Święta, święta i po świętach. Rodzinne spotkania, wizyty bliższych i dalszych ciotek czy wujków (przeradzające się czasem wręcz w wizytacje) się już skończyły. Choinki gubią igiełki, lampki na podwórku świecą coraz słabiej, a i makowce, które jeszcze zostały, chyba nie nadają się już do jedzenia (choć mama mówi, że jeszcze dobre – odkrój te białe i jedz). Wchodzimy w Nowy Rok z wielkimi nadziejami, wzniosłymi wyzwaniami i ogromnymi oczekiwaniami.
„Po staremu”
Podejrzewam, że najczęstszymi pytaniami pojawiającymi się podczas świątecznych spotkań rodzinnych były: „Co słychać?” – „Jak żyjecie?” – „Co nowego?”. Odpowiedzi, które słyszeliśmy, były na pozór równie trywialne jak pytania, czyli: „Aaa, to samo – praca, dom, dzieci, wiesz jak to jest”; „Aaa, dobrze, w porządku, jakoś leci, wszyscy w miarę zdrowi tylko ciotka Marysia ma raka, wujek Heniek zmarł, nasza mała Kasia spodziewa się dziecka, jak to życie”; „Aaa co nowego? No nic nowego, po STAREMU”.
„Mam talent”
Ale czy na pewno po staremu to nic nowego? Każde „po staremu” to coś nowego. Czy pytanie to, na pozór tak banalne, nie niesie za sobą bardzo głębokiej troski i bodźca do refleksji nad swoim „wczoraj” i zwróceniem się do swojego „jutra” z innym nastawieniem? Odpowiadając na pytanie „co nowego” krótkim i lakonicznym „po staremu” lub „nic” może być smutnym obrazem naszej szarej codzienności, braku zaangażowania w siebie, czy zakopywaniem biblijnych „talentów”. Ale nie zawsze. Bardzo często w tych prostych słowach ukryta jest nasza ogromna wdzięczność, że nie jest źle, że nie brakuje nam wyzwań, radości i spełniania się w tym co robimy i zrobiliśmy. Wcale nie musi oznaczać braku zaangażowania, czy zakopywania swoich „talentów”. Wręcz przeciwnie – „po staremu” – może oznaczać – rozwijam się jak zawsze, realizuję pasję i pracuję nad tym, aby było lepiej nie tylko mi, ale też otaczającym mnie ludziom. Jestem szczęśliwy, tak jak zawsze, „po staremu”. Czy takie przesłanie tych słów w naszym ludzkim malkontentyzmie i narzekactwu na wszystko i wszystkich jest możliwe? TAK. Jest nie tylko możliwe, ale też konieczne. Jeśli sami nie odnajdziemy niczego nowego w naszych „starych” zajęciach, nie możemy nawet próbować mierzyć się z postanowieniami i „nowościami” noworocznymi. Bo lepiej, ciekawiej, czy zwyczajnie dobrze – to może być nie jutro, kiedyś, w Nowym Roku, po niedzieli – tylko już teraz – najlepiej bazując na naszym „po staremu”, które jest zaczynkiem naszych życiowych nowości.
„Nic na siłę – wszystko młotkiem”
Życiowe nowości i postanowienia kojarzą się często z uprawianiem nowego sportu, nauką gry na instrumencie muzycznym czy nauką języka obcego. Jednak nie znajdziemy siły i zaangażowania w te życiowe nowości, jeśli nie znajdziemy samozaparcia i wewnętrznego bodźca do zrealizowania tych postanowień. „Nic na siłę, wszystko młotkiem” – tak stanowi powiedzenie – bardzo prawdziwe i życiowo mądre. Jeżeli nie mamy, czy nie potrafimy odszukać wspomnianego bodźca, to może nie trzeba go aż tak wnikliwie szukać, tylko po prostu rozpocząć działanie, nawet gdyby było to bolesne i trudne. „Co nowego?” – „Aaa, po staremu” – Dobrze by było w przyszłoroczne święta odpowiedzieć z dumą na to pytanie, tymi samymi słowami, mając zarazem ich nowe, inne bardziej pozytywne znaczenie z „tyłu głowy”.
Grzegorz Kacperski