Życie ludzkie obfituje w różne wydarzenia – piękne, radosne, ale także i tragiczne, smutne. Dzisiaj napiszę o przeżywaniu żałoby. Każdy z nas, na pewnym etapie życia, zetknie się ze śmiercią – członków rodziny, przyjaciół, znajomych, a także zupełnie obcych osób. Żałoba, poczucie straty są naturalnymi, ludzkimi reakcjami na te sytuacje. Jak zatem przeżyć żałobę? Jak sobie z nią poradzić? Czy są jakieś ‘jedynie słuszne’ sposoby okazywania żalu? Czy jest coś, co musimy zrobić?
Każde społeczeństwo, każda kultura ludzka wytwarza pewne zwyczaje żałobne, wzorce zachowań po stracie bliskiej osoby, niekiedy bardzo sztywne. Na przykład w kulturze europejskiej zewnętrzną oznaka przezywania żałoby jest noszenie czarnych ubrań. Do niedawna zwyczaj regulował nawet, przez jaki czas należy ubierać się w czarne stroje, w zależności od stopnia powinowactwa i jak stopniowo wprowadzać kolory coraz jaśniejsze. Obecnie tak sztywne ramy już nas nie obowiązują i coraz częściej ograniczamy się do czarnych opasek lub wstążek na ramieniu.
Jak zatem przeżywać żałobę? I czy w ogóle ja przeżywać?
Odpowiedz na to drugie pytanie jest dość oczywista – tak. Jesteśmy ludźmi, mamy swoje emocje i odczucia – są one naturalne. Pozwolenie sobie na emocje, niespychanie ich w głąb pozwala nam łatwiej uporać się ze stratą, przejść do życia codziennego. Żałoba, a raczej jej przeżycie, przepracowanie smutku, żalu, emocji są jak najbardziej wskazane dla naszej równowagi psychicznej. Nie ma co w sobie tłumić poczucia straty, żalu – one przez to nie znikną, a uderzą ze zdwojoną silą w chwili, kiedy najmniej byśmy się tego spodziewali.
Czy jest uniwersalny sposób na przeżycie żałoby?
Nie ma jednakowego, sztywnego wzorca, jak żałobę przeżywać i ile czasu powinniśmy ją odczuwać – to jest kwestia indywidualna. Natomiast wspólnymi wydają się pewne etapy psychologiczne żałoby, które już w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku opisała amerykańska psychiatra Elizabeth Kubler – Ross. Wyróżniła ona kilka etapów przeżywania żałoby. Są to: etap pierwszy – zaprzeczenie – następujący tuż po otrzymaniu wiadomości o śmierci bliskiej nam osoby. Jest to stan pewnego szoku, niedowierzania, wręcz zaprzeczania odejściu danej osoby. Niekiedy rodzina nie jest w stanie pogodzić się ze stratą bliskiego, nie przyjmując wręcz do wiadomości faktów, że nie ma go już wśród nich. W skrajnych przypadkach bliscy mówią, że zmarły przecież wyszedł tylko na chwilę, że zaraz wróci…
Drugim etapem jest faza gniewu – Jak to się mogło stać? Dlaczego? Jest to faza szukania przyczyn, szukania winnych. Niekiedy, na tym etapie dochodzi tez do buntu przeciw Bogu – jak mógł On zabrać tę osobę? Dlaczego nie kogoś innego?
Etap drugi często płynnie przechodzi w etap trzeci – który Kubler -Ross nazwala etapem ‘targowania się’. Jest to okres zadawania sobie pytań – co mogłem zrobić, aby ta osoba nie umarła? Czy mogłem zapobiec tej śmierci? Żałobnicy często obwiniają wtedy siebie, szukają swoich niedopatrzeń w opiece nad chorym lub nawet złych rzeczy i działań w przeszłości. Jest to okres obwiniania siebie.
Czwartym etapem przeżywania żałoby jest okres określany jako dezorganizacja – jest to czas głębokiego smutku, wycofania, apatii, często przechodzi w rodzaj depresji. Nic wtedy nie cieszy, nic nie wydaje się mieć sensu, towarzyszy temu poczucie braku przyszłości. Pojawiają się też objawy somatyczne – brak apetytu, brak snu, przewlekle bóle głowy. Człowiek często przestaje dbać o siebie, o swoje otoczenie.
Jednakże – w miarę upływu czasu pojawiają się okresy radości, większej aktywności. Jest to piaty etap W swych myślach o Zmarłym człowiek koncentruje się na dobrych, przyjemnych wspomnieniach. Następuje stopniowe pogodzenie się ze strata, pojawiają się nowe plany na życie, pomału codzienność wraca na swe zwykle tory. Jest to etap akceptacji i reorganizacji życia.
Ile czasu powinny trwać te etapy? Co wpływa na ich długość?
Jak już wspomniałam, nie ma określonych ram czasowych dla przeżywania żałoby – jest to rzecz indywidualna. Na nasz sposób godzenia się ze stratą bliskich wpływa wiele czynników. Możemy wśród nich wyróżnić kwestie ściśle osobiste – to, czy jesteśmy samotni, czy mamy dużą rodzinę lub liczne grono przyjaciół, czy może raczej jesteśmy typami osób z natury wycofanych, zamkniętych w sobie. Każdy z nas ma też inną osobowość, inne metody i strategie związane z radzeniem sobie w sytuacjach ciężkiego stresu. Istotne są też okoliczności odejścia ważnej dla nas osoby – inaczej przeżywać będziemy śmierć człowieka wiekowego, długo ciężko chorującego, co do którego wiedzieliśmy wcześniej, że jego rychłe odejście jest nieuniknione. W takich sytuacjach część żałoby przeżywamy wcześniej, jeszcze za życia danej osoby, jesteśmy już psychicznie gotowi na jej odejście i chociaż częściowo pogodzeni z nieuniknionym. W innej sytuacji stajemy w przypadkach śmierci nagłych, nieoczekiwanych, tragicznych – wtedy nasz szok jest zwykle dużo głębszy. Istotny jest też wpływ naszych osobistych doświadczeń wcześniejszych śmierci w rodzinie – jesteśmy wtedy w pewnym sensie lepiej przygotowani mentalnie, łatwiej nam rozpoznać swoje emocje. W końcu nie możemy pominąć znaczenia naszych relacji społecznych – wsparcia otoczenia i jego oczekiwań wobec naszego zachowania i działań. A te mogą znacząco odbiegać od naszego, osobistego modelu przezywania żałoby.
Czego zatem nie powinniśmy robić?
Nie ma sensu uciekać przed żalem, żałobą, smutkiem. Przez te uczucia musimy przejść i są one naszymi naturalnymi, ludzkimi reakcjami. Ale też nie powinniśmy modyfikować swego zachowania tak, aby zaspokoić oczekiwania otoczenia, bo ‘tak wypada’. Nie musimy pokazowo szlochać, nie musimy przez rok nosić czarnych ubrań – bo społeczność nas otaczająca tego chce. To jest nasza żałoba i to są nasze uczucia – prywatne, które przeżywamy my – dla siebie, nie dla świata. Pewnym niebezpieczeństwem, w jakie niekiedy wpadamy, jest chęć zbyt szybkiego powrotu do codzienności – nie dajemy sobie czasu na przepracowanie żałoby, staramy się jej uniknąć. Jest to taka sama pułapka, jak jej ‘teatralizacja’ pod oczekiwania otoczenia. Częstymi sposobami ucieczki przed żałobą są – primo: minimalizacja straty (‘i tak musiał umrzeć’. ‘w zasadzie to obcy człowiek’, ‘i tak go nie lubiłam’). Niekiedy uciekamy w objawy czysto somatyczne i koncentrujemy się na odczuciach i stanach fizycznych – nie chcąc do siebie dopuszczać myśli, że mają one silny związek z naszym stanem psychicznym. Takimi dolegliwościami mogą być np. wspomniane przeze mnie bóle głowy, osłabienie, utrata apetytu, bóle brzucha, niekiedy nawet bóle mięśni. Innymi sposobami odsunięcia emocji mogą być też np. działania zastępcze, niejako przeniesienie uczuć na inna osobę lub obiekt (np. wejście w nowy związek, kupno zwierzęcia etc.) Niekiedy tez usiłujemy stłumić, odłożyć w czasie przeżywanie żałoby poprzez rzucenie się w nawał pracy, nowych obowiązków, działalność społeczną etc.
Jak zatem poradzić sobie z żałobą?
Po pierwsze – nie należy tłumić uczuć, ale i nie należy narzucać sobie emocji i zachowań, które są nam obce. Jeśli mamy potrzebę wypłakać się – zróbmy to, jeśli mamy ochotę krzyczeć w gniewie – zróbmy to. Zaakceptujmy to, że w naszym procesie powrotu do codziennego życia i zwykłych emocji będą chwile dobre i złe, będą kolejne wzloty i upadki – dajmy sobie czas. Jeśli możemy, i mamy na to ochotę – zapewnijmy sobie wsparcie i pomoc rodziny, przyjaciół. Nie musimy się izolować od otoczenia, jeśli nie chcemy. Ale jeśli mamy ochotę trochę pobyć w ciszy i samotności – jak najbardziej zróbmy to.
Jak wesprzeć osobę w żałobie?
Przede wszystkim – bądźmy dla niej i przy niej – ale w sposób nienarzucający się, dyskretny, dostosowany do jej potrzeb. Nie umniejszajmy jej cierpienia, nie krytykujmy zachowania. Nie na miejscu są uwagi w rodzaju; ‘ale mogłabyś się ogarnąć’, ‘a dlaczego nie nosisz czerni, co sobie o tym ludzie pomyślą’, ‘nie przesadzaj z tym żalem’. Jeśli zaś coś nas w zachowaniu osoby w żałobie niepokoi, mamy obawy, co do jej funkcjonowania – warto zasugerować delikatnie wizytę u psychologa lub psychiatry, Ale nade wszystko – pozwólmy jej przeżyć ten szczególny, trudny czas.