Całe nasze życie to świadome, bądź nieświadome szukanie miłości. W pogoni za nią czasem popełniamy błędy, ulegając złudzeniu i przyjmując za miłość to, co jest jedynie namiętnością. Ważne, by nigdy nie zrezygnować z walki o to, by prawdziwie kochać i być kochanym. Z taką determinacją poszukiwała miłości św. Małgorzata z Kortony. Według tradycji, jej ostatnie słowa brzmiały: „Zbawić się jest łatwo, wystarczy kochać”.
Zakochana w miłości
Małgorzata pochodzi z wieśniaczej rodziny, gdy ma siedem lat umiera jej ukochana mama, ojciec wkrótce żeni się z kobietą, która jej nie akceptuje. Źle traktowana, odrzucana, tęskni za miłością. Nieprzeciętna uroda sprawia, że są nią zainteresowani wszyscy mężczyźni w okolicy. Jej serce zdobywa bogaty arystokrata Arseniusz. Wiedząc o jej trudnej sytuacji, namawia ją na ucieczkę z domu. Małgorzata ma wówczas siedemnaście lat. Dla tej miłości poświęca reputację i więzi rodzinne. Pod osłoną nocy pokonuje samotnie bagna, nie obawiając się ani huku piorunów, ani tego, że łódka utknie w szuwarach. Podczas przeprawy słyszy delikatny głos: „Dokąd idziesz, dokąd chcesz iść, Małgorzato?”. Ale i to nie jest w stanie powstrzymać jej w drodze na spotkanie miłości.
Życie z Arseniuszem nie jest tym, o czym marzyła. Mimo wielokrotnych próśb, żeby się z nią ożenił, nigdy tego nie zrobił, nawet wtedy, gdy urodziła syna. Ich związek wzbudza powszechne zgorszenie, a ona nieustannie spotyka się z drwinami i szykanami. Szczęście budowane na kruchych podstawach trwa krótko. Po dziewięciu latach Arseniusz zostaje zamordowany. Widok martwego ciała, porzuconego w lesie przez rabusiów, jest tak wstrząsający, że Małgorzata w jednej chwili przeżywa głębokie nawrócenie. Nie mając praw do spadku, opuszcza pałac i zostawia wszystkie kosztowności, które otrzymała od Arseniusza. Skruszona udaje się do ojca, ale ten namówiony przez macochę, odmawia ich przyjęcia. Zostaje zupełnie sama z małym synkiem.
Bóg jest miłością
Małgorzata szuka pomocy u franciszkanów w Kortonie. Chce zostać tercjarką, jednak spotyka się z odmową: „Jesteś zbyt młoda i zbyt piękna”. Nikt nie wierzy w szczerość nawrócenia. Po trzech latach – gdy okazuje się, że nawrócenie jest prawdziwe – otrzymuje habit tercjarski. W Małgorzacie rozpoczyna się proces zastąpienia Arseniusza – Chrystusem, miłości do śmiertelnika – miłością wieczną. Na tej drodze osiąga wysoki poziom życia duchowego, przeżywa częste ekstazy, otrzymuje stygmaty. Słyszy głos, który tak samo jak owej nocy na środku jeziora pyta ją: „Dokąd idziesz, Małgorzato?”. Na początku nie umie odpowiedzieć. Ale poszukuje niestrudzenie. Wreszcie wydaje okrzyk: „Idę ku Miłości!”
Miłość do Jezusa zamienia w konkretne czyny. Opiekuje się chorymi i bezdomnymi. Zakłada wraz z innymi tercjarkami szpital dla ubogich, przyczynia się do odbudowania kościoła, pomaga pojednać się zwaśnionym rodom, podzielonym franciszkanom przekazuje słowa umocnienia od Jezusa. Dzięki przebaczeniu otrzymanemu od Chrystusa, próbuje zaleczyć swoje własne zranienia i rany zadane innym. W rodzinnej miejscowości publicznie wyznaje swoje grzechy i prosi o przebaczenie tych, których skrzywdziła. Pragnienie zjednoczenia z Jezusem sprawia, że jest gotowa na największe próby: na nocną przeprawę przez bagna grzechu, przedzieranie się przez szuwary ludzkich drwin, walkę z nawałnicą wątpliwości w wierze, poczuciem niegodności. Z jedną różnicą, Ten, który na nią czeka, nie jest wyidealizowanym obrazem, narażonym na zeszpecenie pod wpływem nieodpowiedniego zachowania czy nieodpowiednich słów. On jest Najdoskonalszą Wieczną Miłością.
Podczas modlitwy pod krzyżem Jezus zwraca się do swej umiłowanej, używając przydomka samego św. Franciszka: „Czego pragniesz ode mnie, biedaczyno?” „Nie szukam i nie pragnę niczego innego, tylko Ciebie, Panie mój Jezu” – odpowiada Małgorzata. W jednym z objawień Jezus nazywa Małgorzatę swą małżonką. „Nie potrafisz sobie wyobrazić, jak liczni nieprzyjaciele będą próbowali dosięgnąć cię orężem pokusy. Nie obawiaj się ich, małżonko moja. Będę z tobą cały czas, ja – twój małżonek, twoja jedyna Miłość”.
Kluczem, który otworzył serce Małgorzaty była Miłość. Miłość nie jako abstrakcja, ale jako osoba Jezusa, który pociesza, umacnia, daje szczęście. Niczego innego już nie potrzebuje. Wszystkie pragnienia i dążenia zostały spełnione. „Myśmy poznali i uwierzyli miłości, jaką Bóg ma ku nam”. (1 J 4,16)