Strona główna SYNOD 2021-2023 KOŚCIÓŁ SYNODALNY

KOŚCIÓŁ SYNODALNY

472
0

W ostatnim czasie bardzo popularnym słowem w kręgach Kościoła jest „synodalność”. Nie jest to nowa tematyka w historii. Przynosi wiele nadziei, ale też wiele różnorakich wątpliwości i pytań. W październiku 2021 r. papież Franciszek otworzył synod w Rzymie, dając impuls do aktywnego zaangażowania się w prace synodalne także poszczególnym kościołom lokalnym. Każda diecezja na świecie ma podjąć refleksję w temacie: „Ku Kościołowi synodalnemu: kierunek, uczestnictwo i misja”. Jest to zachęta do słuchania i bacznej obserwacji tzw. znaków czasu oraz sformułowania, w świetle Ewangelii, aktualnej kondycji wspólnoty Kościoła wraz z ewentualnymi propozycjami utwierdzenia, nadania właściwego kierunku, konstruktywnych zmian i ukazania realnych perspektyw wspólnej drogi.

 

Azymut ustawiony na Ewangelię

Należałoby jednoznacznie wskazać popełnione błędy, otwarcie przyznać się do nich i nie tylko w symboliczny sposób, podjąć drogę nawrócenia, przez co rozumieć należy odwagę stanięcia w prawdzie o sobie, chęć zadośćuczynienia skrzywdzonym oraz rewizję a często i niezbędną zmianę dotychczasowego myślenia. Nie dotyczy to kwestii dogmatów czy wartości etycznych, na których straży Kościół stoi od początków swojego istnienia. Chodzi o możliwe, realne zmiany, dzięki którym stanie się on faktyczną wspólnotą wszystkich ludzi. Można łudzić się, co zresztą wielu hierarchów czyni, że to świat nagle stał się zły i nieprzyjazny dla Kościoła, że współczesny człowiek nie chce słuchać o Bogu z powodu wygodnictwa albo braku czasu, itp. argumentów na wytłumaczenie obecnej sytuacji jest zawsze wiele. Lecz potrzebne jest spojrzenie ad intra, i zmienić charakter pytania o zastaną rzeczywistość: dlaczego ludzie tracą gwałtownie zaufanie wobec Kościoła? Dodam, że to nie jest brak potrzeby Boga czy Jego odrzucenie. Nie. To raczej odrzucenie skostniałych struktur Kościoła, który jawi się wręcz jako organizacja przestępcza, skostniały twór dawnych czasów i siedlisko zła. To nie tylko wykreowany przez media obraz, ale często obraz osobistego doświadczenia wielu wiernych, ale i wielu „szeregowych” prezbiterów. Są to ludzie związani z Kościołem i kochający go, lecz często pozostają bezradni, także z obawy ewentualnych kar czy odrzucenia, milczący i zgorzkniali, co przekłada się potem na obraz ich posługi dla wspólnoty a także na obraz całego Kościoła. Jakiekolwiek krytyczne uwagi (nie: krytykanckie) są przejawem braku pokory, buntu oraz niewdzięczności czy „nierozumienia” Kościoła. Tylko autentyczne świadectwo życia świadków Ewangelii może przynieść nową, przemieniającą świeżość. Lecz owo świadectwo zakłada również odwagę wynikającą z troski i miłości właśnie o Kościół Chrystusowy. I wcale nie chodzi tutaj o powrót do triumfalizmu Kościoła, lecz o powrót do istoty, która przez samego Jezusa nazwana jest „służbą”. Należałoby przestać rozkoszować się sukcesami duszpasterskimi opartymi na statystykach wzrostu wiernych w kościołach, a zacząć mierzyć je jakością ofiarnej służby ludziom najbardziej potrzebującym, odrzuconym na margines i tym, którzy utracili wszelką nadzieję. Dożo łatwiej jest zaspokoić duchowe potrzeby tych, którzy sami przychodzą do świątyni, niż wyruszyć na poszukiwanie tych, którzy zagubili się gdzieś na rozdrożach życia.

 

Naczelna rola biskupów

W tym, czy synod przyniesie owoce, kluczowa jest rola biskupów. Są oni liderami oraz przedstawicielami poszczególnych wspólnot. Zresztą, na ich decyzjach koncentruje się ta rzeczywistość. W pierwszych stuleciach, kiedy kształtowały się struktury kościelne, synody były bardzo popularne. Stwarzały hierarchom Kościoła możliwość wypowiedzenia się w ważnych kwestiach. W sposób oficjalny Synod Biskupów powołał dnia 15.09.1965 r. papież Paweł VI, a ich głównym zadaniem miała być troska o właściwe pielęgnowanie ducha Vaticanum II. Od tego czasu, co 2-3 lata biskupi gromadzą się na synodach, omawiają różne tematy, głosują nad dokumentem końcowym, a papież podsumowuje całe spotkanie adhortacją apostolską.

Synodalność można określić jako umiejętność słuchania siebie nawzajem i poprzez to kroczenie wspólną drogą. Nie jest to łatwe zadanie, gdyż dialog może zaistnieć tylko wtedy, kiedy naprzeciw siebie stają równi partnerzy. Dla hierarchii kościelnej, która jawi się jako jedyny autorytet w sprawach Kościoła, potrzeba wielkiego przełomu, żeby nie tylko w pozornych gestach otwartości, ale w wewnętrznym przekonaniu, zdobyć się na pokorę, porzucenie ambicji i pozycji jedynych znawców tematu i ostatecznej instancji ustalającej kierunek zdążania Kościoła.

 

Schodki i schody

Ostatnie dziesięciolecia wskazały wiele problemów, które nasiliły się w tym czasie. Nastąpiły w szybki sposób zmiany w mentalności dzisiejszego człowieka, spowodowane m.in. gwałtownym rozwojem nowych technologii komunikacyjnych. Zmienia się charakter duchowości współczesnego człowieka. Nie neguje się istnienia Boga, ale odrzuca potrzebę istnienia Kościoła. Jest on postrzegany tylko jako instytucja, w dodatku daleka od rzeczywistości w jakiej żyje człowiek, często upolityczniona, zamknięta i skupiona na własnych interesach.

Istotnym problemem staje się kwestia nowych powołań do kapłaństwa i życia zakonnego. Brak prawdziwego braterstwa kapłanów, ich samotność rodząca czasami poważne nałogi czy depresję – są to problemy, które należałoby nie bagatelizować, ukrywać, przemilczać, ignorować, ale otwarcie demonstrować i szukać rozwiązania. Spychanie na dalszy plan albo zwlekanie z nadzieją, że samo się to ułoży, tylko pogłębia problem.

 

Pobożne życzenie?

Z perspektywy swojego urzędu papież widzi wiele aspektów, które bezzwłocznie wymagają naprawy. Idea synodalności to zaproszenie do wspólnego pochylenia się nad nimi. Etap przygotowań lokalnych rzutować będzie na ewentualne korzystne zmiany dla Kościoła. Tylko, czy wystarczy odwagi pasterzom, żeby stanąć w niewygodnej prawdzie o sytuacji? Wybierani delegaci, których słuchają – to ludzie związani z Kościołem, będący powiązani też wewnętrznymi zależnościami, obawami, żeby nie powiedzieć „czegoś więcej niż wypada”, gdzieś na pewno powątpiewający nad wagą swojego głosu i tego, czy jest w stanie go ktoś usłyszeć i przekazać ewentualnie dalej w takiej formie, w jakiej został wypowiedziany.

Mimo wszystko, nie tracę nadziei, że dzięki otwartości serc ojców synodalnych, synod przyniesie jeśli nie wiosnę, to chociaż jakieś oznaki przedwiośnia dla Kościoła. Proszę o to dobrego Ojca, zachęcam też każdego do gorliwej modlitwy o to, żeby Jego Boży Duch przewodził temu dziełu odnowy: „Przyjdź, Duchu miłości, otwórz nasze serca na słuchanie. Przyjdź, Duchu świętości, odnów święty lud Boży. Przyjdź, Duchu Stworzycielu i odnów oblicze ziemi” (papież Franciszek)

ks. Tomasz J. Chlebowski

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here