Strona główna III. Formacja UMYSŁU WARTE PRZEMYŚLENIA Odejść

Odejść

643
0

Temat odchodzenia zazwyczaj kojarzy się z listopadem, kiedy to przypominamy sobie o tym, jak kruche jest nasze życie. Z każdą kolejną zapaloną świeczką na grobie najbliższych, czy to rodziny czy znajomych, uświadamiamy sobie, że odeszli i spotkamy się z nimi dopiero w nowym życiu. Lecz każdego dnia też doświadczamy odchodzenia lub końca niektórych rzeczy.

Czas zmian

Niedawno, bo na początku wakacji, następowały zmiany księży w naszych parafiach. Straciliście swojego ulubionego duchownego w związku z tymi zmianami? Ja tak. Mój spowiednik został przeniesiony. Po czterech latach bycia w Londynie, wrócił do Polski, bo tak postanowił prowincjał. Ale pamiętam też, jak byłam w Polsce i kilkanaście razy następowały zmiany wikariuszy, nawet raz proboszcza, który de facto już nie żyje. Te zmiany bardzo wyryły się w mojej pamięci. Zawsze zastanawiałam się, jaki jest sens przenoszenia księży w parafiach. Dzisiaj nie rozpamiętuję tego. Księża nie są „bluszczem”, żeby się na nich wieszać. Wystarczy westchnienie wdzięczności do Najwyższego, za to, że ten konkretny kapłan powiedział coś, co nas może przez chwilę zmieniło. Rzuciło ziarno na tę konkretną glebę. Za to, że był. Niech idzie i ubogaca innych.

Palenie mostów

Najtrudniejszym odejściem jest czas, kiedy ludzie są ze sobą, są dla siebie nawzajem i nagle odwracają się od siebie i odchodzą. Bo tak pokierowało życie, bo padło o kilka słów za dużo, bo honor nie pozwolił.

Kilkanaście lat temu, było wielu ludzi, dla których „dałabym sobie rękę uciąć”, że będą zawsze przy mnie, nawet na odległość. Dzisiaj zostałabym bez ręki. Z tych wielu najbliższych, oprócz rodziny, zostały trzy. I to mam wrażenie, że z każdym rokiem, nasza więź „topnieje”. Jednak wdzięczna jestem Bogu, za każdego z tych ludzi. Bo każdy z nich wniósł w moje życie coś pięknego.

Coraz trudniejsze wyjazdy

Każde wakacje to uśmiech i łzy. Po czternastu latach przyjazdów do Ełku, coraz gorzej mi się odjeżdża. Czuję się jak zawieszona w gwiezdnej konstelacji. Nie należę już tu, a tam, mimo tylu lat, też. Nie poznaję już ludzi na ulicy, gdzie kiedyś spacerując miastem,, mówiło się nieustannie „cześć” i „dzień dobry”. Podziwiam wciąż nowe osiedla, ale gdyby ktoś zapytał o konkretną ulicę, nie wiem czy zdołałabym odpowiedzieć. Patrzę na moich rodziców, teściów, znajomych i ich dzieci i widzę, jak dorastają, starzeją się i zastanawiam się, ile jeszcze przyjazdów i odjazdów nastąpi nim kogoś pożegnam.

Sentymentalnie zatrzymać się

Nie zdajemy sobie sprawy, jak na co dzień życie przebiega nam przez palce. Każdego dnia biegniemy, załatwiamy swoje sprawy, a najważniejsza jest przecież miłość. Nie doceniamy naszych bliskich, przyjaciół a nawet chwil. Bo wciąż mamy nadzieję na lepsze coś, co na nas czeka. Tak, czeka na nas Bóg, ale zanim On, tyle przecież jest teraz. To wszystko dary od Niego. Trzeba czerpać z danej chwili, dziękować za to i cieszyć się każdym dniem. Bo odejścia są nieuniknione, czy na chwilę, czy na zawsze, czy zależne od nas czy też nie.

Justyna Narewska

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here