Strona główna II. Formacja SUMIENIA NASZ ŚWIĘTY Nasz Święty

Nasz Święty

704
0

Świadectwo 27

Pragnę dać świadectwo o świetlanej postaci śp. przewielebnego księdza prałata Kazimierza Hamerszmita. Był to człowiek niezwykle dobry. Jego dobroci doświadczyłam wiele razy. Doświadczył jej też mój ojciec staruszek.

Po raz pierwszy miałam tę możliwość wówczas, gdy poprosiłam księdza prałata o przybycie z Przenajświętszym Sakramentem do mojego nieuleczalnie chorego męża. Ksiądz proboszcz pospieszył natychmiast, nie pytając o środek lokomocji, a był to mroźny luty 1969 roku. Wówczas ksiądz Hamerszmit przyjechał także z wodą z Lourdes. Modlił się długo, pocieszał, umacniał swoją dobrocią i Bożą nadzieją.

Przez 10 lat opiekowałam się moim chorym ojcem i wtedy właśnie miałam sposobność poznać księdza proboszcza bardzo dobrze. Ojciec mój był stolarzem i chociaż był już starszy, to jeszcze do kościoła wykonywał różne drobne rzeczy-naprawy. Wówczas ksiądz proboszcz odbierając wykonaną pracę, zawsze uważał, że wartość tej pracy powinna być wyżej oceniona, niż oceniał mój ojciec.

Znany mi jest także taki fakt, o którym opowiadał mi nieżyjący już krawiec, że pewnej jesieni szył ów krawiec jesionkę księdzu proboszczowi. Nie upłynął rok i znowu trzeba było szyć jesionkę księdzu, więc krawiec zapytał, co z tamtą jesionką – na to ksiądz proboszcz  – „ano oddałem bardziej potrzebującemu ode mnie”. Nieraz chodząc po kolędzie obdarowywany był ksiądz proboszcz przez kochających i życzliwych parafian podarunkami. Oczywiście, oddawał je „po drodze” w czasie „kolędowania” innym, którzy według Niego po prostu potrzebowali pomocy, mniej zamożnym.

Są to niektóre z licznych wspomnień o naszym kochanym księdzu proboszczu. Jego dobroć, życzliwość, pokora, a nade wszystko bezinteresowność, pozostały w naszych sercach – jako znak obecności Boga wśród nas – poprzez tak świątobliwego Jego Kapłana – Księdza Kazimierza Hamerszmita.

Czesława, Suwałki 1998

 

Świadectwo 28

Pragnę złożyć świadectwo pewnego okresu mego życia i opowiedzieć, jaki wpływ na mnie i moją rodzinę miał ks. prałat Kazimierz Hamerszmit. Mam troje dzieci, dziś są już dorosłe i usamodzielniły się. Kiedy były w wieku szkolnym, sama utrzymywałam rodzinę, mąż nie pracował (alkoholizm).

Nasze warunki były ciężkie, niejednokrotnie brakowało na chleb. Bywały okresy, że moje pobory przewyższały długi, jakie zaciągałam na utrzymanie domu. W tym trudnym okresie na drodze naszego życia spotkałam księdza prałata Kazimierza Hamerszmita, który pomógł nam materialnie i duchowo.

W tym czasie miało miejsce zdarzenie około 1980 r. kiedy klęczałam przed obrazem Matki Bożej Nieustającej Pomocy, po skończonej nowennie odmawiałam Różaniec, podszedł do mnie ksiądz Hamerszmit, bez słowa wsunął mi coś do ręki i odszedł. Poczułam, że są to pieniądze, które pozwoliły nam przetrwać te ciężkie chwile. Były to okresy pełne rozpaczy i obawy o przetrwanie.

Matka Boska postawiła na naszej drodze życia tego świętego Kapłana. Przecież ja o te pieniądze Go nie prosiłam. Był takim człowiekiem, który interesował się swoimi parafianami i o ile było to możliwe, każdemu trochę pomógł, poradził. Prosił, by wszystko powierzać Bogu. Nauczył mnie wiary. Przekonałam się wówczas, jakim jest wspaniałym człowiekiem.

Powierzyłam Matce Nieustającej Pomocy problem uzależnienia męża od alkoholu. W 1984 r. mąż po powrocie z więzienia podpisał u ks. Hamerszmita zobowiązanie do abstynencji na 10 lat i jest abstynentem do dzisiaj.

Po zdaniu matury cała trójka moich dzieci kolejno poszła na studia. Około 1985 r. kiedy na studiach było już dwoje dzieci ks. Kazimierz Hamerszmit ponownie, jak gdyby znając moje potrzeby, przyszedł mi z pomocą. Poznał nas ze swoim przyjacielem, księdzem Piotrem z Włoch, który częściowo pokrywał utrzymanie moich dzieci na studiach. Dzieci pokończyły studia, założyły swojej rodziny, są wspaniałymi ludźmi.

Tamten trudny okres, który zdawał mi się nie do przetrwania, przeżyliśmy dzięki księdzu Kazimierzowi Hamerszmitowi. Dziękuję Panu Bogu i Matce Nieustającej Pomocy, że na drodze naszego życia mogliśmy spotkać tego wielkiego człowieka, któremu ważne było dobro ludzi. On ich kochał i uczył kochać, nawet swoich nieprzyjaciół. Żył dla ludzi i pracował dla nich.

Moje życie jest małym fragmentem Jego wspaniałego, świętego życia, pełnego miłości i poświęcenia dla bliźnich.

Anna, Suwałki 1998

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here