W tym miejscu należy postawić kilka pytań: Czy moje rozumienie maryjności zgadza się z tym, co podaje Kościół do wierzenia? Czy gdzieś w swej pobożności nie rozmijam się z Ewangelią? Czy nie sięgam do form zabobonnych? Czy koncentruję się na ilości modlitw (w myśl zasady im więcej tym lepiej), na ich czasowości, zapominając o Bożym świecie i o Dawcy, czyli Bogu? Czasem ludowa pobożność odbiega od zdrowej nauki Kościoła katolickiego. A przecież Maryja jest obecna w Kościele i nie interesuje Jej nic, co nie jest z Prawdy. Stąd obraz Maryi jest zależny od obrazu Boga. Jaki mamy obraz Boga (prawdziwy bądź fałszywy), takie będzie spojrzenie na Maryję (prawdziwe bądź fałszywe). W istocie trzeba pytać, czy ktoś wierzy w Boga takiego, który jest na równi z bogami pogańskimi, suplementami diety, bogiem mojej zachcianki, wyobraźni; bogiem mojej przyjaciółki, która mówi: Bóg tak, Kościół nie! wyroczniami przymilania się i cierpiętnictwa; czy ktoś wierzy w Jedynego Boga: Ojca, Syna i Ducha Świętego? Dalej! Obraz Kościoła zależy od obrazu Jezusa Chrystusa. To Jezus Chrystus jest obrazem Boga niewidzialnego (Kol 1,15), odblaskiem chwały i odbiciem Jego istoty (Hbr 1,3).
Jeśli tak: Po co wstawiennictwo NMP?
Według Pisma Świętego: Jeden jest Bóg, jeden też pośrednik między Bogiem a ludźmi, człowiek, Chrystus Jezus (1 Tym 2,5). On się za nami wstawia u Ojca. A zatem, werset o pośrednictwie Syna Bożego wskazuje nam prawdę, że nie sposób jest poznać Boga, wyłączając poza nawias Jezusa. Jeśli prosimy o wstawiennictwo Królową Aniołów, wówczas NMP nie staje się konkurencją dla samego Boga. Wręcz przeciwnie! Maryja jako pierwsza chrześcijanka kieruje swoją uwagę oraz uwagę innych w stronę Jezusa Chrystusa. Przypominają o tym słowa z Kany Galilejskiej: Czyńcie wszystko, cokolwiek wam [Jezus] powie (J 2, 5). Następstwem owego przesłania jest modlitwa, w której prosimy: … Z Synem swoim nas pojednaj, Synowi swojemu nas polecaj, swojemu Synowi nas oddawaj. Patrząc ewangelicznie, gdybyśmy oczami wyobraźni przenieśli się do czasów, kiedy Pan Jezus stąpał po ziemi, bylibyśmy świadkami największych wydarzeń naszej wiary, w których Maryja brała udział: począwszy od narodzin Syna Bożego do Zesłania Ducha Świętego. Kościół otacza czcią i szacunkiem NMP ze względu na heroiczność Jej wiary, która staje się wzorem życia człowieka. Prośby adresowane w kierunku Niepokalanej mają jeden wspólny mianownik: módl się za nami, co oznacza „módl się za nas, kiedy my nie możemy tego robić; kiedy my tego nie potrafimy”. Bo czy my, ludzie żyjący na ziemi nieustannie się modlimy? Czasem nawet zamiast pacierza rzucane są bluźnierstwa wobec Boga. Stąd, kiedy my nie możemy modlić się cały czas, święci modlą się za nas i za nami. Prośba o wstawiennictwo (Matki Bożej, świętych, aniołów, ludzi dobrej woli na ziemi), nie jest sprzeczne z orędziem, że Jezus jest Pośrednikiem łask.
Matka Pana Jezusa Chrystusa boginią?
Problem pojawia się wówczas, gdy w ludowej pobożności, Trójcy Świętej „odejmujemy” Boską sprawczość i moc, a przypisujemy je świętym i błogosławionym. Jakoby sami z siebie byli bogami i rywalami Trójcy. Oficjalne nauczanie Kościoła katolickiego podaje: „Żadne bowiem stworzenie nie może być nigdy stawiane na równi ze Słowem wcielonym i Odkupicielem” (Lumen gentium 62). Nie godzi się zatem, aby nazywać Najświętszą Maryję Pannę boginią i traktować Ją w ten sposób. To uwłacza Jej osobowej godności i przeczy nauce Kościoła: „Macierzyńska zaś rola Maryi w stosunku do ludzi żadną miarą nie przyćmiewa i nie umniejsza tego jedynego pośrednictwa Chrystusowego, lecz ukazuje jego moc” (Lumen gentium 60). Matka Boża nic nie przypisuje sobie, ponieważ jest miłością stworzoną, która nie szuka siebie, bo miłość nigdy nie szuka swego (por. 1 kor 13, 5). Natomiast odkrywa przed człowiekiem Jezusa.
Wyrzeczenie i podniesienie
W naszej ludowej pobożności maryjnej potrzebujemy takiej, z której zostaną usunięte: płytki minimalizm, zaciemniający postać i misję Maryi oraz niezdrowy maksymalizm – spychający Trójcę Świętą na bocznicę. Nie trzeba nam pobożności maryjnej dążącej do zafałszowania doktryny. Potrzeba natomiast takiej, której będą obce wszelkie formy przesądów i próżnej łatwowierności. Potrzeba takiej, która odrzuci czcze i przemijające wzruszenia uczuciowe, zupełnie obce duchowi Ewangelii, gdyż ta domaga się wytrwałego i żarliwego działania; potrzeba maryjności, która będzie czysta, jeśli chodzi o motywy: wszystko, co miałoby posmak brudnego szukania własnej korzyści, powinno być starannie trzymane z dala od sanktuarium Pobożności maryjnej.
ks. dr Tomasz Bondzio
Teolog dogmatyk
Wykładowca Apologii w WSD Ełk