Strona główna I. Formacja SERCA RODZINA - TU ZACZYNA SIĘ ŻYCIE Chorych nawiedzać…ale jak?

Chorych nawiedzać…ale jak?

1580
0

Światowy Dzień Chorego ustanowiony przez św. Jana Pawła na dzień 11 lutego każdego roku motywuje mnie, aby powrócić do tematu chorych przebywających w domu.  Tym razem, pragnę rozważyć kwestię ich nawiedzin. To przecież jeden z uczynków miłosierdzia względem ciała.

Osobiste doświadczenia z osobami chorymi i niedawne rozmowy z moja chorą przyjaciółką skłaniają nie tylko do osobistej refleksji, ale i podzielenia się nimi z drogimi czytelnikami.

Bywa często, że boimy się odwiedzin chorych – czy to naszych bliskich, znajomych, współpracowników czy sąsiadów. Lęk nasz może stawać się tym większy, gdy dowiadujemy się, że są oni chorzy nieuleczalnie, bliscy śmierci. Niektórzy dziś mówią: „Ja nie chcę na takie sytuacje patrzeć, chcę zapamiętać tego chorego w dobrym stanie. Pragniemy  za wszelką cenę wyeliminować ze swego życia nawet widok cierpiącego człowieka. Takie myślenie i postępowanie nie sprzyja naszej religijności. Dla jej rozwoju potrzebne są uczynki miłosierdzia wobec ciała , w tym nawiedzanie chorych i powinniśmy je spełniać. Modlimy się za chorych, bo to chyba najłatwiejsze, ale gdy już podejmujemy decyzję nawiedzenia chorego, zastanawiamy się, o czym z nim rozmawiać, co mu  powiedzieć, co zanieść w darze, jak się zachować ?

Z wizytą u chorego można się zapowiedzieć, ale można też zrobić mu niespodziankę. Osobiście, mam dobre doświadczenia z odwiedzin niezapowiedzianych. Jednak trzeba być ostrożnym, gdyż ludzie mogą różnie reagować na tego typu niespodzianki. Można choremu  zanieść kwiaty, coś co lubi do jedzenia, picia, owoce, ciekawą lekturę, coś do słuchania, oglądania, itp. Dobrze jest najpierw przeprowadzić wywiad, by naprawdę ucieszyć chorego. Pamiętam, jak kiedyś ktoś przyniósł mojej mamie paczkę pampersów i wtedy to ja bardzo się ucieszyłam. Jak widać, uwagi ze strony odwiedzających potrzebuje nie tylko chory, ale i jego najbliżsi. Dobrze jest też rozeznać się w sytuacji finansowej chorego i jeśli jest możliwość,  zorganizować datek finansowy. Idąc dalej, trzeba mieć na uwadze, że chorzy (świadomi) też pragną obdarować odwiedzających, dając im np. czekoladę, ciastka, gazetę, książkę. Nie odmawiajmy i zróbmy takiej osobie przyjemność, choćby to nam nie pasowało.

O czym rozmawiać?

Niestety, w tym zakresie wszystkiego nie zaplanujemy. Najlepiej rozmawiać z chorymi o codzienności, o potrzebach, o radościach i smutkach. Bardzo się przydaje cnota humoru, można się śmiać, ale można i płakać – za słowami piosenki religijnej „ ciesz się ciesz, ciesz się z cieszącymi, płacz, płacz z płaczącymi, bo Twój Bóg, bo Twój Pan przykład tobie dał”.

Bywa, że trudno jest rozmawiać, nastaje cisza –  wtedy nie należy jej się bać – można milczeć. Kiedyś była taka sytuacja przy mojej chorej teściowej, że wszyscy zebrani wokół niej zamilkli i nikt nic nie mówił. Teściowa wtedy odezwała się do nas: „Co nic nie mówicie, jak nic nie mówicie, to módlcie się”. I mamy już  gotową odpowiedź. Tak, to ważne, aby modlić się przy chorych, jeśli tego chcą. Spotkałam się z kiedyś z zabawną sytuacją. Podczas odwiedzin u starszej cioci, (która ma swoje rytuały modlitewne w ciągu dnia), gdy powiedziałam jej, że kończę odwiedziny, aby ciocia mogła swoje modlitwy odmówić, usłyszałam od niej: „ Ewa, już jak ty przyjechałaś do mnie, to i koronki mówić nie trzeba”.!!!

Czy zabierać ze sobą małe dzieci?

Można i trzeba zabierać ze sobą w odwiedziny do chorych – dzieci. W dzisiejszych czasach tak bardzo chcemy uchronić nasze dzieci od widoków cierpienia, myśląc, że oni sobie z nim nie poradzą. Wręcz przeciwnie, my dorośli możemy się od nich uczyć, jak się zachować przy chorych. One są naturalne, śpiewają, zadają otwarte pytania, uśmiechają się, a jak trzeba – smucą. Pamiętam, jak nasza wnuczka pytała chorą prababcię – „Babciu, czy ty też byłaś kiedyś małą kropeczką? – Tak, odpowiadała babcia”. A czy też byłaś taką małą dziewczynką jak ja ?  – „Tak  byłam” – „Ale teraz babciu jest z tobą coraz gorzej”. To były niesamowite rodzinne rozmowy przy łóżku chorego. Poza tym, dzieci często przynoszą chorym rysowane własnoręcznie laurki i tym też sprawiają im wiele radości. Jakie to wychowawcze – warto i trzeba to robić.

Jak długo być u chorego?

Tu też, nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Chciałabym jednak zwrócić uwagę na to, co powiedziała mi moja chora przyjaciółka, która podczas rozmowy telefonicznej dowiedziała się, że będę niedaleko jej miejscowości i zaprosiła mnie do siebie. Wymigiwałam się brakiem czasu w tym dniu, a ona mi odpowiedziała: „A czy ja ci każę u mnie godzinami siedzieć”. Przemyślałam to i odwiedziłam ją w tym dniu. Odwiedziny trwały ok. pół godziny. Wystarczyło i dla niej i dla mnie. Najważniejsze było spotkanie, dobre słowo, zapewnienie o modlitwie, a nie czas trwania wizyty.

Cierpienie, choroby i śmierć są nieodłącznym elementem naszego życia. Nawet w czasach kultu piękna, zdrowia i młodości nie znikają. Czy jednak trudy nie stają się łatwiejsze do zniesienia, gdy możemy liczyć na czyjąś pomoc, współczucie? Udzielając innym pomocy, chociażby w formie wsparcia duchowego, w pewien sposób pomagamy sobie. Satysfakcja dobrych czynów podnosi na duchu. Tym bardziej, że nigdy nie wiadomo, czy za kilka dni nie złamiemy sobie nogi i siedząc w samotności – nie będziemy tęsknić za czyimś towarzystwem. I zróbmy szybko rachunek sumienia – czy przypadkiem ktoś z naszych krewnych i znajomych nie potrzebuje naszego zainteresowania?

Ewa Skowrońska

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here