Strona główna II. Formacja SUMIENIA CZAS ŚWIADECTWA Moje wędrowanie „wczoraj” i „dziś”

Moje wędrowanie „wczoraj” i „dziś”

392
0

Pielgrzymuję na Jasną Górę od 25. lat, choć na pielgrzymce byłem 14 razy. Jednak, nieważne ile razy byłem pieszo u stóp Matki Boskiej Częstochowskiej, ile pielgrzymek „zaliczyłem”, ile „kroków” przeszedłem, nie ma hierarchii ani rankingu na najlepszego pielgrzyma. Należę do wspólnoty pielgrzymkowej, wspólnoty ludzi w drodze. Należę do braci i sióstr, z którymi niejednokrotnie łączy mnie tylko (a może i aż) wspólne pielgrzymowanie na Jasną Górę. To wyjątkowa wspólnota, nie jest jak Odnowa w Duchu Świętym czy KSM, nie ma regularnych spotkań – są tylko (a może i aż) rekolekcje w drodze, raz w roku i co najważniejsze, absolutnie każdy może w nich uczestniczyć, bez żadnych „stopni” wtajemniczenia. 15 dni i nocy spotkań, wspólnej wędrówki, wspólnej radości, wspólnego smutku, wspólnego trudu we wspólnym celu, jakim jest Matka Boża i jej Syn.

„Wczoraj”

Wszystko zaczęło się w połowie lat 90, kiedy to wikariuszem w mojej rodzinnej parafii w Prostkach był ks. Tadeusz (dziś nazywany „pielgrzymkowym księdzem seniorem” – chociaż mimo wieku, wciąż jest młody duchem). Namawiał, namawiał i namówił. Wzięliśmy z grupą przyjaciół gitary, plecaki i ruszyliśmy „tam gdzie ziemię obiecaną daje ci Pan”. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że decyzja o udziale w pielgrzymce będzie miała tak wielki wpływ na to, kim jesteśmy teraz, jak pojmujemy nasze „dorosłe” życie, jak jesteśmy ukształtowani i jakich dróg w życiu wciąż poszukujemy. Ten kierunek wybraliśmy właśnie jako 16 -17 latkowie. Z pielgrzymowaniem „wczoraj” związanych jest wiele anegdot, wspomnień i opowieści, na które nie starczyłoby tu miejsca. Można by powiedzieć, że moja pierwsza pielgrzymka na Jasną Górę (ale i każda kolejna) była przygodą, przygodą życia, która przekształciła się w prawdziwe życie. Każdego 11 sierpnia, po dotarciu na Jasną Górę mówiłem sobie – to ostatni raz, jestem tak wyczerpany fizycznie, że nie dam sobie zrobić takiego „kieratu” za rok, na własne życzenie – nie! Dla duszy to jednak było istne „spa” i następnego roku, gdy przychodziła połowa lipca – nogi same szły – jakby dopadł mnie jakiś „RLS” – i co wtedy? 27 lipca pakowanie i 28 wymarsz. I tak co rok! Do 2002. Później przerwa, bo praca, bo dom, bo jakoś tak, bo… w sumie nie wiadomo. Jednak co rok na przełomie lipca i sierpnia byłem w drodze duchowej, zawsze zorientowany gdzie teraz „są”, który postój, który etap, jaka pogoda (i nie było Facebooka, ani transmisji „na żywo” – można?)

„Dziś”

Powrót na szlak „po latach” był dla mnie nie lada wyzwaniem i przysporzył wielu obaw. Czy dam radę fizycznie, psychicznie, czy sprostam wymaganiom „czasów”? Udało się! Mimo, że moje pielgrzymowanie „dziś” ma zupełnie inny wymiar, inne priorytety, inne intencje i jest zupełnie inne (nie lepsze, nie gorsze – inne) – to pozostaje ten wspólny cel, który niezmienny jest od setek lat – Matka Boża i Jej Syn. „Dziś” pielgrzymi są inni – ktoś może powiedzieć, że to nie pielgrzymka, tylko rajd, ktoś inny, że „lans”, ktoś jeszcze inny, że nie ma tego „ducha” który był kiedyś. Wszystko to jest – tylko inne, bo świat jest inny. Młodzież nie jest w dzisiejszych czasach gorsza niż kiedyś – powiedziałbym, że jest czasem lepsza, mądrzejsza, dojrzalsza, trzeba tylko chcieć wszystkie te cechy w nich znaleźć – ja każdego dnia odnajduję w nich przyjaciół – młodych przyjaciół. Właściwie na pielgrzymce zaciera się granica wieku, nieważne, czy jesteś starszy, czy młodszy – jeśli się szanujemy – łatwiej jest żyć – nie tylko na pielgrzymce, ale na co dzień. Dlatego też, pielgrzymowanie uczy nas pokory, szacunku i uśmiechu nawet wtedy gdy jest ci ciężko i jest ci źle. To droga, która kształtuje życie.

Kacperski Grzegorz

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here