Jest późne przedpołudnie, przed osiedlowy kościół podjeżdża elegancki samochód. Wybiega z niego kilkuletni chłopiec i znika za drzwiami świątyni. Ten sam samochód przyjedzie po niego za godzinę, by zabrać go na świąteczny obiad do dziadków. To częsty obraz naszej religijności.
Taka jest nasza wiara…
Większość mieszkańców naszej diecezji jest ochrzczona, deklaruje się jako ludzie wierzący, przyznaje się do swojej katolickiej tożsamości, przyjmuje księdza po kolędzie, chce by ich dzieci przystąpiły do I komunii, do bierzmowania, w wielkie święta przychodzi nawet na Mszę Świętą… i to tyle. Tylko tyle i aż tyle. Należy docenić ich przywiązanie do wiary (takie jakie dzisiaj ono jest), tę cienką nić, która jeszcze wiąże ich z kościołem i miejmy nadzieję z Panem Bogiem. To jednak stanowczo za mało. Wspólnotę kościoła taka sytuacja powinna napełniać wielkim bólem – nasze siostry i nasi bracia ochrzczeni nie spotkali żywego Chrystusa, nie poznali mocy jego miłości, nie związali się z Nim więzią na tyle silną, żeby iść za Nim w życiu, by podejmować wybory, kierując się kryteriami Jego nauki, by szukać Jego obecności we wspólnocie podczas niedzielnej Eucharystii.
Taka jest wiara Kościoła…
Ksiądz biskup Jerzy Mazur, Pasterz naszej diecezji zainicjował dyskusję nad tym, jak obudzić wiarę tych, którzy wciąż żyją na peryferiach Kościoła. Mamy do nich dostęp w tych nielicznych momentach, kiedy pojawiają się w kościele w jakiejś ważnej dla siebie sprawie, na przykład prosząc o sakramenty dla swoich dzieci. Jak wykorzystać te sytuacje, jak zaprosić ich do wspólnoty kościoła, jak ożywić w nich wiarę, jak doprowadzić ich do spotkania z Chrystusem. Nigdy za mało przypominania, że to rodzice mają przywilej i obowiązek przekazać wiarę swoim dzieciom, że to rodzina jest najlepszym miejscem do wprowadzenia w doświadczenie Pana Boga i do uczenia o Nim. Nikt nie może w tym rodziny zastąpić, bo też nikt nie zrobi tego tak skutecznie. Choć ta formacja ma trwać ciągle, to szczególnymi jej momentami są sakramenty święte, do których przystępują członkowie rodziny.
… której wyznawanie jest naszą chlubą
Konieczna jest świadomość, że to rodzina, a w szczególności rodzice są odpowiedzialni za przygotowanie swoich pociech do przyjęcia sakramentów, a potem życia ich tajemnicą na co dzień, bo sakrament, to nie cel, a etap w życiu chrześcijanina. Etap, który jeszcze bardziej jednoczy z Chrystusem, czyni dojrzalszym w wierze, towarzyszy na dalszej drodze wiary i czyni ją owocną. Rodzina wierząca promienieje wiarą, obecnością Pana, a przez to staje się światłem dla innych rodzin, pociąga je na drogi wiary, dając świadectwo o Jezusie Chrystusie – jak mówimy mądrze – staje się podmiotem ewangelizacji. Ta rola rodzin jest niezastąpiona i bardzo kościołowi potrzebna. Szukajmy dróg, jak to zadanie rodzinom uświadamiać i jak pomagać je realizować. Niech będzie to naszą troską, kimkolwiek jesteśmy, cokolwiek robimy w naszych wspólnotach. Zechciejmy wszyscy pochylić się nad tą sprawą, zastanowić się, jak każdy z nas może pomóc, co może zrobić. A nade wszystko pytajmy na modlitwie naszego Pana, do czego nas posyła, do czego zaprasza, jak chce posłużyć się naszą wiarą i zdolnościami, które nam dał, byśmy mogli przyprowadzić do Niego naszych braci i dzielić z nimi radość wiary.