Strona główna III. Formacja UMYSŁU NASZ GOŚĆ Na placówce misyjnej w Aleppo

Na placówce misyjnej w Aleppo

1613
0

Czas wojny pokazał ludziom, że najważniejsze jest to, co kryje się w sercach. Ludzie jednoczą się ze sobą, wspierają się wzajemnie, widzą, że nawet z gruzów można się podnieść. siostra Brygida Maniurka franciszkanka, misjonarka Maryi dokonuje cudów w ratowaniu życia, zdrowia i godności mieszkańców zrujnowanego miasta w Aleppo. O bieżącej sytuacji, w miejscu objętym wojną z misjonarką rozmawia Renata Różańska.

Jak Siostra trafiła na placówkę misyjną w Aleppo?

Na naszej placówce w Aleppo była potrzeba zastąpienia sióstr zmęczonych wojną. Zostałam zapytana przez siostrę prowincjalną, czy jestem gotowa, by pojechać do Aleppo. Wcześniej, będąc w Jordanii ekonomką prowincjalną na pięć krajów naszej prowincji bliskowschodniej, już wiele razy jeździłam do naszych wspólnot w Damaszku i Aleppo, więc znałam warunki i tamtą rzeczywistość. Wiedziałam, gdzie jadę. Mojej odpowiedzi „tak” towarzyszyły uczucia lęku, obawy, ale też zaufanie Panu Bogu. W głębi mego serca słyszałam delikatne zaproszenie Pana Boga, Jego pragnienie, bym była właśnie tam, w Aleppo, wśród cierpiącego, umęczonego ludu. Świadomość bycia posłaną do Aleppo przez Boga i przez moje Zgromadzenie, dała mi pokój wewnętrzny i odwagę.

Jest Siostra jedną z niewielu polskich sióstr, które od kilkudziesięciu lat przebywają w Syrii. Z jakimi niebezpiecznymi sytuacjami musicie się zmierzyć?

Wojna sprawia, że ludzie zadają pytania, o których nigdy wcześniej nie myśleli. Codziennie ocierając się o śmierć, pytają o sens życia. Pytają, dlaczego właśnie ta osoba zginęła a nie inne, które były obok, w tych samych okolicznościach. Te przeżycia uświadomiły mi ważność jakości naszego życia każdego dnia, a nie jego długość. W czasie wojny codziennie zbierałyśmy łuski w różnych częściach naszego domu klasztornego i na podwórku. Kładłyśmy je w naszej kaplicy przed Tabernakulum, dziękując Jezusowi, że nikt nimi nie został zabity ani zraniony…, a przecież codziennie setki osób przychodzą do nas… Mieszka tu ponad 30 studentek, są też rodziny, które od sześciu lat oczekują zakończenia wojny. Przebywały też dziesiątki osób, które mieszkały „czasowo” , podczas gdy w ich dzielnicy toczyły się walki…

Relacje z Aleppo pokazują najgorsze oblicze wojny. Czy w instynktownym działaniu, nie miała Siostra myśli, aby uciec z tego miejsca?

Był czas ogromnego zmęczenia fizycznego i psychicznego, zwłaszcza po bezsennych dobach wskutek bombardowań, które trwały czasami tygodniami. Dni były tak wypełnione służbą ludziom przez słuchanie, pocieszanie, wspieranie, przychodzenie z pomocą materialną w miarę naszych możliwości, ale nigdy nie przyszła mi myśl, by ich opuścić. Jeśli zamknęłybyśmy klasztor, co by się stało z rodzinami, które znalazły tu schronienie, bo ich domy były w gruzach?  Co by się stało z kilkunastu tysiącami osób, które przez lata miały codziennie jeden posiłek dzięki kuchni polowej prowadzonej przez Jezuicki Ośrodek dla Uchodźców w naszym klasztorze? Z dziesiątkami rodzin, które na kilka tygodni zamieszkiwały u nas podczas toczących się walk w ich dzielnicach?

Nasza diecezja już od ponad dwóch lat finansowo pomaga odbudować domy w Aleppo. Czy można powiedzieć,  że normalne życie powróciło w Aleppo?

Wojna skończyła się w centrum miasta i tu nastąpił względny spokój, ale walki nadal toczą się w dzielnicach na obrzeżach miasta,  około 3 km od nas. Codziennie do miasta są przywożeni ranni i zmarli. Ciągle jeszcze mamy tylko jedną drogę wjazdową do Aleppo, inne są w rękach rebeliantów. W samym mieście ludzie, widząc ten ogrom zniszczeń, zastanawiają się, jak dalej żyć. Chcieliby odbudować swoje domy i wrócić do normalności. Na to jednak potrzeba wiele czasu, a niestabilna sytuacja wcale nie ułatwia tego procesu. Często słyszę głosy z Polski lub innych krajów, że „przecież wojna się już skończyła, więc życie mieszkańców Aleppo wróciło do normalności”. Rzeczywistość jednak jest zupełnie inna, czujemy się jakby pożar się zakończył, a my zostaliśmy na pogorzelisku i zgliszczach.

Odwiedzacie rodziny poszkodowane przez wojnę, ale wiele rodzin oczekuje, że otrzyma wsparcie w Kościele. Jak Kościół syryjski pomaga tym ludziom?

Działalność Kościoła idzie w dwóch kierunkach: pomocy przy odbudowie mieszkań ludziom, życia społecznego, ale też duchowej odbudowy człowieka. Wspiera finansowo i towarzyszy ludziom w rozpoczęciu pracy, otwarciu warsztatów, sklepików, itp. Jednak rynek pracy w Aleppo jest jeszcze bardzo słaby. Ludzie potrzebują jeszcze wsparcia materialnego. Otrzymują: comiesięczne paczki żywnościowe, wsparcie finansowe dla osób chorych w leczeniu, operacjach, zakupie lekarstw, dla uczniów i studentów na potrzeby szkolne, dla rodzin z osobami niepełnosprawnymi, itd. To udaje się zorganizować przy ogromnym wsparciu m. in. z Kościoła w Polsce. Dzięki wsparciu zorganizowanemu przez Kościół domy są powoli odbudowywane, doprowadzono wodę do dzielnicy i prąd. Dzięki takim działaniom rodziny pomału odważają się wracać do swoich mieszkań. Zanim zostały podjęte takie prace, były tu tylko ruiny, miny, niewypały, szczury i bojówki napadające na ludzi…

Jednak trudniejszym zadaniem jest odbudowa duchowa. Jak ktoś powiedział: „tak jak jest widoczne zniszczenie miasta, to również, ale niewidoczne dla oka są zranienia serc ludzkich”. Pracujemy w tej sferze poprzez różne spotkania, programy, towarzyszenie indywidualne… W 2018 r. przeprowadziłam kilka warsztatów pt.: „uzdrawianie z traumy dla dorosłych i dzieci”.  Stale mam prośby, by kontynuować z nimi dalej takie spotkania…

Wojna wystawia wiarę na próbę. Jak powiedzieć takim ludziom: Bóg was kocha, Bóg o was nie zapomniał – podczas gdy oni doświadczają okrucieństwa wojny, cierpienia, nienawiści, przemocy…? Jak to jest, gdy stoi Siostra przed takimi ludźmi i patrzy im w oczy?

Wojna powoduje oczyszczenie wiary, pogłębienie, odkrycie tego co jest najistotniejsze w naszym życiu. Często ludzie mi mówią, zwłaszcza w okresie przedświątecznym: „siostro, teraz przeżywamy prawdziwie Święta Bożego Narodzenia lub Wielkanocy. Przed wojną była najważniejsza dla nas oprawa tych świąt: ubranie, jedzenie…, a teraz w centrum każdych świąt jest Jezus”. Wojna też prowadzi do przemyśleń, które wcześniej ludziom nawet nie przyszły do głowy, do pytań o prawdziwy sens życia. I nam nie wolno uciekać od tych trudnych rozmów. Bo ważne są potrzeby materialne, ale nie wolno nam zapominać o potrzebach duchowych.

Pomagacie tylko katolikom?

Pomagamy, według naszych możliwości, każdemu kto puka do naszych drzwi. Programami pomocy humanitarnej są objęte rodziny wszystkich obrządków katolickich i prawosławnych. Organizacje Kościoła otworzyły ośrodki z pomocą materialną, medyczną, edukacyjną i psychologiczną we wschodniej części miasta pośród społeczeństwa 100% muzułmańskiego. Ta postawa świadczy, że miłość jest sednem naszej wiary. Wiele tych osób dzieli się z nami, że dzięki wojnie poznali prawdziwe oblicze chrześcijaństwa.

Co nazywa siostra „nadzieją w Aleppo”?

Wszelkie małe przejawy życia, które są jak ziarno wrzucone w dobrą glebę, i pomału rosną. Tak też odradza się nowa struktura społeczeństwa w naszym mieście. Mamy nowe formy oparte na zwykłej międzysąsiedzkiej solidarności między chrześcijanami i muzułmanami. Jest to owoc wspólnego zmagania się z trudnościami wojennymi. Nadzieję budzi też pragnienie i próby powrotu do normalnego życia, mimo wszelkich przeciwności. Budujące jest też pogłębienie życia duchowego i liczne uczestnictwo w Mszach świętych, nabożeństwach.

Jakie przesłanie chciałaby Siostra skierować do nas z Aleppo?

Wojna w Aleppo sprawiła, że odkryłam, jak wielkim i cennym darem jest nasza żywa wiara. To ona daje nam siłę w trudnych chwilach. To ona chroni nas i nadaje sens naszemu życiu. Wiara jest najcenniejszym skarbem, jaki posiadamy. Starajmy się trwać w wierze naszych ojców.

Pragnę serdecznie podziękować za każdą formę wsparcia modlitewnego i materialnego, płynącą z Polski. Dziękuję wszystkim z diecezji ełckiej za pamięć i pomoc, która jest nam przekazywana za pośrednictwem  ks. biskupa Jerzego Mazura. Mieszkańcy Aleppo doceniają to bardzo i są świadomi, że to konkretne rodziny, poszczególne osoby z naszego kraju, chociaż same niewiele mają, przekazują dar dla potrzebujących w Aleppo. Ta wrażliwość Polaków na cierpienie drugiego człowieka i solidarność, wypływa z naszej żywej wiary, która wyraża się w konkretnym geście i kart historii, które pozwalają nam lepiej rozumieć konsekwencje i rany zadane przez stan wojny.

Dziękuję za rozmowę

 

Od stycznia 2017 r. diecezja ełcka objęła pomocą finansową rodziny poszkodowanych przez działania wojenne w Aleppo oraz  wspiera odbudowę miasta. Na ten cel do dnia dzisiejszego zostało przekazane 332.450 zł . W dalszym ciągu kontynuowana jest pomoc na rzecz potrzebujących.

Biskup Jerzy Mazur wyszedł z inicjatywą, by zamiast kwiatów, którymi tradycyjnie witany jest w parafiach, jak również dar młodzieży przystępującej do sakramentu bierzmowania, kierowany był jako wsparcie na rzecz ofiar wojny w Syrii. W dzieło to włączyły się również grupy i wspólnoty parafialne działające na terenie diecezji.

Osoby, które pragną włączyć się w pomoc finansową mieszkańcom Aleppo mogą wpłacać pieniądze na konto:

Diecezja Ełcka „Misje”, Pl. Katedralny 1, 19-300 Ełk

04 1240 1851 1111 0000 1412 2531

Cele Kultu Religijnego – Aleppo Syria

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here