Strona główna III. Formacja UMYSŁU Z HISTORYCZNEJ TEKI „Cud” lubelski w 1949 r.

„Cud” lubelski w 1949 r.

448
0

W niedzielę, 3 lipca 1949 r. o godzinie 15.00, po Mszy św. w katedrze lubelskiej, na wizerunku Matki Boskiej Częstochowskiej tuż pod prawym okiem pojawiły się rdzawe krople. Bardzo szybko wśród wiernych rozniosła się wieść o krwawych łzach na obliczu Maryi. Wielu obserwatorów i komentatorów tego dziwnego zdarzenia nie miało wątpliwości, że oto nieomal na ich oczach dokonał się cud.

Siostra Barbara dostrzega krople

Obraz wystawiany w lubelskiej katedrze został namalowany w 1927 r. na wzór wizerunku Pani Jasnogórskiej. Przez ponad dwadzieścia lat wystawiania go na widok publiczny nie zdarzyło się nic, co byłoby zapowiedzią sytuacji w gorącą lipcową niedzielę. Jako pierwsza zauważyła coś niezwykłego na twarzy Czarnej Madonny siostra Barbara, sprzątająca po Mszy świętej. Powiadomiła kościelnego, ten proboszcza ks. Tadeusza Malca. Każda z tych osób widziała krople spływające z oka Maryi po policzkach ku bliznom…

W katedrze zaczęli gromadzić się mieszkańcy Lublina przyciągnięci niezwykłym zjawiskiem. Biskup lubelski Paweł Kalwa powołał specjalną komisję, która jednak nie wskazała przyczyn tajemniczych wysięków na obrazie, uznając jedynie, że krople nie są ani krwią ani ludzkimi łzami. Pierwotnie, w celu dogłębnego zbadania, zamierzano poddać obraz prześwietleniu promieniom rentgenowskim. Wycofano się jednak z tego pomysłu być może z obawy przed władzami.

Kontrakcja komunistów

Reżim komunistyczny od razu dostrzegł w „cudzie lubelskim” zagrożenie. Tysiące ludzi zjeżdżających przed katedrę z całej Polski – pomimo ogólnikowego komunikatu władz kościelnych, nie uznającego jednak „cudownego” charakteru zjawiska – stanowiły dowód, że Polacy w trudnym czasie potrzebują świadectw wiary i tej potrzeby nie może stłamsić żadna propaganda. Z drugiej strony reżim być może dostrzegał w lubelskim wydarzeniu pretekst do ostrego zaatakowania Kościoła, oskarżanego, że za pomocą „cudów” buntuje ludzi przeciw władzy? Lublin stał się więc miastem zamkniętym, do którego nie dopuszczano pielgrzymów. W całym regionie i kraju organizowano zebrania, wiece i masówki, podczas których potępiano „cud lubelski”. Na ulice miasta wyszły umundurowane i „cywilne” patrole, zaś zgromadzony przed katedrą tłum kilkakrotnie rozpędzano. Zorganizowano nawet manifestację „klasy robotniczej”, który maszerując pod hasłem „Lublin nie chce być ciemnogrodem” miała wystraszyć wiernych. Kilkaset osób aresztowano, w tym niektórych członków komisji powołanej do wyjaśnienia zjawiska! Przed sądem mieli stanąć księża i kościelni z lubelskiej świątyni.

Aby wzmocnić negatywny przekaz, zaczęto nagłaśniać śmierć 21-letniej kobiety, jakoby stratowanej przez sfanatyzowany tłum… Wielu uczestników zajścia kwestionowało jednak oficjalną informację, winnych wskazując wśród prowokatorów z „bezpieki”. Zmuszono nawet biskupa P. Kałwę do zamknięcia katedry na kilka wakacyjnych tygodni!

Pretekst do niszczenia Kościoła

Przez Polskę przelała się fala sterowanej nienawiści wobec Kościoła. Aparat represji w całym kraju odnotował rosnącą ilość różnych zjawisk, w których społeczeństwo dopatrywało się „cudów”. Tylko w 1949 r. było ich około 120, a rok później już 160! Z ogromną skrupulatnością odnotowywano każde tego typu zdarzenie, by potem uderzyć w ludzi, którzy o tym opowiadali. Aresztowania i „rozmowy profilaktyczne”, werbunek agentury i nagłaśnianie „oszustw” przez prasę i radio, sprzyjało walce z Kościołem na każdym możliwym odcinku ówczesnej propagandy. Dlatego niektórzy historycy uważają wydarzenia w Lublinie za właściwy początek oficjalnej walki z Kościołem, którą komunistyczna „Polska Ludowa” miała prowadzić z różnym natężeniem przez kilkadziesiąt kolejnych lat.

Waldemar Brenda

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here