Przeżywaliśmy już święta wielkanocne w czasie pandemii i przed nami kolejne święta w cieniu Covid-19. Dlatego też z zachowaniem wszelkich ograniczeń i zaleceń bezpieczeństwa tym bardziej trzeba zatroszczyć się o jakość zbliżających się świąt.
Adwentowe oczekiwanie
W moim rodzinnym domu, podczas wspólnej modlitwy wieczornej gromadziliśmy się przy wieńcu adwentowym. Cztery świecie, symbolizowały cztery tygodnie przybliżające nas do Bożego Narodzenia. Zbieraliśmy też sianko dobrych uczynków do żłobeczka. Dzisiaj przeżywamy ten czas już inaczej. Staramy się uczestniczyć w roratach, wspólna modlitwa jest odmawiana w pośpiechu, bo dzieci mają tyle jeszcze spraw… Tak było do tej pory, a w tym roku? Czas nabrał innego wymiaru. Bardzo dotkliwie doświadczamy wzajemnych izolacji. I tylko w kościele jakby czas się zatrzymał. Chociaż każdy z maseczką na twarzy, to oczy nam się śmieją do Dzieciątka Jezus położonego na sianku, do choinek przystrojonych… Kolędy brzmią też tradycyjnie. Przez te miesiące pandemii nauczyliśmy się czekać: a to na wynik badania, a to na koniec kwarantanny, czy w kolejce do sklepu. Czekać trzeba na lekarza, na wizytę u specjalisty… Dzieci nauczyły się czekać na kolejne połączenie lekcji, bo już któryś raz wyrzuciło je z łącza. Czy w tej trudnej rzeczywistości zobaczyliśmy nasz cel oczekiwania adwentowego? Czy wołaliśmy Marana tha – przyjdź Panie Jezu? Księża zastanawiają się, w jaki sposób przeprowadzić rekolekcje, czy w ogóle będzie komu je przeprowadzać? Jak pomóc nam przeżyć po chrześcijańsku czas Adwentu? A my, czy rzeczywiście chcemy podążać za „gwiazdą betlejemską” do naszego Betlejem…
Dom chleba
Od początku listopada witryny sklepowe kuszą już świątecznymi ozdobami. Piękne, stylowe choinki z rzeźbą bałwanka, renifera… Pytam czy z szopką też się znajdzie coś takiego? – Z szopką, taką ze Świętą Rodziną, a to nie ma. Kto teraz kupuje religijne? To przecież tylko ozdoba – odpowiada sprzedawczyni. Pewnie, że to tylko ozdoba, ale właśnie w tym celu przystrajamy nasze domy, mieszkania. Chcemy, aby to wszystko, co nas otacza, tworzyło klimat świąteczny i właśnie po to, aby było nam łatwiej przeżyć wewnętrznie Boże Narodzenie. Betlejem – tłumaczy się jako „Dom Chleba”. Pan Jezus z narodzeniem się w stajni, w ubóstwie, wytrącił nam argument, że trzeba spełniać jakieś konkretne warunki, aby przeżyć ten czas wyjątkowo. Pan Jezus chce narodzić się w moim Betlejem. On już wie, że moja rzeczywistość to „stajnia” z całym ubóstwem grzechu. Przez cały Adwent prorocy pukali do moich drzwi z pytaniem, czy znajdzie się miejsce, by u mnie narodził się Jezus. Do ostatniego dnia, codziennie w czytaniach brzmiało to zaproszenie, aby otworzyć serce i przyjąć tego, Który przynosi zbawienie. Moje serce może być Betlejem – domem Chleba
Rodzinnie czy osobno
Dzieci o tradycjach świątecznych uczą się w szkole. Wiele widzimy przy okazji reklam. W naszych rodzinach staramy się je kultywować, a nawet wzbogacamy o własne tradycje. W tym roku o rodzinny wymiar Świąt Bożego Narodzenia trzeba będzie się nam trochę bardziej postarać. Tym bardziej, że już poważnego zastanowienia wymaga sama decyzja, czy spotkać się z rodziną, czy nie. Czy my i nasi bliscy są gotowi do poniesienia wszystkich konsekwencji, jakie mogą się z tym wiązać. Każdego dnia ryzykujemy przez nasze wyjście do sklepu, do apteki, do lekarza, do kościoła, w ogóle każde nasze wyjście z domu jest narażaniem się na zarażenie tym szczególnym szczepem grypy. Dlatego też, tym bardziej w czas świąteczny trzeba nam zaryzykować, aby przeżyć je wspólnie, rodzinnie. W wielu domach pojawiły się kolejne puste miejsca przy stole. Nie da się przytulić do drugiej osoby przez zoom, ani przez monitor, czy tez zdalnie przełamać się opłatkiem, spojrzeć w oczy drugiej osobie.
Może warto dołożyć większej pracy, troski o to, aby jednak wspólnie zasiąść do stołu. A czy kolejne święta będą lepsze…? Pewni możemy być tylko tego, co było, a także naszego tu i teraz. Sama prowadzę rozmowy z bliskimi, aby w pełni uszanować ich wolę, ale też nie zostawić w samotności tych, którzy potrzebują spotkania, wspólnego kolędowania, przełamania się opłatkiem…
Przy stole
A gdy ktoś z domowników przeniesie już Dzieciatko do stajenki, wspólnie pomodlimy się, przełamiemy opłatkiem, zasiądziemy przy tradycyjnie nakrytym stole wigilijnym, będziemy cieszyć się swoją obecnością. Powspominamy barszcz babci, który już od kilku lat sami przygotowujemy; wujka, który wszystko starał się uwiecznić na zdjęciach; księdza, który podczas Pasterki robił mężczyznom przerwę na papierosa… Będziemy zastanawiali się, jak to jest, że z każdym rokiem staramy się przygotowywać coraz mniejsze porcje potraw, a i tak ciągle dużo jedzenia zostaje. A po wieczerzy, przy wtórze instrumentów, na których młodsze pokolenie już pięknie gra, wszyscy śpiewamy kolędy. W trakcie też obdarowujemy się prezentami. W takiej atmosferze oczekujemy na Pasterkę. Tego dnia i przez cały okres świąteczny trwajmy w radości Dobrej Nowiny, że Bóg się nam narodził…
Monika Rogińska