Strona główna III. Formacja UMYSŁU NASZ GOŚĆ TRIUNO

TRIUNO

1296
0

Przemierzając w październiku laskowskie ścieżki pełne złotej polskiej jesieni, myślę ciepło o Czytelnikach Martyrii. Chcąc pełniej ukazać Wam istotę TRIUNO, do rozmowy zaprosiłam oczywiście osobę korzeniami pochodzącą z diecezji ełckiej. Jest nią Paweł Kacprzyk, który pełni w Laskach funkcję prezesa Zarządu Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi Stowarzyszenie, czyli odpowiada za całość działań TONOS w Polsce. Towarzystwo działa na terenie Rzeczpospolitej Polskiej, a współpracuje ze Zgromadzeniem Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża, które mogą działać na całym świecie.

Agata Wiśniewska: Jakie są Twoje powiązania z diecezją ełcką?

Paweł Kacprzyk: Związki z diecezją ełcką są głównie sentymentalne. Pochodzę z Olecka, byłem związany z Ruchem Światło-Życie. Bardzo lubię tam wracać. Z diecezji ełckiej pochodzi również wielu laskowskich pracowników, wychowanków, absolwentów. W Zgromadzeniu są też Siostry z diecezji ełckiej.

AW: Jak znalazłeś się w Laskach?

PK: Jeżeli się nie wierzy w przypadki w życiu, to znalazłem się nieprzypadkowo. Kiedy zdawałem na studia – dzięki ówczesnej mojej narzeczonej, obecnie żonie, która przyjeżdżała tu na wolontariat, miałem okazję mieszkać w Laskach w czasie egzaminów na studia. I tak się życie potoczyło, że zacząłem pracować w internacie chłopców jako pomoc wychowawcy, a później jako wychowawca, uzupełniając oczywiście wykształcenie zgodnie z wymogami. Później, z  internatu przeniosłem się do szkoły podstawowej, gdzie pracowałem jako nauczyciel informatyki i historii. Zaangażowałem się w działalność stowarzyszenia i trafiłem do pracy w Zarządzie.

AW: Ile lat tu pracujesz?

PK: We wrześniu minęło 25.

AW: Kto był pierwszym prezesem w historii Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi?

PK: Oczywiście, Róża Czacka.

AW: Kim dla Ciebie jest Róża Czacka?

PK: To trudne pytanie, ponieważ moje spojrzenie na Różę Czacką jako osobę, podobnie jak i całe moje bycie w Laskach ewoluuje. Przez lata pracując w różnych miejscach, miałem różne podejście do pracy, do idei, mówiąc w skrócie do codzienności Laskowskiej. Dziś myślę, że Laski nie powinny być tylko miejscem pracy. Różę Czacką rozpatrywałbym w dwóch wymiarach. Niewątpliwie ten wymiar, który teraz jest głośny, czyli Jej beatyfikacja. To, co zrobiła dla Kościoła, bo zaproponowała coś, co dopiero pojawiło się tak naprawdę na Soborze Watykańskim II, czyli to, żeby świeccy mogli pracować z Siostrami na równych zasadach lub być przełożonymi Sióstr, to było niespotykane. Drugi wymiar jest pedagogiczny, tyflologiczny – czyli znów wyprzedziła swoją epokę o wiele lat – to personalistyczne podejście do osoby niepełnosprawnej, do OSOBY NIEPEŁNOSPRAWNEJ, a nie do niewidomego, ślepego, tu też była prekursorką. Myślę, że nie można zrobić z niej takiej idealnej figury. Była kobietą zdecydowaną, potrafiła zwalniać ludzi – ale widziała zawsze cel, czyli niewidomych na duszy i na ciele. Tu znów wracamy do nurtu duchowego i do nurtu pedagogicznego, których nie da się w Laskach rozdzielić: świeccy, siostry, niewidomi – TRIUNO. Dla mnie Matka Elżbieta Róża Czacka jest autorytetem w zakresie zarządzania, bo zbudowała coś z niczego. Trudno sobie wyobrazić, jak to zrobiła. Imponuje mi Jej odwaga w zakresie duchowym, zarządczym i pedagogicznym. Matka pomimo przeciwności realizowała to, co planowała. Okazuje się, że to co sobie założyła, było właściwe z perspektywy czasu. Nie zawahała się przecież na przełomie lat 20-tych XX w. rozstać się z całym Zarządem, który chciał, żeby Towarzystwo było bardziej świecką instytucją. Nie wahała się przystąpić do działań w czasie II wojny światowej, do Powstania Warszawskiego, tworząc  szpital w Laskach w 1939 r. Matka Czacka ranna po bombardowaniu powiedziała: „cały naród walczy i my też”. Takie Jej cechy mi imponują.

Jeżeli chodzi o Jej wiarę, to jest dla mnie poza zasięgiem, na razie. Nie potrafię chyba wszystkiego położyć w ręce Opatrzności jak Róża Czacka, chociaż z drugiej strony u Matki ufność w Opatrzność szła w parze z aktywnością i działaniem, co było do zrobienia – robiła. Miała też umiejętność znajdowania ludzi szukających Boga i ich przyciągania do tego miejsca. Ci ludzie później zmieniali swoje życie, spójrzmy np. na Antoniego Marylskiego. Był to taki panicz, trochę utracjusz balujący po Europie, a stał się tak naprawdę budowniczym Lasek, architektem tego wszystkiego, co jest tkanką materialną w Laskach. On tu pracował, czuwał nad tym, a w podeszłym wieku przyjął święcenia kapłańskie – bardzo ciekawy życiorys. Matka Czacka nie pytała nigdy nikogo o wyznanie, o poglądy. Ważne było, że chcesz, szukasz, a jak będziesz tutaj szukał, to znajdziesz właściwą drogę.

Matka Czacka potrafiła też rezygnować. Gdy przyszedł właściwy czas, zrezygnowała z bycia prezesem TONO, a pod koniec życia przestała być Przełożoną Generalną Zgromadzenia Sióstr FSK. Potrafiła zrobić swoje i ustąpić.

AW: Wracając do ludzi… bł. Stefan kardynał Wyszyński, co łączyło Go z Matką Czacką?

PK: O związkach błogosławionego Stefana kardynała Wyszyńskiego z Matką Czacką powiedziano w mediach ostatnio dużo. Dla ludzi, którzy widzieli w Kardynale Wyszyńskim taki pomnik ze spiżu, trochę zaczął jawić się jako człowiek z krwi i kości, także dzięki tym powiązaniom jakie odkrywamy z Różą Czacką. Natomiast Róża Czacka zyskała „popularność”, zwiększenie kultu. Między nimi była duża różnica wieku (25 lat), a i tak się zaprzyjaźnili. Tu pojawia się wątek ks. Władysława Korniłowicza, który ich ze sobą zapoznał, przywiózł do Lasek młodego ks. Wyszyńskiego. Mam takie przeświadczenie, że wiele cech  rozwoju duchowego i społecznego Wyszyńskiego wywodzi się od Róży Czackiej. Przyjeżdżał tutaj przez wiele lat, w czasie wojny ukrywał się u nas m.in. w Laskach i w Żułowie. Po wojnie był tutaj częstym gościem oficjalnie i nieoficjalnie. Czasami przywoził tutaj kogoś, z kim chciał porozmawiać. Okazuje się, że ta przyjaźń to nie była tylko przyjaźń z Różą Czacką, ale przeniosła się na całą instytucję, Dzieło. Po śmierci Matki Czackiej kard. Stefan Wyszyński nadal był stałym gościem w Laskach. Kolejni arcybiskupi warszawscy, wciąż odwiedzają Laski m.in. w Wielki Piątek, podobnie jak kard. Wyszyński, kontynuując nadal te spotkania.

AW: Powstał film „Wyszyński – zemsta czy przebaczenie”, który premierę miał we wrześniu tego roku.

PK: Tak, o Wyszyńskim i Czackiej. Pierwszy tytuł tego filmu bardziej mi się podobał, był bardziej taki dwuznaczny: „Powstanie Kardynała” czyli, zbudowanie osoby i równocześnie powstanie wojskowe. Film jest ciekawy, 90% zdjęć kręconych było w Laskach, więc wszystkie plenery, zakątki znam, kojarzę z codzienności. Natomiast patrząc, jak ten film się zmieniał, ponieważ na początku miał to być jedynie film dokumentalny – myślę, że producent i reżyser pan Syka odkrywał postać Wyszyńskiego, i chyba jeszcze bardziej Róży Czackiej. Na początku miało jej nie być, potem rola epizodyczna, a w rzeczywistości jej postać rozrosła się do dużej roli. W tym filmie trochę widać, jak Matka popychała młodego ks. Stefana we właściwym kierunku, młodego księdza, który konfrontuje się ze światem przemocy, a w konsekwencji na jakimś poziomie boryka się ze swoją wiarą. Świętość to nie są różowe chmury, tylko rzeczywistość, decyzje, czasami wątpliwości, wychodzenie z tych wątpliwości. To jest proces przemiany i praca nad sobą. Bł. Matka Czacka i bł. kardynał Wyszyński razem szli przez część swojego życia.

AW: Co dziś robi TONOS ?

PK: Towarzyszymy osobom niewidomym od urodzenia do naturalnej śmierci. Kiedy pojawia się niewidome dziecko w rodzinie, można się do nas zgłosić w ramach Wczesnego Wspomagania Rozwoju Dziecka niewidomego (wizyty, turnusy rehabilitacyjne i konsultacje). Jest to ważny czas dla dziecka (rehabilitacja) i rodziców (wsparcie psychologiczne). Kiedy pojawia się dziecko niepełnosprawne w rodzinie, to często przeżywa ona traumę. Zdarza się, że dochodzi wtedy do rozpadu rodzin, do osobistych tragedii poszczególnych członków rodzin i myślę, że to wczesne wspomaganie jest taką przestrzenią terapeutyczną dla całej rodziny. U nas staramy się wesprzeć całą rodzinę, bo widzimy taką potrzebę. Następnie, mamy cały system szkolny od przedszkola poprzez szkoły podstawowe do szkół ponadpodstawowych (szkoła branżowa, liceum, technikum masażu, technikum informatyczne). Matura. Jest też ścieżka edukacyjna dla uczniów z niepełnosprawnością intelektualną (szkoła podstawowa, szkoły przysposabiające do pracy). Równolegle prowadzone są zajęcia rewalidacyjne. Staramy się przygotować absolwentów do rynku pracy. Kiedy absolwent kończy naukę, u nas może podjąć współpracę z Działem do Spraw Absolwentów. To jest dział, który wesprze również każdego dorosłego niewidomego, który się do nas zwróci. Nasi absolwenci mogą uzyskać stypendium, pomoc w miejscu, w którym się będą kształcić, kurs orientacji przestrzennej w miejscu pracy czy kształcenia, pomoc w sprawach prawnych, urzędowych. Potem mamy osoby niewidome, które starzeją się i schodzą z rynku pracy, często są samotne i chciałyby dożyć swoich dni w miejscu, które często dobrze im się kojarzy z dzieciństwem, czyli w Laskach lub w innych naszych placówkach. Zaoferować możemy Dom Pomocy Społecznej dla Niewidomych Kobiet w Żułowie na Lubelszczyźnie. Obecnie mieszka tam 75 pań. Natomiast ks. Jacek Ponikowski dawny duszpasterz niewidomych prowadzi w podkrakowskich Niepołomicach dom dla niewidomych mężczyzn (wspólnota dorosłych ludzi około 20 osób), a Towarzystwo udostępnia księdzu teren, dom. Na terenie Polski jesteśmy jeszcze w Gdańsku – Sobieszewie: przedszkole i Ośrodek Rehabilitacyjno-Wypoczynkowy oraz w Rabce-Zdroju: przedszkole, szkoła podstawowa i przysposabiająca dla dzieci z niepełnosprawnością wzrokową i intelektualną. A nasze Siostry prowadzą jeszcze placówki misyjne w Rwandzie, Indiach, na Ukrainie. Czasami nasi pracownicy wyjeżdżają na wolontariat do tych placówek.

AW: Co chciałbyś powiedzieć czytelnikom Martyrii ?

PK: Zachęcam do wstępowania do Sióstr Franciszkanek, to takie „oddziały specjalne” wśród innych zgromadzeń. Jeżeli ktoś szuka zgromadzenia, w którym chciałby aktywnie działać społecznie, edukacyjnie, charytatywnie i łączyć to z duchowością – to jest to bardzo dobre miejsce.

Zapraszam do Lasek, żeby poczuć to miejsce i jego klimat, zaczerpnąć dla ciała i dla ducha. Jest to miejsce warte odwiedzenia. Po ścieżkach laskowskich chodzili błogosławieni i święci… A jeżeli nas odwiedzicie, to może niektórzy z Was będą chcieli tu zostać.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here