Świadectwo
Moje spotkanie z ks. prałatem Hamerszmitem
Ks. prałata Kazimierza Hamerszmita poznałam w Katolickim Towarzystwie Pomocy Dzieciom w Suwałkach, kiedy rozpoczęłam współpracę z grupą ludzi tam pracujących na rzecz dzieci porzuconych, zaniedbanych, z rodzin patologicznych. Ks. prałat był wówczas kapelanem tego Towarzystwa i zawsze przychodził do dzieci, nie tylko przy większych okazjach świątecznych, ale także na co dzień, przynosząc im łakocie, rozmawiał, wypytywał je o postępy w nauce, o ich smutki, troski, ale i o radości.
Zachwycał serdecznością, a jednocześnie rzeczowością, ciepłem i spokojem w rozmowie z każdym człowiekiem. Zostałam przedstawiona ks. prałatowi, który powiedział, że zawsze cieszy się, jeśli spotyka ludzi, którzy bezinteresownie niosą pomoc najbardziej potrzebującym. Właśnie to on był takim człowiekiem! Mądrość i serdeczność, którą promieniował ks. prałat zbliżyła mnie do niego osobiście.
W trudnym okresie mego życia, kiedy czułam się zagubiona, szłam do ks. Kazimierza i opowiadałam o swoich problemach, a ks. Kazimierz cierpliwie wysłuchiwał tych zwierzeń zawsze zainteresowany, bez chwili znużenia, służący pomocą.
Okazało się, że pomoc ta była większa niż mogłam się spodziewać. To dzięki ks. prałatowi rozpoczęłam proces o stwierdzenie nieważności mojego małżeństwa i proces ten przebiegł dla mnie pozytywnie. Kiedy to oznajmiłam ks. Kazimierzowi uśmiechnął się dobrotliwie i powiedział skromnie, że jeśli widzi sens takiego rozwiązania, to tak się dziwnie składa, że sprawa przybiera pozytywny obrót. A przecież wiem, że wiele modlitw do Boga i Matki Przenajświętszej ofiarował w mojej intencji. Stał się moim wspaniałym spowiednikiem i doradcą. A jak umiał pocieszać.
Przekonałam się o tym parę lat później, kiedy odeszła na zawsze moja matka, mój ukochany przyjaciel i kiedy zostałam zupełnie sama. To ks. prałat umiał znaleźć słowa pocieszenia i pokrzepienia w Duchu Bożym. Każda z Nim rozmowa była rozmową z mądrym, kochającym Ojcem.
I pamiętam jeszcze ciepło jego domu, gdzie podejmował gości w ostatnie swoje urodziny. Wtedy to zwróciłam uwagę na zbieżność dat urodzenia. Nigdy dotąd nie spotkałam człowieka urodzonego w tym samym dniu i miesiącu, co ja sama. Byłam ogromnie dumna, że ta data wiąże mnie z tak znamienitą osobą, jaką był ks. Prałat.
I pamiętam też ostatnie chwile życia na tej ziemi ks. Kazimierza. Jego cierpliwość w cierpieniu, pogodę ducha, spokój i wewnętrzną zgodę na odejście z tego świata. Wtedy wierzyłam jeszcze, że ks. prałat wyzdrowieje, że jeszcze będzie wśród nas. Na moje pełne optymizmu słowa tylko uśmiechał się ciepło i uścisnął słabnącą ręką moją dłoń. Wiadomość o śmierci ks. prałata wstrząsnęła i zaskoczyła. To był następny ból po stracie kogoś bardzo bliskiego.
Takim był ks. Kazimierz Hamerszmit: kochającym, mądrym człowiekiem poświęconym Bogu i tak bliskim każdemu, kto go poznał. Mimo upływu lat wciąż mi go osobiście brak. Pozostaje w pamięci na zawsze i wtedy, gdy jest mi ciężko, zwracam się do ks. Kazimierza w modlitwie, prosząc o wstawiennictwo u Boga. I wierzę, że go Bóg wysłuchuje.
Barbara, Suwałki 1998