Strona główna III. Formacja UMYSŁU Z HISTORYCZNEJ TEKI Ostatnie wakacje

Ostatnie wakacje

906
0

23 czerwca 1939r. szkolna edukacja kończyła się w gorącej atmosferze rozmów o Hitlerze, prawdopodobieństwie wojny, sojusznikach i polskiej gotowości do odparcia ewentualnej agresji. Hasło „Silni, Zwarci, Gotowi”, które można było odczytywać na plakatach wraz z graficzną wizualizacją setek samolotów i czołgów, budziło pewność siebie i dumę z 20 –letniego państwa. Wszak marszałek Edward Rydz – Śmigły mówił w swym przemówieniu, że „nie oddamy nawet guzika”, a w uszach wciąż brzmiały brawa towarzyszące majowemu wystąpieniu Józefa Becka w Sejmie.

„Istnieje tylko wojna nerwów…”

Korespondenci relacjonujący napięcia polsko –niemieckie na warszawskiej ulicy zauważali spokój. W gazetach sporo było rysunkowych i słownych żartów z Hitlera, co przenosiło się na odczucia czytelników. Z jednej strony świadomość grożących niebezpieczeństw, ale z drugiej strony… hucznie obchodzone Dni Morza i więcej niż zwykle wojskowych defilad. Równocześnie – zbiórka na Fundusz Obrony Narodowej, będąca prawdziwym pokazem zaangażowania społeczeństwa w dozbrojenie polskiej armii.

W „Dzienniku Bydgoskim” z 9 lipca jasnowidz Stefan Ossowiecki stwierdzał, że wojny „nie będzie. Istnieje tylko wojna nerwów, wojna psychiczna. Ta trwa i przeciągnie się jeszcze jakiś czas. Ale i w tej nam nasi przeciwnicy ustąpią. Zwyciężymy na całej linii”.

Dokąd na urlop?

Jasnowidz jak jasnowidz, cóż mógł wiedzieć o wpływie meandrów polityki na przyszłość? W tej materii mogły więcej powiedzieć osoby zaangażowane w sprawy publiczne, pracujące dla rządu czy wojska… W tym gorącym czasie z Londynu na wakacje do Polski przybył młody naukowiec, który po latach opisał to w książce pt. „Widziałem oblężenie Warszawy”, wydanej w Anglii w 1941r. pod pseudonimem Aleksander Polonius. „Jak zwykle (…)każdy chciał jechać gdzie indziej. Ostatecznie zadecydowaliśmy, że Feliks [oficer WP, brat autora – WB] z Zulą [siostra autora – WB] pojadą autem do Gdyni, gdzie co roku jest coś ciekawego do zobaczenia. Szczególnie teraz wiele osób uważało za patriotyczny obowiązek spędzić chociaż kilka dni nad morzem, które było przedmiotem sporu z Hitlerem. Nad polskim morzem!” Potwierdzała to w jakimś stopniu ówczesna prasa. „Tropikalne upały panujące nad całym wybrzeżem morskim nie przeszkodziły napływowi żądnych odpoczynku i kuracji (…). Największy tłok jest w Juracie i Jastrzębiej Górze. Ta ostatnia miejscowość staje się coraz bardziej modna” – stwierdzał korespondent „Kuriera Warszawskiego” w połowie lipca.

Jednak nawet wbrew tak pojmowanemu patriotyczno- urlopowemu obowiązkowi, właściciele branży hotelarskiej zauważali zmniejszone zyski, co niewątpliwie wynikało z obaw przed nieznanym, coraz ciemniejszymi chmurami zaciągającym na sierpniowym niebie… 4 sierpnia znana pisarka Maria Dąbrowska zanotowała w swym „Dzienniku”: „Niespodziewany telefon dr. Rudzkiego z Ciechocinka, żeby przyjechać, że ostatnimi czasu trochę się tam poluźniło, i że ma dla mnie pokój w dworku prezydenckim. Zaraz potem telefon od pana Henryka Józewskiego [polityk – WB]. On w końcu zachęcił mnie, żebym przyjechała do Ciechocinka.<< Niech się pani nie namyśla, tylko zaraz jedzie. To już ostatni wyjazd, ostatnia okazja. No, co tu dużo gadać, wojna będzie najdalej za kilka tygodni>>”

Pakt Ribbentrop – Mołotow

23 sierpnia, specjalny wysłannik Adolfa Hitlera, minister spraw zagranicznych III Rzeszy Joachim von Ribbentrop spotkał się z Moskwie ze swym sowieckim odpowiednikiem Wiaczesławem Mołotowem, by w obecności Stalina podpisać sowiecko – niemiecki pakt o nieagresji, z załączonym tajnym protokołem. Dla Polski było to równoznaczne z odnowieniem krwawego sojuszu dwóch starych potęg rozbiorowych. Dwa dni później Anglia zdecydowała się wreszcie na podpisanie sojuszu wojskowego z Polską, a wkrótce potem na ulicach miast pojawiły się afisze mobilizacyjne polskiej armii. Przedłużono wakacje dla dzieci szkolnych i wprowadzono nakaz zaciemniania domostw oraz inne zarządzenia przygotowujące do najczarniejszego scenariusza…

Ostatnie dni sierpnia

„30 sierpnia  (…) przyjechałem do Warszawy późnym wieczorem” – wspominał jezuita, ks. Józef Bulanda. „Wszystkie światła w mieście były zaciemnione, jakby w oczekiwaniu alarmu lotniczego. Nazajutrz rano zadzwoniłem do znajomego inżyniera (…). Podczas krótkiej rozmowy (…) rzucił mi pytanie, co sądzę o wojnie (…). Odpowiedziałem mu, że na ten temat on jest chyba lepiej zorientowany (…). Otóż oświadczył, że wojny nie będzie”.

Był to wyraz naiwnej krótkowzroczności? Czy akt wiary, że w nowoczesnym, jako tako uporządkowanym świecie nie ma miejsca na realizację wojennych rojeń szaleńca?

Waldemar Brenda

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here