszystko, a i modlitwy były prawdziwym stawaniem przed Bogiem, z całą swoją grzeszną naturą…” – powiedziała starsza pani, chowając do torebki bardzo starą książeczkę. Może jeszcze, gdzieś w naszych domach stoją na półkach, jako cenne pamiątki rodzinne, czy powiększają biblioteczki ze względu na wyjątkową oprawę. Kiedy byłam w rodzinnym domu, wzięłam do ręki najstarszą z wielu już nagromadzonych książeczek do nabożeństwa i pozwoliłam sobie na lekturę. Faktycznie, dzisiaj z różnych, często praktycznych racji takich książeczek już nie ma. Panująca kultura minimalizmu słowa na rzecz obrazu spycha formy książkowe na margines naszych potrzeb. A i z modlitwą jest teraz różnie… Jednak te szczególne modlitewniki przetrzymały różne dzieje historyczne i przeprowadzały przez trudne dzieje wiele pokoleń. Może podczas jesiennych wieczorów znajdziemy czas, aby pomodlić się z pożółkłych kartek starego modlitewnika.
Chleb z nieba…
Kiedy jedna z pań skończyła szeptać słowa modlitwy w kościele podczas adoracji Najświętszego Sakramentu zerknęłam na okładkę malutkiej książeczki. Mało już widoczny był tytuł: „Chleb z nieba”. Do końca adoracji nie mogłam pozbyć się myśli, jaki bogaty przekaz mieści się w tych prostych słowach. Te stare wydania modlitewników były bardzo wymagające. Wymagały skupienia, koncentracji, po prostu trzeba było poświęcić trochę swojego czasu, aby wejść w przestrzeń przebywania z Bogiem. Wielu naszych dziadków uczyło się czytać na tych malutkich psałterzach, katechizmach. Odkąd sięgają dzieje, człowiek zdawał sobie sprawę, że sam z siebie nie bardzo umie się modlić. Proszę nie odbierać tych słów jako krytyki modlitwy własnej. Jednak zobaczmy, że chociaż współcześnie mamy wiele możliwości dotarcia do źródeł religijnych, to jakoś nie nadużywamy tych stron w Internecie. Niekiedy zachwycamy się czyjąś postawą rozmodlenia. Nawet mamy pragnienie, żeby też w taki sposób stawać przed Bogiem. I to jest piękne. Warto przypomnieć sobie, że kiedy apostołowie widzieli, jak Jezus się modlił poprosili Go, aby również i i ich nauczył, jak mają zwracać się do Boga. Bo modlitwa, to „chleb z nieba”…
Modlitwą jest nasza codzienność
Niegdyś modlitwa była formą ewangelizacji ustnej. Do dzisiaj w wielu rodzinach zachowały się teksty modlitw i pieśni, które były przekazywane z pokolenia na pokolenie. Tak też przetrwały litanie, koronki i wiele innych nabożeństw. Piękną tradycją były tzw. pieśni dziadowskie, pątnicze czy katechizmowe. Pieśni te stanowiły role współczesnych środków masowego przekazu. Wędrowni śpiewacy, trubadurzy, weterani wojenni, w prostych poetyckich utworach przekazywali wieści o bitwach, wydarzeniach i cudach mających miejsce w sanktuariach Europy. Do dzisiaj najbardziej znane to Godzinki o Niepokalanym Poczęciu NMP. Pierwszy polski przekład „Godzinek” w formie nabożeństwa wyszedł w druku w roku 1482 w „Modlitewniku”, w którym są też pieśni autorstwa bł. Władysława z Gielniowa. Dlatego też temu błogosławionemu, który był wielkim czcicielem Matki Bożej, przypisuje się ich autorstwo. Król Zygmunt III (1566-1632) codziennie modlił się „Godzinkami”. Za jego przykładem tak modliła się szlachta i rycerstwo polskie. Jan Chryzostom Pasek zaświadcza, że polscy rycerze śpiewali Godzinki przed bitwą pod Połonką. (starcie zbrojne, które miało miejsce 28 czerwca 1660 podczas wojny polsko-rosyjskiej 1654–1667. W bitwie tej wojska Rzeczypospolitej pokonały wojska rosyjskie dowodzone przez Iwana Chowańskiego. Każdy pielgrzym rozpoczynał podróż od wyśpiewania „Godzinek”. Do dzisiaj ta tradycja utrzymuje się wśród naszych pielgrzymów.
Stare modlitewniki miały również przesłania, porady kierowane do osób każdego stanu jak też doświadczanych wszelkimi trudnościami. Obok modlitw i rozważań na każdą porę dnia można w nich znaleźć wskazania „Dla Małżonków”, które zawierają m.in. prośbę o łaskę poznania i polubienia powinności. Są też porady duchowe dla kobiet spodziewających się potomstwa, matek przygotowujących dziecko do sakramentu chrztu. Są też teksty niosące ukojenie w ciężkich chwilach takich jak np. śmierć własnego dziecka. Są też teksty kierowane do nauczycieli, żyjących z ciężkiej pracy rąk… Można powiedzieć, że modlitewnik towarzyszył chrześcijaninowi przez trudy całego życia, pomagając zarówno w dzień urodzin, jak i w obliczu zbliżającej się śmierci, podczas gwałtownej burzy i zaraźliwej choroby.
Odkrywajmy mądrość naszych modlitewników, gdzie w prostych słowach prowadzeni jesteśmy przez Matkę Najświętszą do Boga…
Monika Rogińska