Skandal pedofilii, który jest gorącym tematem dyskusji wielu środowisk odsłonił istnienie czegoś, co Jan Paweł II określił mianem struktur grzechu. „Zło pociąga ze straszliwą siłą, sprawiającą, że liczne postawy określane są jako «normalne» i «nieuniknione». Mnoży się ono i niszczy sumienia, które ulegają dezorientacji i tracą zdolność rozeznania” – stwierdził podczas jednej z katechez papież z Polski. Owa „struktura grzechu”, niczym sarkofagiem, jest często pokryta zmową milczenia – społeczność, grupa, rodzina pod takim „kloszem” doświadcza bolesnej jałowości jakiejkolwiek komunikacji – jedyną rzeczą, która ich łączy, jest tabu – sytuacja, o której wszyscy wiedzą, ale absolutnie nie można o tym mówić oficjalnie i całkiem otwarcie. Mówi się o tym pokątnie i najczęściej jest to szmer bezradności i pomruk zdławionego żalu i gniewu.
Samotność ofiar
Ostatnio, całym światem wstrząsnęła dramatyczna decyzja eutanazji 17-letniej dziewczyny, która przeżyła traumę gwałtu. Abp Paglia – Przewodniczący Papieskiej Akademii Życia – w oficjalnym oświadczeniu stwierdził m. in.: „Problem nie polega na tym, by szukać winy tego czy drugiego. W społeczeństwie europejskim już jest mało młodych ludzi, a tę garstkę jeszcze ono traci. Choć nie trafia to do mediów, dramatyczny jest fakt, że drugą przyczyną śmierci młodzieży w Europie jest samobójstwo.”
„Tylko nie mów nikomu” często jest niewidzialnym kagańcem założonym na usta boleśnie zranionego człowieka. W imię „dobra” rodziny, wspólnoty, grupy społecznej tworzy się niewidzialną separatkę, swoisty areszt domowy nie tylko dla tego, kto został skrzywdzony, ale też dla bliskich ofiary i wszystkich, którzy coś wiedzą i powinni zareagować. Krzywda, zwłaszcza w sferze intymnej, wydaje się tak nieprawdopodobna, że ktoś, kto chce o tym zakomunikować, często jest zakrzyczany przez bliskich, wmawia mu się, ze fantazjuje, przypisuje się złe intencje albo przesadzoną interpretację, próbuje się zdyskredytować taką osobę w oczach innych. Taka postawa sieje ogromne spustoszenie. Zjawisko zmowy milczenia zostało dobrze opisane w kontekście obecności alkoholika w domu. Timmen Cermak tak opisuje ten proces: „Z jakiegoś powodu – wstydu, lęku czy zaprzeczania – wasze rodziny mogą przez całe lata nie powiedzieć niczego ważnego o nadużywaniu alkoholu/narkotyków. Pomimo oczywistej obecności alkoholika w rodzinie, ten temat jest unikany, tak jak w bajce „Nowe szaty cesarza”. Rozmowy są powierzchowne, przez dekady nie porusza się żadnego ważnego tematu. Może to powodować tak głębokie podziały w rodzinie, że ostatecznie ulega ona rozpadowi. Jej członkowie mogą nie odzywać się do siebie przez bardzo długi czas. Czasami milczenie staje się tak przygniatające, że wszystkim przysłania prawdę. Doprowadza do sytuacji, w której każdy członek rodziny stara się unikać cierpienia związanego z próbami nawiązania komunikacji i w efekcie nikt nikogo nie słucha.”
Po wielu latach od doznanej krzywdy ktoś decyduje się ujawnić światu skrywaną długo tajemnicę. Często doświadcza kolejnych zranień posądzany o złe intencje, o ukryte korzyści. Nawet, jeśli rzeczywiście kontekst nie jest zbyt dobry – nagonka medialna na daną grupę społeczną, wszechobecna polityka – wyjawienie prawdy jest zawsze uwolnieniem. Taka osoba potrzebuje naszego wsparcia, modlitwy i współczucia. Potrzebna jest uwaga – tak bardzo zdławiona potrzeba, że nic dziwnego, kiedy te osoby chcą teraz o tym mówić wszędzie, gdzie jest to możliwe. Oczywiście, „podpinają” się pod takie wyznania różne grupy i osoby, które chcą na tym zbić taki czy inny kapitał, bo jest to temat, który przynosi zysk.
Samotność winowajcy
Abp Grzegorz Ryś podczas nabożeństwa pokutnego kapłanów komentując przypowieść o marnotrawnym synu lub miłosiernym ojcu, z bólem zauważył: „Przekażę wam fragment z rozmowy z jedną z ofiar – nie naruszając żadnej tajemnicy. Poprosiłem: niech pan powie, co koniecznie muszę uwzględnić w zasadach prewencji, co powinienem na pewno tam zapisać? Ten człowiek odpowiedział: „niech ksiądz biskup powie księżom, że ja byłem molestowany na wielkiej plebanii, gdzie obok siebie mieszkało sześciu, może siedmiu księży. Były takie momenty, że byłem na tej plebanii trzy dni i dwie noce i nikt nic nie widział. Nikt się o nic nie spytał. Do głowy nie przyszło sąsiadowi.” Jesteśmy bez winy? Jaka jest jakość naszego życia wspólnego? Potrafimy nawet bronić taką postawę, mówiąc: „to jest prywatność, tego nie wolno naruszyć, w to nie wolno wejść, to nie moja sprawa…” A to dotyczy tylko takich sytuacji? Nie dotyczy, na przykład, potężnego problemu jakim jest alkohol naszych braci? Lepiej nie widzieć. Nie chodzi tylko o to, że nie widzimy. Trzeba zapytać, jakie więzi tworzymy w prezbiterium? Co nas łączy? Jaka jest nasza współodpowiedzialność za siebie nawzajem? Co to jest za miłość, której nie stać na słowo upomnienia? Co to jest za miłość, której nie stać na słowo zapytania? Jaka jest miłość między nami, jakie braterstwo, jakie więzi? „Nie moja sprawa” – a potem traktujemy drugiego jako agresora. „Zniszczył nam opinię. Przez niego teraz ludzie na nas plują.”
Zmowa milczenia blokuje też kogoś, kto wpadł w życiowe tarapaty lub jest na złej drodze, w ich kierunku. Łatwiej jest udawać, że problemu nie ma, niż zmierzyć się z nim. Udawanie zazwyczaj przynosi fatalne skutki – i to dotyczy jakiejkolwiek sytuacji. Judasz, który opuścił w środku nocy wieczernik niepytany o to przez żadnego ze swoich przyjaciół, jest wystarczającym symbolem. „Jezus zaś rzekł do niego: «Co chcesz czynić, czyń prędzej!». Nikt jednak z biesiadników nie rozumiał, dlaczego mu to powiedział. Ponieważ Judasz miał pieczę nad trzosem, niektórzy sądzili, że Jezus powiedział do niego: «Zakup, czego nam potrzeba na święto», albo żeby dał coś ubogim.” (J 13,27 – 29)
Swoją drogą, racjonalizacja to doskonałe narzędzie w służbie zmowy milczenia.