Królowa Aniołów. Matka Zbawiciela. Wybrana. Umiłowana. Niepokalanie poczęta. Przybytek Ducha Świętego. Pełna łaski. Błogosławiona. Bezradna. Samotna. Rozdarta bólem. Przytłoczona. Bezsilna. Wytrwała. Ufająca do końca. Mężna. Matka Bolesna. Najwspanialsza Kobieta, którą nosiła Ziemia, stojąca na Górze Kalwarii i patrząca, jak umiera Jej Syn. Maryja.
W tym roku, w okresie Wielkiego Postu postanowiłam odmówić modlitwę 33 dni zawierzenia Matce Bożej. To droga, która oparta jest na książce św. Ludwika Marii Grignion de Montfort (Traktat o prawdziwym nabożeństwie do Najświętrzej Maryi Panny), fragmentach Pismach Świętego i Objawieniach Fatimskich. Długo zabierałam się za to, żeby te rekolekcje odprawić. Zaczynałam wraz z początkiem Nowego Roku, przerwałam po dziewięciu dniach. Ponownie wróciłam do nich w lutym, wytrwałam cztery dni. Kiedy zaczynałam je 1 marca okazało się, że 33 dni upłyną w Wielką Sobotę, a dzień oddania wypadnie w Wielką Noc. Lepszego obrotu sprawy nie mogłam się spodziewać.
Chciałam Ją poznać. Zbliżyć się. Przeżyć Wielki Post nieco inaczej, niż tylko postanawiając, że nie będę jadła słodyczy. Chociaż tego nie planowałam, tegoroczny czas ostatecznie zaowocował u mnie postem, jałmużną, modlitwą, ale też czymś, czego się nie spodziewałam. Miłością. Wobec Boga, siebie i innych ludzi. I wdzięcznością.
Ona wyjedna Ci obfite łaski
Josemaría Escrivá, który towarzyszy nam w tegorocznym poznawaniu Maryi powiedział: „Kochaj Najświętszą Maryję Pannę, a ona wyjedna Ci obfite łaski, abyś zwyciężał w codziennej walce. — I na nic zdadzą się szatanowi wszystkie te przewrotne siły, które kłębią się w tobie, próbując pogrążyć w swojej wonnej zgniliźnie wzniosłe ideały i szlachetne nakazy, które umieścił w twoim sercu sam Chrystus — Serviam! [1]” (Droga, 493).
Kiedy zaczynałam rekolekcje, chciałam po prostu, z ciekawości je przejść. Wprowadzić trochę duchowości do Wielkiego Postu. Może trochę potraktowałam je jako projekt? Nie spodziewałam się, że staną się moim codziennym, jakościowym spędzaniem czasu z Bogiem. Że doświadczę przemienienia serca. Kiedy czytałam wcześniej wspomniany fragment, wydawał mi się wymianą handlową: kochaj Maryję, a otrzymasz łaski. Już wiem, że to tak nie działa. Maryja rozdaje łaski nawet, jeśli nie kochasz.
Wystarczy, że chcesz. Że jesteś. Nic więcej. A wszystko przychodzi z czasem.
Postawa służenia i pokory u Tej Kobiety mnie zadziwia. Tak, jak miłość, którą darzy każdego z nas, chociaż nawet teraz wydaje mi się to szalone. Ona jest tak podobna do Jezusa, który w swojej szalonej miłości oddał za nas życie. W sumie nic dziwnego. W końcu Jezus 30 lat swojego ziemskiego życia spędził ze swoją Matką, a tylko trzy lata poświęcił na oficjalną działalność, na czynienie cudów, uzdrawianie i głoszenie królestwa Bożego. Nic dziwnego, że Matka i Syn są do siebie podobni.
W książce Escrivy czytamy także: „Jak wielka jest pokora mojej Matki, Najświętszej Maryi Panny! — Nie ujrzycie Jej ani wśród gałązek palmowych rzuconych na drogę w Jerozolimie, ani — z wyjątkiem Kany Galilejskiej — w godzinie wielkich cudów. — Ale nie ucieka przed poniżeniem Golgoty: jest tam, iuxta crucem Jesu — obok Krzyża Jezusowego stoi Jego Matka” (Droga, 507)
Po prostu bądź
Każdy z nas czeka na Wielkanoc. Być może będziemy mogli spotkać się chociaż w gronie najbliższej rodziny. Planujemy święcenie pokarmów, mycie okien, zakupy jedzenia na wielkanocny stół. Myślami jesteśmy już w Zmartwychwstaniu. Zatrzymajmy się jednak na chwilę, także przy Krzyżu, w Wielki Piątek. Nie uciekajmy, tak jak On nie uciekł. Cierpienie jest trudne, lecz Bóg ma moc je przemienić. Z Krzyża uczynić symbol zwycięstwa. Znajdźmy chwilę na adorację w Wielką Sobotę. Bądźmy z Nim. I z Nią – Matką Ukrzyżowanego. A potem, w niedzielę przyjdźmy do grobu i zobaczmy wraz z Maryją, że Jego tam nie ma. I sami zmartwychwstańmy.
[1] Serviam (łac.) — będę służyć.