Czy głupota jest grzechem?
Czy głupota jest grzechem? Słyszałem u mnie w kościele, że tak. Lecz przecież grzech jest to niezgoda z jakimś przykazaniem Bożym. A głupota nie jest sprzeczna z żadnym znanym mi przykazaniem.
Według św. Augustyna każdy grzech musi być świadomy i dobrowolny. Głupota jako odrętwienie umysłu nie jest świadoma i dobrowolna, więc wg św. Augustyna nie stanowi grzechu. Natomiast wg św. Tomasza z Akwinu głupota może być zawiniona i niezawiniona. Głupota niezawiniona bywa wrodzona, może zachodzić z przyczyn organicznych, jak u ludzi chorych umysłowo. Taka głupota nie jest grzechem. Głupota zawiniona, czyli grzech ma miejsce, jeśli odrętwienie naszego umysłu będzie wynikać z ulegania własnej zmysłowości, czyli z rozpusty. Zgodnie z 1. Listem do Koryntian (2,14): „człowiek zmysłowy nie pojmuje tego, co jest z Ducha Bożego”. Grzechem będzie więc oderwanie swego umysłu od rzeczy duchowych i zanurzenie go w ziemskich. Jak pisze św. Grzegorz Wielki, „mądrość tego świata polega na zakrywaniu zamiarów wykrętami”, czyli na nieszczerości i prowadzi do „znienawidzenia sobie Boga i zniechęcenia w stosunku do życia przyszłego”. Niektórych ludzi zazdrość albo gniew doprowadzają do wściekłości i obłędu, które są cechami głupoty. U innych, głupota rodzi się z braku higieny życia i ładu.
Dziś, głupotę rozumie się często nie tyle jako brak mądrości, co brak wiedzy. Stare greckie przysłowie mówiło, że wiedzy i mądrości nie kupuje się na tym samym rynku. Wiedza nie jest sama z siebie moralna albo niemoralna. Na pewno niedobór wiedzy u tego, kto może i powinien ją posiadać, stanowi grzech. Niekompetencja i partaczenie mogą być ciężkim przewinieniem. Błędy lekarskie, konstrukcyjne, błędy kierowcy kończą się czasem śmiercią. Grzeszymy, jeśli nie pielęgnujemy swojej wiedzy.
Generalnie, każdy, kto w swoim zakresie umiejętności zawodowych pozostaje niekompetentny, grzeszy. Naszą winą może być też zawinione skażenie wiedzy. Jeśli ktoś wbrew sumieniu rezygnuje z obiektywizmu, a poddaje się coraz mocniej emocjom, pragnieniu sławy, pozycji, finansom czy polityce, grzeszy. Staje się „głupi” na życzenie – swoje lub innych, na przykład pracodawcy czy koncernu.
Czy istnieje lekarstwo na głupotę? Na głupotę rozumianą jako brak wiedzy lekarstwem będą po prostu nauka i kształcenie się. Natomiast na brak mądrości wspominany już św. Tomasz z Akwinu proponował jałmużnę duchową, czyli „uczynki miłosierdzia co do duszy”. Doceniał zwłaszcza, by nieumiejętnych (ignorantów) pouczać i wątpiącym dobrze radzić.
Słońce nad gniewem
Spowiadam się często z gniewu i z tego, że coś w gniewie komuś powiedziałem przykrego. Mam dość gwałtowną naturę i choć potem żałuję, nie wiem, czy uda mi się prawdziwie poprawić. Mam wątpliwości: czy mogę chodzić do spowiedzi, jeśli nie mogę obiecać poprawy?
Bóg stwarzając uczucia i nas jako istoty emocjonalne, nie pomylił się. Wszystkie uczucia – łącznie z gniewem, zazdrością czy nienawiścią – są nam potrzebne. Mają do spełnienia jakieś zadanie. Zła mamy nienawidzić. Miłość Pana Zastępów jest zazdrosna. Święty Tomasz z Akwinu zachwalał zwłaszcza szlachetny gniew, który powinien się w nas pojawić, kiedy widzimy krzywdę słabych i bezbronnych. Mylić może nas – zawierający gniew – pacierzowy katalog grzechów głównych, jeśli go źle odczytamy. Przypomnijmy sobie Ewangelię, która mówi w kilku miejscach o gniewie Pana Jezusa na faryzeuszów czy też o wywracaniu stołów bankierów. W Psalmach i u proroków jest często mowa o uczuciach gniewliwych. To raczej gwałtownicy – a nie stoicy – zdobywają Królestwo Boże. Pismo Święte nie zakazuje więc gniewu ani jego wyrażania. Uczy nas jednak: proporcjonalności gniewu („ząb za ząb”, a nie głowa rozbita za ząb); ograniczania naturalnego gniewu w czasie, nieprzedłużania go („niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce”); umarzania gniewu (miłosierdzie 77 razy); panowania nad gniewem, a nie żeby gniew panował nad nami.
Biblia nakazuje miłować wszystkich, nie wyłączając nikogo. Przypomina także, że to Bóg jest od sądzenia. Lecz chrześcijaństwo nie jest religią bezkonfliktowości. „Przyszedłem ogień rzucić na ziemię”. Święty spokój za wszelką cenę jest odległy od chrześcijaństwa.
Moim zdaniem, powinien Pan chodzić do spowiedzi i postanawiać poprawę. Proszę jedynie nie zakładać, że z Pańskim gniewem nic nie da się zrobić. Bo to, by znaczyło, że nie ma mocnego postanowienia poprawy. Mamy pracować nad tym, aby nasz gniew był wyrażany w sposób twórczy, a nie destrukcyjny. Mamy stawiać granice, a nie atakować. Gniew ma być po coś. Chrześcijańska miłość nie cofa się przed powiedzeniem najbardziej przykrej prawdy. Potrzeba, jednak, wyrażać gniew z ostrożnością. Reagując gniewliwie, należy błyskawicznie rozważyć, czy moje zagniewanie na zło płynie ze słusznej racji czy raczej z jakiejś ciemnej chęci poniżenia kogoś. Trzeba mieć z tyłu głowy pytanie: czy będzie z tego więcej szkody, czy pożytku?
I dalej: im człowiek dojrzalszy, tym w sposób naturalny powinien stawać się mniej gniewliwy. Dojrzałość winna się charakteryzować pewnym dystansem i wyrozumiałością. Także wobec siebie.