Łatwiej jest człowiekowi wypowiedzieć kilka ostrych słów niż zrobić choćby jeden dobry uczynek. Trudno jest powiedzieć cokolwiek dobrego, łatwiej obmówić i skrytykować. Dlaczego tak bywa, że to co powinno nas zawstydzać, przychodzi łatwiej niż to, co jest godne pochwały? Dlaczego równamy do tego co nisko, a nie do tego co wysoko?
Często odwołuję się w swoich tekstach do codziennych, prostych sytuacji. Do spotkań rodzinnych i towarzyskich. To właśnie one pozwalają wyciągać wnioski, gdyż nich jesteśmy prawdziwi, bez sztucznego przygotowania, przybierania pozy i ubierania maski kogoś, kim w rzeczywistości nie jesteśmy.
To dobry moment, żeby przymknąć oczy i wyobrazić sobie, jak wyglądają takie spotkania. Wcielamy się w role ekspertów od czyjegoś życia. Wiemy, co dla kogo jest dobre, jak byśmy zrobili, gdybyśmy byli w takiej sytuacji. Pada wtedy mnóstwo subiektywnych ocen, pochopnych wniosków. Wypowiadamy wiele słów, które jeśli się mocniej zastanowimy, mają ogromną moc.
Świadomość słowa.
Teraz musimy sobie uświadomić siłę naszego słowa. Mówienie przychodzi nam szybciej, bo jest zdecydowanie łatwiejsze niż czyn. Nie wymaga wiele siły, nie pozostawia namacalnego dowodu. Czyn zaś wymaga większego nakładu pracy, często jest procesem składającym się z elementu przygotowania i wykonania. I z tego względu rezygnujemy z niego, bo mówić jest łatwiej. Potrzeba, byśmy zdali sobie sprawę, że wypowiedzianego słowa nie da się cofnąć, a dziś często mówimy dużo i szybko, nie zdając sobie sprawy, że nasze pochopnie wypowiedziane zdanie w kierunku drugiego człowieka, może w jego życiu wywołać potężną emocjonalną burzę. Słowa potrafią ranić, wprawiać w wątpliwości i zapadać w pamięci na długie lata. Dzięki nim możemy podejmować złe decyzje i zmieniać pod czyimś wpływam schemat naszego postepowania, a przecież nikt nie posiada abonamentu na nieomylność i może się okazać, że zmiana wcale nie była potrzebna.
Prostym przykładem, który pozwala nam zobrazować, jaką moc ma słowo, jest sytuacja, kiedy to Jana Pawła II zapytano, jak się dziś czuje. Na co odpowiedział, że jeszcze nie wie, bo nie czytał porannej prasy. Podczas kiedy my wypowiadamy je nieraz pochopnie, szybko, bez zastanowienia, one naprawdę mogą tworzyć szeroki, mylny światopogląd o drugim człowieku.
Nie oceniajmy!
Często jest tak, że oceniamy ludzi przez pryzmat pojedynczych wydarzeń, które mogą być błędem w ich zachowaniu. Skreślamy kogoś w naszej głowie, wydajemy osąd, tylko dlatego, że komuś raz podwinęła się noga. Stawiam sobie w takim momencie przed oczami ewangeliczną historię kobiety, która obmyła stopy Jezusowi, nie pytała, czy może to zrobić, zdając sobie sprawę z faktu, komu to czyni, a Jezus … on nie ocenił, nie zabronił jej tego zrobić z racji faktu, że była kobietą grzeszną. Co więcej pokazał jej zachowanie tym, którzy uchodzili za „tych lepszych”. Jeśli więc Jezus był daleki od oceny zachowania Marii, to kto dał nam prawo do wydawania osądów wobec innych ludzi. Oczywiście, mam tu na myśli naszą codzienność, proste sytuacje i czynności.
Dlatego jeśli już przyjdzie nam się wypowiadać na temat drugiego człowieka, to pamiętajmy, jak istotne są wypowiadane słowa. Pamiętajmy, abyśmy mówili tylko to, co konieczne ze świadomością, że słowa mają wielką moc. Mogą równie dobrze dawać nadzieję, pocieszać i doceniać jak również zniechęcić, załamać i zranić. Zamiast oceniać i wyrządzać krzywdę zbyt szybko wypowiedzianym słowem, spójrzmy na drugiego człowieka przez pryzmat miłości, tak, jak Bóg patrzy na każdego z nas.