Zdecydowanie łatwiej jest mówić do Boga niż o Bogu. Przy czym łatwiej jest mówić, kim On nie jest, niż kim jest. Podkreślał to św. Tomasz z Akwinu. I ten Doktor Anielski jak nikt inny potrafił – mimo potężnych ograniczeń – dużo powiedzieć. Zadziwia nas jego umiłowanie Prawdy i pokorne dążenie do jej poznania. Język, jakim posługujemy się, by mówić do Boga i o Bogu, czerpany jest w dużym stopniu z języka używanego przez nas na co dzień do komunikowania pospolitych i znanych spraw. Nie mówimy w sposób odizolowany, skoncentrowany tylko na Nim, ale do Niego i o Nim w relacji do świata, do nas, do innych ludzi. Trudno mówić o Bogu – o Kimś Innym, Kimś „poza” – poza czasem, poza przestrzenią, transcendentnym, a więc i poza… językiem.
Bogu możemy powiedzieć wszystko
O Bogu mówimy językiem religijnym. Filozofia lingwistyczna, charakteryzując język religijny, podkreśla, że jego wyróżnikiem jest nacechowanie etyczne i wartościujące. Ludwig Wittgenstein twierdzi, że język religijny jest poznawczo bezsensowny, a jeśli sensowny – to tylko funkcjonalnie. Jaka jest jego funkcja? Po co go używamy? Po to, aby się modlić, chwalić Boga śpiewem, dodawać sobie i innym otuchy, zachęcać do dobrego życia…
Rosyjska poetka Maryna Cwietajewa jest autorką następującej maksymy: „O Bogu nic nie możemy powiedzieć, natomiast Bogu możemy powiedzieć wszystko”. Jakże pocieszające słowa! Do Boga możemy mówić, jak pragniemy. W każdym języku. A nawet ciszą, milczeniem. I On nas zrozumie. Bośniacki pisarz Ivo Andrić w Ex ponto wyznaje: „Ostatecznym wyrazem wszystkich myśli i najprostszym kształtem wszystkich dążeń jest milczenie. Pokochałem je na całe życie, a kiedy przyjdzie pora, milczenie jak dobra matka położy mi białe ręce na oczy i w ciemności zatonie owa nędzna opowieść, tak jakby umierał krótki i niezrozumiały dźwięk pośród ciszy”.
O Bogu tak naprawdę nic nie możemy powiedzieć
Zdaniem Paula Tillicha, niemieckiego teologa i filozofa, Bóg jest tak zdecydowanie odmienny od stworzeń – to przecież Stwórca – a język tak niezdolny do Jego opisania, że orzekanie dosłowne o Bogu jest niemożliwe. Jak możemy mówić o Bogu, podpowiada nam Katechizm Kościoła katolickiego: „Ponieważ nasze poznanie Boga jest ograniczone, ograniczeniom podlega również nasz język, którym mówimy o Bogu. Nie możemy określać Boga inaczej, jak tylko biorąc za punkt wyjścia stworzenie, i to tylko według naszego ludzkiego, ograniczonego sposobu poznania i myślenia. […] Słowa ludzkie pozostają zawsze nieadekwatne wobec Tajemnicy Boga”.
Ogromna trudność mówienia o Bogu dotyczy języka kaznodziejstwa, katechezy, ale i – może jeszcze w większym stopniu – języka naukowego: teologii, filozofii. Doświadczenie religijne, a następnie teologia jako refleksja nad nim były zawsze świadome, iż nasz ludzki język nie jest zdolny, by pozwolić Bogu przemówić. Mistrz Eckhart powie: „Na całym świecie nie ma niczego, co bardziej przypominałoby Boga niż milczenie”. Wielka tradycja tzw. teologii negatywnej, zapoczątkowana w czasach Ojców Kościoła, pozwala mówić o Bogu tylko dlatego, że milczenie o Nim byłoby jeszcze gorsze. Język, nasze ułomne słowa, mają wskazać przynajmniej kierunek, gdzie należy się udać, aby Go szukać. Świadomość ułomności, jaką odznacza się nasze mówienie o Bogu, jest nieodzownym warunkiem, by mówić o Nim wiarygodnie. By Boga pojmować jako tajemnicę.
Zwracajmy uwagę na to, by język, którym mówimy do Boga i o Bogu, odpowiadał godności przekazywanych prawd. Język ma swoje ograniczenia. Zmaganie z nimi nie jest bezsensowne. Jednak objawienie chrześcijańskie wypowiedziało się ludzkim językiem, wplatając się we wszystkie jego ograniczenia, dając tym samym gwarancję, że skoro zostało wypowiedziane, to niesie znaczenie, które powinniśmy usiłować zrozumieć. I jak najlepiej przekazać innym. To jest zadanie mówiących o Bogu. Zadanie kaznodziei, i w ogóle kapłana. I nie tylko kapłana, ale – w rozumieniu apostolstwa świeckich – wszystkich wiernych.
ks. Jerzy Sikora