Świadectwo 21
Pochodzę z wielodzietnej rodziny katolickiej, średnio religijnej. Młodość spędziłam koło Olsztyna, w tamtym okresie byłam w miarę religijną, systematycznie uczęszczałam na lekcje religii oraz na Mszę św. do kościoła, później zaczęłam się oddalać od Boga. Jeszcze w roku 1964 udałam się do spowiedzi, potem w ogóle zaprzestałam praktyk religijnych, a nawet zaczęłam powątpiewać w istnienie Boga.
W roku 1975 przyjechałam do Suwałk, tutaj zawarłam z przybyłym ze mną mężczyzną, związek małżeński, jedynie cywilny. Związek ten w roku 1981 przestał istnieć: zostałam matką samotnie wychowującą dwójkę dzieci.
W pracy zetknęłam się z rozmowami, podczas których często powoływano się na słowa i czyny ks. Kazimierza Hamerszmita. Zdumiona tym, postanowiłam dowiedzieć się więcej o tak wielce szanowanym kapłanie. Wówczas opowiadano mi dzieje tegoż księdza, podkreślając Jego niezwykłą troskę o innych, ogromne zaangażowanie na rzecz czynienia dobra, a przy tym wielką skromność osobistą.
I tak nadal egzystowałam w całkowitej obojętności religijnej. Aż nagle zostałam „porażona” wiadomością o zamordowaniu ks. Jerzego Popiełuszki. Uzmysłowiło mi to, w jak strasznych żyję czasach.
Zaraz potem pewnej niedzieli rano poczułam jakby nakaz pójścia do kościoła na Mszę św. od tego czasu stałam się osobą praktykującą, a wiara w miarę zaczęła dojrzewać.
W czerwcu 1983 roku przy kościele św. Aleksandra w Suwałkach odbywała się peregrynacja obrazu Matki Bożej Jasnogórskiej. Wtedy to zaczęłam myśleć, acz nieśmiało, o przystąpieniu do sakramentu pokuty. Udałam się do kościoła, nawet z tego zwierzyłam się sąsiadce. Po wejściu do świątyni rozeszłyśmy się, lecz zaraz potem sąsiadka zaczęła dawać mi znaki, bym podeszła, ponieważ spowiada ksiądz prob. K. Hamerszmit. Zdecydowałam się podejść do konfesjonału. Spowiadający ks. Hamerszmit, gdy usłyszał, że od 21 lat nie byłam u spowiedzi, postanowił „wziąć sprawy w swoje ręce”. Zrobił to w niezwykle kulturalny, delikatny i bardzo wnikliwy sposób, a także z wielką troską o drugiego człowieka. Duże to było dla mnie przeżycie. Głęboko wierzę, że Miłosierny Bóg pokierował moje kroki w stroną tak świątobliwego kapłana.
Od tamtego czasu darzyłam tego niezwykle dobrego księdza ogromnym szacunkiem, jak zresztą większość Jego parafian. Ogromnie żałowałam Jego odejścia do Pana, chociaż miałam świadomość, iż tam, gdzie poszedł, czeka Go nagroda. Wiedziałam, że na tym ziemskim padole zaznał wiele cierni, bólu i goryczy, a także prześladowań za swoją niezłomną postawę religijną jak i patriotyczną.
[…]
Oby Dobry i Miłosierny Bóg pozwolił wynieść na ołtarze swego wiernego do końca sługę – ks. Kazimierza Hamerszmita.
Stefania,
Suwałki, 2000