Kilka słów duchowej córki.
„W słowie spotkanie ukryte jest słowo tkanie. W spotkaniu tkamy wspólne płótno naszego życia. Płótno naszego życia jest utkane przez wiele osób. Żeby utkać dobre, piękne, bogate w kolory płótno potrzeba jest wiele nici, rąk, które to płótno splatają. Tak pięknie utkane płótno przetrwa śmierć”.
(ks. Krzysztof Grzywocz )
Życie św. Urszuli Julii Ledóchowskiej – założycielki Sióstr Urszulanek Serca Jezusa Konającego – zostało tak utkane przez Reżysera Życia, że przetrwało śmierć.
Warto spotkać i zaprzyjaźnić się z uśmiechniętą Świętą.
Kobieta nadzwyczajnie uzdolniona, wykształcona, mówiąca 10. językami, z talentem malarskim, poetyckim i teatralnym, hrabina, wielka Polka i patriotka – rozeznaje w wieku 21. lat, że Bóg Ją wzywa do wyłącznej służby Jemu w Kościele. Opuszcza ukochaną Lipnicę Murowaną koło Bochni i 20 lat spędza w krakowskim klasztorze Sióstr Urszulanek Unii Rzymskiej. Ale to nie koniec jej drogi i powołania. Wysłana do Petersburga, do pracy nauczycielsko – wychowawczej, odkrywa nowy charyzmat i zakłada kolejną gałąź urszulańską – Urszulanki Serca Jezusa Konającego – zwane potocznie Urszulankami szarymi.
Co zachwyca mnie w Jej duchowości i ciągle aktualnym przesłaniu?
Czego mogłam się od Niej nauczyć?
W duchowość urszulanki „wpisała” troskę o konających i o zbawienie dusz, aby wszystkim dać Boga.
Zachwyca mnie Jej osobowość wyrobiona wewnętrznie, oddziałująca na ludzi przez uśmiech, pogodę ducha i optymizm. Nie odrzuca żadnego człowieka. Jej polityką była miłość. Nie patrzyła na światopogląd, na poglądy polityczne, na wykształcenie ludzi, na status ekonomiczno – społeczny, ale po prostu na człowieka. Kontakt „łapała” przez uśmiech, spojrzenie promienne, przez serdeczne słowo i dobroć bez granic. Umiała kochać i wymagać od siebie, od dzieci, młodzieży, od sióstr.
Sama promienna, radosna i uśmiechnięta, ale to właśnie dylematy wewnętrzne, rozterki, ból, cierpienie i samotność na wygnaniu w Skandynawii wyrzeźbiły i pogłębiły te cechy w Jej pogodnej od dziecka osobowości.
Jak Bóg chce!
Oburącz trzymała się krzyża Jezusa. Uważała, że miłość krzyża się nie lęka. Umiała śpiewać Magnificat i wołać: jak Bóg chce, rozpoznawać Boga przychodzącego w okolicznościach życia, w natchnieniach i znakach. Nie tylko siostry nazywały Ją Matuchną.
Św. Urszula, nauczyła mnie – od 34 lat urszulankę szarą, że uśmiech jest najkrótszą drogą do drugiego człowieka, że radością i uśmiechem można apostołować bez słów. Pokazała mi, że ważne są drobne gesty codzienne – czynione z nadzwyczajną miłością, że świętość jest dla każdego dostępna i się nie starzeje. Swoim życiem pokazała mi, że trzeba spalać się z miłości, bo to jedyna droga do wieczności. Tylko miłość ma sens i przetrwa, pójdzie z nami w wieczność.
Rozmawiaj swobodnie z Panem Jezusem, jak przyjaciel z przyjacielem.
Co Matka Urszula chce nam jeszcze powiedzieć na dziś? Do czego nas zachęcić?
Myślę, że pokazuje, jak ważne jest przychodzenie do Jezusa obecnego w Tabernakulum, jak do Przyjaciela, zachęca do przytulania się do Serca Jezusa oraz do dziecięcej ufności, że Maryja raczej cudem przyjdzie nam z pomocą, niż miałaby nas opuścić. Pokazuje, że „jak kwiat kieruje się ku słońcu, tak dusza pogodna, słoneczna przyciąga innych do Boga”.
Święta Urszula została kanonizowana 18 maja 2003 roku w Rzymie, przez św. Jana Pawła II. Jej ciało, zachowane w całości, spoczęło w Pniewach koło Poznania, w domu macierzystym sióstr urszulanek. Pielgrzymi, przybywający do Sanktuarium, za Jej wstawiennictwem doznają wielu łask i cudów. Myślę, że ciało Matki Urszuli, zachowane w całości, jest dowodem na świętość, że Bóg jest Panem czasu, że istnieje nieśmiertelność, że Bóg jest Bogiem rzeczy niemożliwych, że nasze ciała zmartwychwstaną….
Nie da się nie pokochać tej Świętej, nie poznać Jej bliżej, nie zaprzyjaźnić się z Nią.
- Małgorzata Serafinko USJK